Mówi Łysy

Łysy mówi, że jego ojciec też czasem grzeje. Nie tak jak sąsiad ojca, ale zdarza mu się. ? Czekaj synu musze wejść do sklepu, kupić i walnąć setę dla równowagi, ok.? ? Ok. mówi Łysy i się zastanawia, jak to też wszyscy piją i każdy inaczej, na swój sposób. Pije więc Łysy, pije ojciec Łysego, pije sąsiad.


Że sąsiad pije to jedno. Istota w tym, że sąsiad ma zawsze parę flaszek pokitrane. Chowa przed kobitą a też na specjalne okazje. Na wszelki wypadek. Wypadek, zazwyczaj wszelki jest codziennie. Sąsiad pije dzień w dzień. Mieszka przy Homton street na Camden Town niedaleko stacji metra Chale Farm. W domu swojej kobity, jak i on lata temu rozwiedzionej. Znaleźli się w tej metropolii, dogadali, mają dom, wynajmują tam pokoje. Podnajmującymi są najczęściej rodacy, stąd się wie jak się sprawy mają.
Sąsiad pracuje, owszem, na budowie, nie przeszkadza mu to jednak napierdalać równo. ? Byłem tam cztery razy. ? Mówi Łysy oburzony. ? Co go nie widziałem, najebany w sztok.
Kobita wie, że sąsiad pije. Jak ma nie wiedzieć. Jednak zwalcza tę jego pasje jak tylko może. Jej bronią bywa niewyparzony język, terroryzm werbalny czy też upierdliwość. Ciche dni a też groźby. Bitwa trwa. Czasem on jest górą, innym razem ona. Największa porażka sąsiada i jednocześnie najjaśniejsza wiktoria kobity jest wtedy, kiedy ona znajdzie drogocenną flaszkę. I ostentacyjnie wyleje tak miłą sercu sąsiada zawartość do kibla albo innego zlewu.
Więc kobita czasem butelkę znajdzie, zrobi awanturę. Wykrywając skarb i pozbawiając sąsiada oręża kobita odnosi tryumf. Dla niej to tak mniej więcej wygląda, dla niej jest to tak proste. Ale nie dla niego. Ona nie wie jak się sprawy mają. Widziane z jego pokrętnej perspektywy mają się zgoła inaczej. Ona nie wie jak to wszystko działa. Dla niej to jest flaszka tu czy tam znaleziona raz dwa razy w miesiącu. Dla niego ? cały system.
Sąsiad ma co najmniej trzy butelki w trzech różnych miejscach posesji, którą z kobitą zamieszkuje. Przy czym każda pojedyncza armata nie spoczywa w jednym i tym samy miejscu sekundy dłużej, niż tego wymaga dobro sprawy. Pod łóżkiem od ściany, pod materacem od głowy, w szafie w kącie pudełka po odkurzaczu, w wazonie, za firanką, między butelkami z detergentami, położona na górze regału, wciśnięta w pudełko po lodach w zamrażalniku, za donicą, w koszu na brudną bieliznę, pod wanną, w living roomie za kotarą, w kosmetyczce, na parapecie za oknem, między żebrami kaloryfera, w świeżej złożonej pościeli, w żyrandolu, zamrożona w folii w lodówce, w szufladzie biurka ? butelki są wszędzie, ale i nie ma ich nigdzie. Bo cyrkulują. Bo są opróżniane z morderczą konsekwencją i systematycznością. Butelki krążą po domu i ulegają wymianie. Raz wykryta skrytka jest spalona przez jakieś dwa tygodnie, po czym – kiedy za pomocą przeróżnych wyrafinowanych manewrów uwaga kobity skupiona jest na innych fragmentach domu oraz częściach ciała sąsiada ? wraca do systemu, zawsze jednak z jej powrotowi do obiegu towarzyszy jakieś, trywialne nawet, symboliczne, ale znaczące urozmaicenie, mająca wprowadzić zamęt w percepcji kobity zmiana w aranżacji przestrzeni. Płyny więc cyrkulują nieustannie po całej chacie. Ich przemieszczeniom rządzą zasady i prawa produkowane spontanicznie przez hyper wydajny w tej kwestii umysł sąsiada. Sąsiad rozmieszcza swoje atrybuty tak, że kobita ? podejrzewająca już spisek, kobita na tropie, wkraczająca do akcji ? nie jest w stanie nic znaleźć. Choć liczba skrytek jest w oczywisty sposób limitowana, alkoholu jakoś nigdy nie ma tam, gdzie go kiedyś znalazła. Szukać tam, gdzie akurat jest ? nie przyjdzie jej do głowy. Ona posiada rysowość normalnej, średnio inteligentnej wykonujące proste prace kobiety, która przegląda pisma kobiece i rozmawia z sąsiadkami na temat polityki emigracyjnej rządu jej królewskiej mości; on wykształcił mózg spiskowca, konspiratora, agenta i przemytnika w jednym.
Coś takiego powiedział właśnie Łysy, kiedy dziś zadzwonił. Zaproponował żebyśmy poszli na mecz. On łazi na to jego Chelsea ze dwa razy w miesiącu, co znacząco uszczupla jego ? jak sam to określa ? kieszonkowe. Meczom towarzyszą płyny. Razem uszczuplają poważnie. Może za jakiejś dwa tygodnie pójdziemy razem na mecz z Tottenhamem.

0Shares