Ja wiem, że dzięki temu, ze ja kupuję, że inni kupują, ze się tu w ogóle kupuje nietanie bilety, pociągi kursujące po kraju to pierwsza klasa wszystkich klas. Przyjeżdżają na czas. Są czyste i schludne. Ciepłe i przyjemne. Sieć połączeń jak na medal i szybkość częstotliwość połączeń wyśmienita. Nie dwa składy na dobę jadące 3 godziny dzielące dwa miasta 100 kilometrów ? jak relacja Radom Warszawa PKP.
Konduktorom tu nie chce się chyba łazić. Przyzwyczaili się, że wszyscy kupują. Bo raczej wszyscy kupują. Nie ma ryzykować. Kara za nieposiadanie biletu może odstraszyć. Ale nie wszystkich?
Ja mam pokusę nie kupić, choć z raz. Cały jeden tydzień i kilka dni później jeździłem z Bournemouth do Poole i zawsze z biletem. I raz tylko sprawdził gość. W drodze powrotnej. Kupuje się zawsze powrotny, nawet nie wiele drożej, niż pojedynczy. 4 funty. I tak prawie co dzień.
Zdaje sobie sprawę, że gdym nie kupował, inni by nie kupowali, mało kto by kupował, bo nikt nie sprawdza, mniej by pieniędzy do tej firmy kolejowej szło, standardy by się obniżały, na mniej by formę było stać, pociągi by jeździły rzadziej, zimne, brudne, nie było by przyjemnych doradców na peronach, informacji, wygody, przyjemności, dupa.
Jednak powinni sprawdzać. Chyba że ta cała opiera się na zaufaniu. Wtedy tak, jak najbardziej tak. Umawiamy się: my jeździmy jak należy i przewozimy na medal, ty kupujesz bilety i nie pytasz, wtedy tak, ok, tak. Wszystko gra. Tyle że pokusa jest. Co z sytuacja, kiedy mi brakuje na żarcie, mam jechać do biura, wiem, ze nikt mi nie sprawdzi biletu, który ja kupie za ostatnie grosze, co wtedy? Zła pokusa, nie chce takich wycieczek, nie dla mnie takie szalone możliwości.
I pokusiło mnie i nie kupiłem i nie złapali mnie bo nie chodzili.
Jakbym kupił, byłoby nie dobrze. Z ceny roweru sprzedający mops nie spuścił. W niedziele dałem mu dychę i dziś musiałem dodać pięćdziesiąt. A chciałem żebyśmy się zgodzili na 40. nie zadziałało. Nie było miejsca na targowanie. Załatwił mnie argumentem, ze jako że wpadłem po raz pierwszy w niedzielę i wyraziłem chęć zakupu, z automatu jakby ał mi rabat. Rower powinien kosztować 75. mam się więc cieszyć, ze plącę 60.
Mops obiecał też zabezpieczeni. Kupiłem rower, wydałem osatanie pieniądze, zapomniałem o łańcuchu, odjechałem na rowerze ale bez możliwości spięcia go gdziekolwiek kiedykolwiek. Wróciłem po godzinie (lux się jeździ na dwóch kołkach) i zapytałem ? mops na to, ze jak dla mnie, ma za lady zapięcie zabezpieczenie zamek za 8 funtów. Ręce mi opadły, bo myślałem, że dostanę w cenie roweru, ale nic nie powiedziałem i kupiłem. Załatwił mnie po raz drugi.
W niedziele też zrobiłem średnie zakupy w Tesco. Wydałem 15 funciaków. Bilet autobusowy w Poole, ten do biura, ten nie do niekupienia, bo u kierowcy, nie tani bilet, plus zakupy, plus rower, plus łańcuch na rower ? wydatki te pochłonęły całą pożyczkę z firmy oraz moje oszczędności, pieniądze jeszcze z Polski. Gdybym kupił bilet na pociąg byłbym minus dwa funty szterlingi. Bo kosztuje ta przyjemność 4. A mi właśnie zostało 2. Amen.
Więc, co o tym myślisz?