Mieszkałem w domu wariatów. I nie mówię tu o krychnowickim P4, gdzie rezydowałem kilka razy, ale jednak jako gość vel pacjent. Choć z początku wydawał się prawie normalny, już na wejściu pojawiły się znaki ostrzegawcze. ?Studenci wchodząc zdejmują buty? ? powiedziała Wanda blokując delikatnie moje wstąpienie w próg. Zdjąłem buty. Był wieczór, dopiero co dotarłem do miasta, jechałem i leciałem cały dzień, marzyłem o odpoczynku. Poszedłem na górę gdzie wskazano mi pokój i miło zaskoczony różnorodnością bujnością kompletu pościelowego na łóżku, miękkością i grubością zestawu materacy i różnego rodzaju narzut na nich, pledów, kocy i innych paczłorków ? padłem i zasnąłem.
Rano zbadałem dom. Okazał się większy niż przypuszczałem, z dużym ogrodem, którego nie przypuszczałem w ogóle. Duża widna czysta kuchnia. Nie, bez windy. Nienajgorszy kibel na piętrze a nawet dwa. Raz użyłem sracza na dole i wieczorem znalazłem na podłodze rzuconą jak od niechcenia a w rzeczywistości umyślnie umieszczoną na moim prawdopodobnym szlaku blado bordową kartkę papieru a na niej: ?łazienka na dole jest tylko do mojego użytku. Wanda.? Oczywiście?
Moja była łazienka na górze. Dzieliłem ją z czterema postaciami: dziewuchą z ?jedynki? za kiblami, Sylwią, chłopakiem i dziewczyną, znaczy parą z pokoju obok, oraz Wandą. Jako właścicielka miała ona przywilej korzystania ze wszystkich trzech łazienek. Pięcioro nas w domu żyło. Trzy bardachy, nieźle i tak.
Przydzielono mi półkę w lodówce i szafkę na ścianie naprzeciwko. W lodówce mieszkałem pod bogatymi poziomami Sebastiana i jego dziewczyny, a nad opustoszałą i zaniedbaną półką Sylwii. U mnie prawie zawsze mogłeś znaleźć ze trzy zupy w puszce Tesco (kiedy decydowałem się kupić od razu więcej, w lodówce brakowało miejsca i część z nich lądowała w szafce na ścianie. Nigdy nie wiedziałem jakim sposobem zupy ? według ich twórców ? nie psują się w temperaturze pokojowej. Te, które kupowałem, miewały mięsne ingrediencje: zupa z groszku i szynki, zupa z fasoli z boczkiem. Jednak kiedy tylko mogłem upychałem je w lodówce. Były dobre i choć po miesiącu znudziły mi się i zacząłem gotować wodniste średnio tłuste bogate w wywar warzywny rosoły, to do puszek wróciłem i były mi one strawą przez cały okres życia w domu wariatów), mleko najczęściej około litrowe (ten ich system metryczny?) chude, pojemnik margaryny, jakąś zawsze wędlinkę z Teskowni, jakiś serek, majonez, keczup i musztardę, czasem parówki, czasem pomidor.
Kiedy raz skonstatowałem, że moje niedomknięte leżące na płask mleko uroniło część swej cennej zawartości i skapnęło na najbiedniejszą, zapomnianą półkę Sylwii, okazało się jednocześnie, że jestem w domu jakby persona jakby non grata. Jakąś główkę kapusty leżącą na dole z mleka obmyłem, jakieś kiełbaski w folii także. Co zanieczyszczone postarałem się przywrócić do porządku. Jednak nie byłem przesadnie w swych usiłowaniach dokładny. Bez przesady?
Wieczorem usłyszałem pukanie do drzwi. Nigdy nie wiedząc w jakim języku wołać coś odkrząknąłem i zdając sobie sprawę, ze nikt nie wejdzie nikt nie wchodzi ktoś się za drzwiami czai wstałem i otworzyłem. Jej tyrada sprowadziła się do insynuacji, że zostawiam syf w lodówce oraz sikam na deskę klozetową. O lodówkę miałem od tej pory dbać i stawiać płyny na samym dole, najlepiej na drzwiach. W kiblu miałem siadać, bo skoro nie daje rady kierować strumieniem swego moczu to znaczy że jakoś nie domagam. Głupia suka. Mieszkałem już jakiś miesiąc i była to pierwsza dłuższa nie jedno tylko zdaniowa rozmowa. Średnio brzydka menda nieprzychylna obcym. Mało tolerancyjna szmata. Pozbawiona kompetencji społecznych lampucera. Na deskę nie sikałem, ale chlapałem na nią wodą ze zlewu, który wisiał w niebezpiecznej bliskości. W łazience jestem często. Zawsze pełny chory już pewnie od ciągłego napełniania i opróżniania pęcherz. Nawyk mycia rąk czy to po odlaniu się czy po kupie. Zbyt długie zawsze w nieładzie włosy które mocze by ufryzować. A ta żałośnie jąkająca się po angielsku pracująca w szkole w Bournemouth sucz pierdoli, że ja niby nie trafiam.
?Powinnaś wiedzieć, koleżanko- jako że ciągniesz druta na porządku dziennym w miejskich publicznych toaletach a też przymierzalniach sklepowych ? że tak, owszem, zdarza się, a wynika to z budowy członka, a też innych przykrych ludzkich przypadłości, że strumień pójdzie bokiem, zdarza się, ale rzadko i każdy facet zaciera ślady podobnych wypadków sumiennie, by uniknąć oskarżeń o nieudolność czy inne niedbalstwo. Delektująca się wydzielinami najbardziej ułomnych penisów mentalna kaleko, plugawię mleko twojej matki i apeluję! ? ostygnij. Ty ssąca całą różnorodność dostępnych na wyspie fujar kurwo, szanuj siwy włos i miarkuj co mówisz, bo opuchniętymi ustami niewygodnym znajdzie kolejne obciąganie?.
Okazało się że mogłem powiedzieć, ale nie powiedziałem nic, bo mnie zatkało?.
CDN
Więc, co o tym myślisz?