Zestawienie

Na przykład Kula.Na przykład ta historia z Frycem i jego telefonem. Miał Sławek w życiu kilkasztuk, wszystkie mu wjebało. Ten podobno miał już całe tygodnie. Skąd?Dlaczego? Ano trafiła mu się robota. Kula podczas jednego z pobytów w krajukupił ziemię, zaczął budować dom, teraz przyszedł czas na kolejny etap. Trzechkumpli moich, dwie inne ekipy, kupa luda tam się przewijała dokoła chałupy a iw środku. Ale nie o tym, nie o tym. W biurze siedzi Fryc i ma telefon i wszyscysię śmieją. Już się śmieją. A jeszcze śmieszniej się robi, kiedy Sławek mówi,ze nikomu nie daje numeru. (?to daj Sławeczku numer jak już masz komure?. ? ?nie kurwa, nie daje nikomu?).Telefon, do którego właściciela nikt nie zna numeru. Ajeszcze, że nie odbiera, bo nie umie. Jak raz ktoś zadzwonił, a Fryc szedłulicą obok przystanku, podleciał do obcej kobiety stojącej pod wiatą i porosił,żeby odebrała.
W tych już dniachnie rezydowałem na Gołębiowe. Powróciłem do ojca. Dziesięć lat temu opuściłem to miejsce z nadzieją ale i pewnością, że nie wrócę. Nie wiem na ile, alejestem. Ojciec od samego początku biegał dokoła mnie jak wokół wyczekiwanego z utęsknieniem syna marnotrawnego. Karmił dobrze i dogadzał słodyczami. Kiedy nieoglądał TV, czyli ekstremalnie rzadko ? zagadywał. Miałem jako takie poczucieprzynależności i jako takie towarzystwo, ale do biura ciąg był straszliwy. Tambyło życie, tu wegetacja.
Wiec wyglądało, żenie doceniam starań. Ale stary nie ustawał w zalotach. Dobrze było, nie byłoźle, ale się wychodziło prawie co dzień. Się wracało późną taksówką. W stanie.Co starego smuciło. Ale twardy był. Namawiał na leczenie, na leki. Się słuchało, się przytakiwało, się nawet chciało spełnić życzenia, się jakoś niemogło.
Że się wychodziło za często do biura, przydarzyły się te nieszczęsne dwa szpitale. Dwa razy podziesięć dni. Na P5. nie na moim ulubionym P4. mimo licznych perswazji inalegań ? nie chcieli tam zainstalować. Tam przenieść później. Trwałem napiątce. Jako pijak i samobójca niedoszły, więc słaby.
Szpitale też są słabe raczej. Leczenie takiego palanta jak ja powinno trwać według nich jakieśpięć sześć tygodni. Żeby ustabilizować, podleczyć, a nawet wyleczyć, odwieźć odzłych zamiarów i głupich myśli. Ojciec dalej był mi ostoją i czuwał nad moim specyficznie pojmowanym, przeze mnie artykułowanym dobrem. Wychodziłem więc podziesięciu dniach. Żeby jechać do stolicy i rozliczać. Żeby dbać o sprawy firmy. Żeby coś ruszyćrozruszać. Żeby zaplanowane działania wykonać. Żeby dalej planować. Żeby nietylko mentalnie i fizycznie, ale i finansowo zawodowo profesjonalnie stanąć nanogi. Ja tam swoje wiem, tak całkiem to ja stanąć na nogi jeszcze nie mogę. Nie teraz. Więc leżę? Ale nie o tym, nie o tym. Jeszcze nie.
Nie pamiętamdokładnie, czy już po pierwszej, czy w trakcie drugiej, czy zahaczyłem swojąwizytą w szpitalu o Twoje wakacje, na które mieliśmy jechać razem. Planowaliśmy namioty Mazury campingi. Planowaliśmy, jeszcze pod koniec czerwca ? nasze pierwsze wspólne trzeźwe raczej wakacje. Czas, który miał dać wytchnienie od korporacji Tobie, mnie poczucie bliskości i obcowania z Tobą.
Pojechałaś nad morze. Wiem, że podczas Twoich wakacji nocowałem też w warsztacie, bo pamiętam,że zadręczałem Cię esemesami. Wiem, że były dni spokojniejsze, były bardziej burzliwe. Wiem, że różną miałaś pogodę. Wiem, że odpoczęłaś mimo wszystko i nadobre Ci wyszło. Mnie to na dobre nie wyszło. Wtedy miałem najbardziej dolegliwą świadomość straty. W tamtych dniach.
Podczas pierwszej, czy podczas drugie wizyty w Krychnówku namówiłaś mnie, żebym jednaknie rezygnował? Żebym ciągnął kwestie projektu, firmy, dotacji. Ja się jużwtedy poddałem. Przekonałaś mnie, leżącego na łóżku szpitalnym, że warto wyjśći zawalczyć. No to wyszedłem i zawalczyłem.

0Shares