Po śniadaniu w niedzielę powierzono mi, wraz z czterema innymi kolesiami, obowiązek zmywania czyszczenia podłogi w jadalni. Polegało to na tym, że mokrym mopem przemieszczałem błotniste smugi z jednego miejsca w drugie, najlepiej tak, żeby pozostały pod stolikami i nie były zbyt widoczne. Po tej karkołomnej operacji od razu na mokrą posadzkę weszły wycieczki przemierzające budynek w te i nazad. A że z jadalni, za barem, obok kuchni było drugie zejście na dół na parter i wyjście na powietrze, wycieczki były liczne. Że przychodzili z dworu, mieli brudne buty. Podłoga zaraz usiana była licznymi śladami tej aktywności.
Znów spotkałem Anie. Znów mówiła, że nie. Że nie wytrzyma. Opowiadała, jak jest jej chujowo. Że dostała pokój z jakąś bezzębną heroinistką z dzieckiem i panuje tam taki burdel, że nie ma jak się ruszyć, nie mówiąc o rozpakowaniu i poukładaniu jakoś rzeczy. Dziecko rano w nocy o północy drze się i spać nie daje.
Zewsząd dobiegała jakaś tania hiphopowa muzyka. Jakiś słaby rap.
Od rana panował chaos związany z tym, że ktoś miał załatwić film i nie załatwił. Oczywiście był to powód do zwołania społeczności i wszyscy pognaliśmy do sali sanktuarium Pana Marka i tam oni, kurwa społeczność, zaczęli dyskutować kwestie brakującego filmu. Jakiego? Nikt nie potrafił podać tytułu. Filmu nie było. Ale ktoś się zgłosił, że ma inny. Ktoś inny, że jeszcze więcej ma, że i płyty, i na innych nośnikach. Więc ok. Film jest. Film będzie. Nie wiedziałem tylko, dlaczego w związku z jakimś filmem jednego gościa, filmem, którego w dodatku nie ma, trzeba zwoływać zebranie. Przy okazji nie obyło się bez setek kurew, kutasów i dziwek. Ale wyjaśniło się. Mnie się przejaśniło, jak okazało się, że afera z szukaniem tego filmu to było na prawdę wielkie halo. Bo oto po południu, po obiedzie zaczęli nas spędzać z miejsc, gdzie się akurat znajdowaliśmy do tworzącej jedną wielką salę z jadalnią komnaty telewizyjnej, gdzie na wielkiej plazmie nie to że mogliśmy, my wszyscy literalnie musieliśmy ten film oglądać! Nie ma przeproś. Nie ma inaczej, wszyscy razem! Integrować się! Jakaś żałosna komedia amerykańska trzeciej kategorii bez jednego znanego czy czytaj zdolnego aktora. Dlaczego ja to ?muszę? oglądać!? Takie są zasady? Nie wolno się izolować, zamykać w sobie, szukać samotności; jeśli czegoś takiego ci trzeba, zwołujesz społeczność, oni ci tłumaczą, że jesteś uzależnionym od leków i alkoholu czubkiem, dorzucają kilka epitetów oraz mocno podstarzałych już pretensji i po takiej lekcji wychodzisz z sali konferencyjnej szczęśliwy i gotowy do oglądania tego wspaniałego filmu z największą przyjemnością. Kochasz już też społeczność.
Wieczorem mecz, który też ?musisz? obejrzeć. Kocham futbol i fakt, że nie kopałem piłki na poważnie jakieś piętnaście lat niczego tu nie zmienia. Niemożność uprawiania sportu czynnie, kompensuję sobie oglądając dobre mecze. No, nigdy nie wiadomo, czy mecz będzie dobry, czy będzie kiepski. Wybierając jednak oglądanie od czasu do czasu w TV spotkań Ligi Mistrzów i imprez typu Mistrzostwa Świata czy Europy, zamiast wybierania się co tydzień na stadion Radomiaka, szanse, że trafie na coś ?dobrego? radykalnie zwiększam.
Więc lubię oglądać, ale nie lubię musieć oglądać! Jak można mi było tak obrzydzić jedno z ciekawiej zapowiadających się spotkań!? Holandia contra Portugalia jeszcze w fazie grupowej, kurwa, taki mecz, ale pognany na sale, patrząc w TV, bo muszę, nie widziałem nic, nie słyszałem nic, no, jeśli chodzi o fonię, to słyszałem, ale nie komentatora na przykład, tylko pochlipywania Ani, która stanęła koło mnie i narzekała dalej, oraz komentarze do meczu wygłaszane przez zgraje ignorantów i chamów. Odechciało mi się Euro, odechciało mi się wszystkiego?
Od święta pozwolili zostać pięć minut dłużej. Ale nie zostałem. O pół do jedenastej wieczorem poszedłem do pokoju. Wgramoliłem się na pięterko (przydzielono mi górę na piętrowym wyrku) i poszedłem spać. Jutro poniedziałek. Zasnąłem zdrowo i śniłem?
Cdn
Więc, co o tym myślisz?