I stało się. W końcu. Wiadomo było. Mój niezawodny zmysł fatalizmu podpowiadał mi to od zawsze. Ale oszukiwałem się prospektem lepszego życia we dwoje. Zresztą ja miałem mało opcji. Nie młodnieje. Kariera jakoś nie wypaliła. Tego kierowcy nie ma, co to miał zastąpić prawo jazdy? a i warszawa jakoś mnie za każdym razem wciąga. Uznałem to za naturalne, że teraz w stolicyTy i ja.
?Najpierw trzeba nauczyć się lepiej żyć samemu” ? powie moja matka siostra Ty i tym podobne moralizatorki. Otóż dalej twierdzę, że nie, że nie trzeba. Nic nie trzeba. Cała ideologia miłości to brak ideologii. Jak w punk rocku.
Znaczy trzeba się bardzo kochać i rozmawiać, wybaczać i wspierać, i kłócić, ale bez zbędnych łez? Niewiele par to potrafi.
Trwaliśmy w sztucznych pozach. Słabi aktorzy na zbyt dużej scenie. Żeby trzymać się terminologii tej metafory, mieliśmy słabą ekipę. Ty, Gwiazda, ściągnęłaś za scenę cały swój sztab. Podpowiadali Ci non stop, żebyś grała na siebie. Wiadomo, ostra konkurencja w branży. Tylko zapomnieli, że my ? ja i Ty – jesteśmy tam, żeby współpracować, coś stworzyć, w bólach, tak, atmosferze skandalu nawet. Nie konkurować.
Ale może byłaby z tego jaka sztuka? Ja zaryzykowałem (też niczego sobie znakomitość) powalczyć sam. Ty na deskach czułaś się nawet pewnie. Tym dziwniejsze tłumaczenia, że zrywasz kontrakt z powodu niepewności. Ja miałem problemy z adaptacją. Grający od dziecka w jednej soap operze. Kilka angaży zagranicznych reklamówkach.
Znakomitości mojej paki przewracają się w grobach.
Polegliśmy przed premierą. Za mała różnica płci, za mała temperamentów. I ten alkohol. Myślisz że jak bym przestał pić było by lepiej? Ja wiem że dopiero wtedy miałabyś kłopoty. Opętałbym Cię i usidlił. Nie wiedzieć kiedy i jak stałabyś się moją żoną i zakładniczką. Ucywilizowałbym się. Dał Ci ułudę mieszczańskiej stabilizacji. A wtedy zaczął bym pić na poważnie. Podoba się ten scenariusz?
Trafiłaś na niewłaściwego faceta. Ja zakochałem się w dziewczynie zbyt yntelygentnej i wrażliwej, żeby mogła przeoczyć to niedopasowanie, i w porę nie czmychnąć.
Ja wiem, że życie z alkoholikiem to męka. Ja wiem, że współ uzależnienie i syndrom ofiary, ja wiem że rehab a nawet schab. Ale?
Poza całym rozdarciem i tęsknotą:
Kto mi będzie wskazywał każdy nowy siwy włos na mojej skroni? (rzekomo siwy dodajmy, myślałem że osiwiałem ostatnio, na szczęście była to bardzo wyrazista i plastyczna halucynacja.
Kto będzie nakładał piling.
Szukał ładowarek i pogubionych na stole kabli.
Kto będzie ordynował wycieranie kurzy raz na dwa tygodnie.
Kto mi kupi ciasto i wiedział jakie, jak mi się zachce.
Kto, bez specjalnego entuzjazmu, ale dopuści do gry wstępnej.
Kto karze wyrzucić stare łachy.
Kto kupi nowe i szampon.
Dla kogo będzie drukowała w pracy.
Komu wmawiała swą (nie taką znów oczywistą) wielorybowatość.
Z kim wypijała hektolitry herbaty.
Komu będziesz wmawiać, że X-factor jest fajny.
Kto pościeli. Kto organizował będzie czas- nagle może zacząć mieć go za dużo!
I rozlazły?
Poradzi sobie? Myślę…
2 komentarze
Więc, co o tym myślisz?
Szczerze chłopie, to nie wiem, co mam myśleć po …
… przeczytaniu. Fakt, że otwarcie przyznajesz się do picia to plus. Tylko czemu od razu wmawiasz sobie, że po skończeniu z tym życie wybranki będzie gorsze? I skąd ta …
otóż to.