Co z bieganiem, co z kawiarenką? Tyle razy się do Ciebie mówi chodząc po ulicach czy zajmując się czymś innym w tutejszych rejonach, że nie nadążyłoby się notować? A w pamięci nosze tylko niektóre wspólne byty.
Dziś na stole świeże goździki, tu nie ma wątpliwości. Goździk jest goździk i krokusem nie będzie. Ani pelargonią.
Dlatego że ta praca taka a nie inna, co dzień nowy inny klient. Porównania nasuwają się same. Martin mówi do siebie, szybkimi krótkimi sentencjami komunikuje co i jak. Niezrozumiałe toto, a przynajmniej trudne do rozszyfrowania. Spuszcza wodę bezpośrednio po wejściu do toalety, znaczy zanim zacznie sikać, potem czasem też. Lubi futbol, siedzi dużo w swoim fotelu naprzeciwko telewizora, w który rzadko patrzy, nawet jak ten gra, bo często nie gra, bo opiekunowie lubią grać, że nie spędzają swoich zmian z Martinem na oglądaniu TV, tylko na bardziej wartościowych twórczych wyrafinowanych aktywnościach. Siedzi Martin w fotelu, z nogą porządnie na nogę, podparty pod brodę, zamyślony niby, duży, znaczy przybrało mu się na wadze. Odpowiada zaczepiony zapytany ?jak jest, ok.?? ? yes. Ale bez przekonania raczej.
Natomiast Dennis zbyt często grzebie sobie w dupie. Zanurza palec wyciągniętej do kibla ręki i bada coś w stojącej na dnie muszli wodzie. Jedn. Młody drugi stary. Jeden z brodą drugi miś. Jeden kocha higienę i różne kąpiele drugi stroni od toalety, no chyba że trzeba oddać mocz, czy ?nurkować? w kiblu. Martin buja się w fotelu z beztroskim wyrazem twarzy, Dennis zamiera na krześle w bezruchu z facjatą pełną zacięcia i złości.
Martin w ciągłym niespokojnym miarowym ruchu, buja się, wyciąga rękę do twarzy, dotyka jej w mgnieniu oka, cofa, kiedy chce mu się siku informuje sam siebie i innych wokół szybkim ?toilet!? i już leci. Ok. Martin? ? I Martin odpowiada cichym smutnym zrezygnowanym ?yes??
?Co do nas Asiu, poza wszystkim co mamy dla siebie i z nas, ja chce jeszcze jednego? ? pomyślałem raz i postanowiłem napisać i napisałem w zeszycie. Chyba już to mówiłem, ale leży mi to na sercu i nie dam rady jak nie powiem, czy i jak zrobimy to zależy od nas, ok.? chce żebyśmy raz na jakiś czas wyszli do ludzi i wśród niech pokazali im i sobie najbardziej jak nam ze sobą dobrze, jak się rozumiemy )bo chyba się rozumiemy, a jeśli nie, to najwyższe czas żebyśmy się dobrze zrozumieli, żebyśmy się z każdym dniem coraz lepiej rozumieli kochali ufali) Oczywiście w to będzie czasem włączony alkohol, nie wiem jak mocno i jak wiele i do jakiego stopnia. Chce żebyśmy i te przeszkodę pokonali i nie zamierzam stawiać się tu w roli ofiary, które czegoś nie może, nie zamierzam też udawać, ze nie ma problemu. Chcę żebyśmy naszą wspólną miłością pomogli mi przezwyciężyć złe nawyki a nam dali okazje do cieszenia się naszą miłością nie tylko w czterech ścianach i nie tylko jako obcy ludzie na ulicach. Chce żebyśmy raz na jakiś czas wyszli do znajomych, zatańczyli( przynajmniej spróbowali) i cieszyli się sobą przy innych, z innymi, budowali więzi społeczne, byli towarzyscy itp. Itd.
Dopóki tego nie przezwyciężymy, nie spróbujemy, nie wypracujemy ? nie wiem czy będę do końca spełniony i szczęśliwy w związku. Pomyśl! Razem możemy wszystko, możemy i lepiej jeszcze cieszyć się sobą, możemy pomóc mnie? Pomożecie?
A czytałem historie życia Dennisa. Urodził się gdzieś, żył jako dziecko trochę z rodziną, potem w jednym ośrodku, w następnym, szkoła, ośrodek, zakład. I tak do późnego wieku dojrzałego. Potem około 20 lat przerwy, nikt nie wie, gdzie był i co robił. Pojawił się na nowo w latach dziewięćdziesiątych. Firma, która zajmuje się nim teraz, tyle o nim wie. Jego życiorys jest częściowy. Z dużą luką.
Nie biegam, bo dużo jeżdżę rowerem. Kawiarenka jest taka na rogu Christchurch street. Jak ją mijam, widzę nas przy jedynym w niej stoliku z widokiem na dwie ulice. Siedzimy i milczymy. Ładnie milczymy, nie ma akurat o czym mówić. Wszystko jest jasne, cieszymy się sobą i światem.
Więc, co o tym myślisz?