Bieg na Rysia
Oglądam namiętnie BBC. Najbardziej interesuje mnie pogoda. Szczególnie ta w Australii i wschodniej Azji. Dlaczego? Przepraszam bardzo, nie wiem. Podobnie nie wiemdlaczego uważnie wsłuchuję się w wywiady z angielskimi politykami, byłymi oraz obecnymi. Mówią o sprawach, które nie wiele mnie obchodzą. Po co słucham? Rozsądnie mówią? Mówią po angielsku. Języku, do którego mam pewien sentyment.
Żeby jednak niepopaść w jakiś rodzaj schizofrenii (za późno, za późno), że oto żyje w Polsce,a medialnie jestem na wyspach, jednocześnie słucham polskiego radia. Niestetyo dbiornik słabo łapie trójkę, wiec słucham jedynki albo stacji która nadaje tylko muzykę klasyczną. Jednak kilka słów po polsku zawsze padnie. Podczas tegowszystkiego czytam a czasem uczę się hiszpańskiego czy niemieckiego (to znaczy stworzyłem sobie możliwość i warunki do uczenia się, co do samego procesu dydaktycznego, to nie bardzo?). Chyba muszę się wyciszyć na czas jakiś, boprzesadzam. Waruje? Dawno zwariowałem?
Jako najlepszy sposób na wyciszenie i jednocześnie powrót do formy znalazłem bieganie i jazdęna rowerze. Bo zimą formę wyraźnie zaniedbałem. Jesienią i zimą ani babie lato,ani święta, ani praca ochraniarza, ani prowadzenie własnej (fikcyjnej)działalności gospodarczej (usługi fotograficzne) – nie uchroniły mnie przed formy utratą niemalże całkowitą. Lato miałem depresyjne, jesień przygnębiającą, zimę magiczną, ale wyczerpującą. Wiosna będzie należeć do mnie. Będę jeździł rowerem. Będę biegał. Będę spacerował. Siedział na murkach i wisiał na trzepakach.
Rower przezimował na balkonie co nie mogło przysłużyć mu się w jakiś specjalny sposób.Sprawdziłem, niby działa. Ale tylko niby. Jedna dętka do wymiany. Naoliwić też.Więc zanim zacznę sezon rower pojedzie do Pana Ryśka na Niedziałkowskiego. On go przywróci do wiosennej formy. Za oknem jakby wiosna. Jest sobota. Siedem stopni Celsjusza (tyle będzie w ciągu dnia, teraz, kiedy piszę te słowa, jest chłodniej, jest jakby nawet mroźniej). Lekki wiatr. Ale słonce! Słońce panujące niepodzielnie! Niebo rozsłonecznione i bezchmurne zupełnie! Świat rozświetlony prześwietlony zabielony wyblakły a jednak kontrastowy. Dzwonię. Dzwonię! Jestrano, ale ktoś odbiera. Warsztat? Naprawa rowerów? Nie, mieszkanie, ale może japana poinformuje. Poproszę. Otwarte dziś w sobotę? Otwarte. Otwarte! A odktórej? Od siódmej radno. Od siódmej rano! Do? Do trzynastej, a właściwiedwunastej trzydzieści.
Wyłuskałem rower zbalkonu i jadę. Teraz jadę. Właśnie jadę. Znaczy najpierw na stację benzynową,tam prowizorycznie tymczasowo napompuje koło, potem pojadę. Pan Rysio wymieni.Pan Rysio naprawi. Pan Rysio jeśli chodzi o rowery może dużo. Pan Rysio jeślichodzi o rowery może prawie wszystko. Więcej, Pan Rysio jeśli chodzi o rowery może literalnie wszystko!
Jako że biegamrano, a rano nie pobiegłem, to teraz będę jeździł. Jednak nie ukrywam, żeciężko jest mi pogodzić pewne dwie zajmujące fascynujące ulubione czynności. Mianowicie niełatwo mi jednocześnie jeździć na rowerze i pisać ten na przykład tekst. Wiem, da się to zrobić, wszystko da się zrobić. Można trochę pojeździć,wrócić, trochę popisać, wyjść, pojeździć, popisać, pojeździć, popisać? Jest jeden mały szkopuł. I jedno i drugie wciąga mnie do tego stopnia, że nijakprzejść gładko w czynność odmienną.
Nie pobiegłem dziś, bo się porannego zimna wystraszyłem. Nie oszukujmy się, lato to jeszczenie jest. Więcej, zima się nie skończyła. Więc strach. No i jeszcze to przyzwyczajenie wyrobione miesiącami marazmu i umęczania, że się leży do dziewiątej a potem leży do dziesiątej a potem leży do jedenastej a potem leżydo dwunastej a jak już się wstanie to wychodzi nie koniecznie biegać. Albo siębiegnie, ale nie koniecznie w biegowym obuwiu, w biegowym tiszercie, niekoniecznie na czas, nie koniecznie na dystans.
Pan Ryszard jest cudotwórcą i człowiekiem o wielkim sercu. Udałem się do niego żeby wymienić dętkę, z której uchodziło powietrze. Kiedy wszedłem, Pan Rysio naprawiał właśnie rower jednego dżentelmena. Wszedłem, usiadłem na taborecie i patrzyłem. Z moich obserwacji wynikało niezbicie, że dżentelmen ma problem z pompowaniemkoła. Niby nic wielkiego. Wkładam, mówi, tę pompkę, próbuję, powietrze zamiast wypełniać wnętrze opony ? uchodzi. Pan Rysio wkroczył do akcji. Popatrzył, pomacał, zagadał coś do siebie bardzie niż do dżentelmena. Podczas tychwszystkich czynności zwracał się do dżentelmena w sportową kurtkę odzianego człowieka kolo pięćdziesiątki ? doktorze kochany. A więc doktorze kochany tuwystarczy w tej oto pompce końcówkę wyjąć, zamienić strony, włożyć, o widzidoktor kochany i już będziemy pompować. I zaczął pompować . Idzie? Zapytał doktor kochany. A jak może nie iść, doktorze kochany, idzie! I już jest!
Zadowolony dżentelmen opuścił norę (bo zapomniałem dodać, że zakład to mała ciemna zawalona wszelkiego rodzaju rowerowym barachłem nora w nędznej budzie). Wie panszanowny kto to był, kto to był ten pan! Tak, nie wiem, słucham? Sam szef całej radomskiej kardiologii, całej kardiologii, i on się mnie pyta, ile za to pompowanie, szef całej kardiologii, panie!
Zostaliśmy sami i ja że tylko ta dętka. On zaczął ją zmieniać. I podczas wymiany dętki natknąłsię na kilka innych defektów (oldskulowy rower z Niemiec kupiony na Allegro za 250 złotych nie może być doskonały). I Pan Ryszard zanim zaczął wymieniać wadliwą dętkę, mamrocząc, zaczął owe defekty eliminować sprawnie ibłyskawicznie. Ucięliśmy sobie małą pogawędkę. Podpytał mnie skąd ja i jak. Jamu w skrócie, że stąd i stąd. Ojciec tu, Matka tam. Tam? Pan podejdzie ze mnątu, do ściany. Podszedłem. Na ścianie zdjęcia Pana Rysia reperującego rowery wChicago. Pan Ryszard przy swoim Chryslerze. Pan Rysio z żoną nad rzeką a w tlepanorama wysokościowców. Pan Ryszard na sofie w koszulce z flagą i napisem USA.
Dyplomy.Wyróżnienia. Pamiątkowe wpisy. Wszystko w norze.
Skończyło się natym, że wyjechałem całkiem innym, dobrym, naprawionym, gładkim, sunącym jak pomaśle rowerze. Zapłaciłem za wymianę dętki. 30 zł.
Jednak jesteśmy umówieni na jeszcze inną rozmowę, może inny deal. Niebawem?Ja zwietrzyłem okazje, Pan Rysio ? interes. Tak też można.
Więc, co o tym myślisz?