One więcej
Zabrzmi jak zabrzmi: moje dziewczyny piły więcej ode mnie. Postaram się to udowodnić, okazać. Wyjdzie jak wyjdzie: intencje mam szlachetne. Nikomu nic się nie stanie, a ja rozprawie się z kawałkiem przeszłości. Może trochę pokrętnie, może nie wszędzie sprawiedliwie, ale będzie. Piły więcej! Oto założenie: na różne sposoby, ale więcej. To znaczy tak, ja pijałem ciągami, niebezpieczniej, problemowo. One pijały może częściej, może niezauważalnie rzadziej, może więcej z tymi ?innymi?, (ja już na tym etapie, że piłem, mogłem pić sam?) może mniej problemowo, może co innego, może mniej, ale więcej. Jednak więcej.
I jedziemy za zeszytem. Wszystkie moje (najpiękniejsze) dziewczyny piły. Dużo. Wszystkie moje najpiękniejsze dziewczyny porzuciły mnie z powodu picia. Mojego.
Po kolej. Halina. Jej zabójczy i zarazem rozpoczynający moje życie erotyczne pocałunek. On przydarzył się na bibie. Na grubszej popijawie. Na jednym z wielu naszych ?chlań?. A że Halyna była o rok starsza? A że inicjacje tak alkoholową jak i seksualną miała już za sobą (jak dawno? Chyba już jakiś czas?).
Ten pocałunek? No, nie byliśmy trzeźwi. Daleko nam było do trzeźwości. Byliśmy upierdoleni w trupy (bardzo radosne i odczuwające trupy).
Halina wiedziała jak się alkohol ?je? i do czego on służy. Że Halyna o rok starsza i z prowincji, z tak zwanego Zwolenia, gdzie pije się więcej, a jeśli nie piję się więcej, a pije się więcej, to pije się inaczej ? zazwyczaj co innego niż w mieście, w tej dziedzinie życia dziewictwo traci się wcześniej ? Halyna pocałowała mnie pierwsza. I chwała wieczna jej za to. Później było już tylko ciekawiej, tylko przyjemniej, tylko lepiej. Znaczy pod względem całowania, znaczy pod względem erotycznym. Pod innymi różnie bywało?
Halina piła jak smok! Piliśmy niefrasobliwie.
Podczas tego pocałunku doznałem boskiej iluminacji. Byłem pijaniutki, ale założę się, nie może przez powyższe być inaczej- Halyna wypiła więcej. To był jeden z pierwszych moich razów. Jeśli chodzi o wódkę. Zaraz potem literalnie ?pierwszy? jeśli chodzi o sex. Podobna wagowo (jeszcze byłem drobniutki), starsza o rok, bardziej doświadczona ? musiała wypić więcej. W ogóle piła więcej. Na sto procent. Zabierając mnie do krainy wiecznej (no, kilkuletniej) szczęśliwości nie grzeszyła trzeźwością. Wlała w siebie sporo. Więcej niż ja. Piła więcej. Więcej niż ja. Nie tylko na początku. Oboje piliśmy coraz więcej. Zwykła arytmetyka. Jeśli ona piła więcej na początku?.
Później stancje. Wymarzone miejsce do picia. I do ruchanka. Pamiętam pijany wieczór czy noc, kiedy na jednej stancji była i Halyna (już była) i Kasia (wtedy obecna) i nazywałem je odwrotnie, całowałem jedną nazywając imieniem drugiej, przesada mała, były jednak i takie wieczory noce, wieczory noce które były wynikiem spożywania, nie tylko przeze mnie, one piły więcej, na stancjach wszyscy pili dużo, wszyscy pili więcej, a moje dziewczyny, i nie moje dziewczyny, piły więcej, się piło, się piło na potęgę.
Są co prawda jeszcze internaty. Są, ale tam jednak jakieś spięcie, kontrola. Na stancjach pełen luz i nawet atmosfera seksem ziejąca. I alkoholem. Bursa aseptyczna i strzeżona. Stancja oaza wolności. Alkohol. Alkohol. Alkohol. Halyna za stanik nie wylewała. Ja raczej w knajpach. Ale łóżko łączyło nasze nałogi w wynajętym mieszkaniu. W wynajętych mieszkaniach. I piliśmy równo. To znaczy musiało być tak, że ona piła więcej. Co innego mogę powiedzieć teraz.
Czy mnie rzuciła? Czy mnie rzuciła z powodu alkoholu? Jaka może być odpowiedź po powyższym wstępie. Tylko pozytywna. Chociaż wtedy, w tamtych latach, między nami było to trochę bardziej skomplikowane. Żeby wytłumaczyć zbliżyć temat: rzuceni (może tak) w wir alkoholowo towarzyski, rzucaliśmy się na innych biesiadników, nie znając jeszcze zmór i demonów zazdrości, rzuciliśmy się razem w niewierność, która dla odmiany wyrzuciłam nas z pieleszy statusy pary? Rozeszliśmy się jakby się samo rozeszło. Ot tak. A jednak ona rzuciła, a piła więcej.
I przyszła Kasia. Moment przełomowy impreza na Borkach. Dużo alkoholu. Ja już starszy o trzy lata znów byłem o rok młodszy od dziewczyny z którą przyszło mi ?chodzić?. Z którą przyszło mi pić. Piliśmy nonszalancko.
Kasię poznałem będąc pod mocnym młodocianym ciągle toksycznym działaniem alkoholu zabranym zakochałem się z wzajemnością. I piliśmy. Piliśmy, bo się kochaliśmy. Piliśmy, bo towarzystwo. Piliśmy, bo problem z Łołczanem nie wyjaśniony. Piliśmy bo ten chłopak, ciągle chłopak Kasi, był moim kolegą i ? nie bójmy się tego powiedzieć ? guru. Piliśmy dużo bo był to okres kiedy piło się dużo. Piliśmy w Radomiu, Warszawie, Jarocinie, Środzie Wielkopolskiej oraz wielu innych miejscach. Piliśmy u niej, u jej matki, u mnie. Piliśmy w każdym radomskim barze. Piliśmy dużo, ale ona piła więcej. Piliśmy najwięcej piwa wina i drinków. Jak wcześniej z Halyną wódkę, tak teraz inaczej. Pieniądze były. Się piło. Kasia piła jak orka! Co by nie mówić, zachowywała przy tym cała swa urodę, ciepło i urok?
Raz pojechaliśmy do Warszawy. Do rodziny Kasi. Młodszy brat cioteczny ? niedojrzały metalowiec, jakieś pomniejsze rodzeństwo? Rodzice of course. Się spało z Kasią na Ursusie. Się jeździło po Warszundze i co się robiło? Się piło. Potem liczne urodziny imieniny i inne przyjęcia weselne. Wszystko suto zakrapiane alkoholem. No tak, prawda, to piłem częściej i bardziej problemowo, czyli wypadało by, że więcej, ale z perspektywy czasu, jakby w obronie, ale przecież nie ?po co mi ta obrona, jeśli już prawie po wszystkim, za późno, nie ma co robić dziecinady ? dla zwykłej uczciwości, więcej?
Rzuciła mnie z powodu alkoholu. Mojego alkoholu, wypijanego prze ze mnie. Chociaż zawsze podejrzewałem, że rzuciła mnie tak na prawdę dla tych ?innych?, którzy wiem że byli. Ale alkohol był zawsze ? jako przyczyna też ? na podorędziu. Pasował idealnie. Jako wytłumaczenie tego kroku. Oj kroku, który mnie zmógł. I rzeczywiście wtedy zacząłem pic. I mogło być tak, że piłem więcej, ale nie wcześniej. Wcześniej piłem mniej, i tego się trzymajmy.
Kasia jeśli rzuciła mnie dla innego innych to on oni też pili. Może więcej ode mnie. Kto wie. Picie piciu nie równe. Pijacy różny od pijącego.
I mało o tamtym czasie wiadomo. Kto kogo rzucił, kto więcej pił. Ona odeszła. I ja popłynąłem. Wysoko popłynąłem. Tak wysoko, że spadłem z okna. Takie niby, niby pierwsze samobójstwo. Potem już za każdą dziewczyna, za każdym razem, przy okazji każdego rozstania już se podobne popełniałem. Aż teraz taki jestem rozpędzony, że więcej se popełniam niż nie popełniam. Z miłością z Kasią piliśmy, acz destrukcyjnie. Mieliśmy to we krwi. Ale gdzie to? Do rzeczy, do rzeczy?
Po Kasi były krótkie romanse i tam też się piło. Czasami dużo. Czasami one więcej, czasami one więcej. Monika, Ewa, Agata, Magda itp. Itd. długo trwała Ania, ale na dziwnych innych warunkach. Na niedomówieniach i mitologizowaniu rzeczywistości. Na fałszowaniu naszej historii. Tak jechaliśmy braciszkiem i siostrzyczką, piliśmy, a jakże, Ania więcej, z tego powodu, ze młodsza i posiadająca większą ilość znajomych w ?sile? wieku. Pojawiła się Łuczniczka, wypiliśmy nie raz, jeszcze szybciej niż się pojawiła ? wzięła i zniknęła. Jakieś pojawienia jeszcze były, przelotne. Później Kurczak Edyta. Nazwiska nie pamiętam. Chciałbym ją znaleźć zobaczyć, nie koniecznie żeby pić. I tak wypiła by więcej. Piliśmy. Edyta z Przysuchy, znowu te satelity? I tam się piło więcej i inaczej, czasem zakąszając grzybkiem. A w grodzie też gdzieś pomieszkiwać musiała. Stancje stancje stancje. Alkohol alkohol. Edyta piła, i pić musiała nawet więcej niż ja. Bo Edyta, choć już o rok młodsza, to jednak więcej. Takie zdrowie, wychowanie, styl bycia. Piliśmy upojnie acz podejrzliwie. W Radomiu i całym województwie. W parkach, skansenach, kościołach, synagogach, trawnikach i ruinach zamków,centrach rzeźby gdzie warsztaty, podczas których piliśmy. Ja dojeżdżałem, więc jakby mniej, Kurczak więcej. Rozstaliśmy z powodu alkoholu, który piłem ja, bo tak mnie raz poniosło, że pojechałem do Kozienic do innej koleżanki, Anny (chciałbym ją zobaczyć odnaleźć, nie chleć) i z nią piliśmy i malowaliśmy garaż, i ona piła jeszcze więcej niż Edyta, a na pewno więcej niż ja. Zdrada. Trwało to jak zwykle około dwóch lat i się rozpieprzyło. Przez alkoholizm. Mój. Nadal bywało różnie.
Aż za sprawą starszej siostry (siostry, z którą piłem, i ona jakby więcej, bo ja się wstydziłem) pojawiła się Dorota. Pojawiła się mocno zakrapianym momencie, w knajpie, podczas spotkania w więcej osób. Potem się pojawiał w okolicach Sabatu, wiem, że ja piłem, a czy ona więcej? Skoro wcześniej ?chodziła? z Mariuszem, który nie wylewał? Pewnie podpijała i wtedy i już kiedy więcej ze mną, przy mnie zawsze alkohol, więc skoro ze mną, i z alkoholem chodziła. A taka przecież młodziutka? Piła. Ile? Na pewno więcej. A potem? Potem moje towarzystwo z Wańkowicza. Imprezy. Później jej spadek po Babci. Mieszkanie wspólne razem pierwszy raz samodzielnie nie martwiąc się starymi. Się piło. A potem? A potem jej prace w różnych knajpach: w Warszawie, gdzie w końcu trafiliśmy (tam towarzystwo Dorotki, ze szkoły aktorskiej, się rozumie samo przez się, że się?), dalej Irlandia i praca w knajpie, w której na dwie zmiany, i jak po skończeniu pierwszej to na początku jeszcze rzadko i nie zawsze, to po drugiej zmianie obowiązkowo i codziennie, taki klimat, takie zasady, taki styl, taka praca ? piła dziewczyna wieczorami w pracy, jeśli nie przymus, to przyjemna zasada. Piła z pracownikami innymi, nie ze mną, co tym bardzie bolało, bo się wyczuwało miało świadomość, że tam coś na rzeczy, że nie tylko ,mnie ta Dorotka tak pasuje, że pasuje jeszcze komuś, kogo w ogóle nie obchodzi, że ja, bo to ę ą Amerykanin. Wina, rozkochała się Doro w winach. I piła. Piła więcej niż ja. Bo jeśli ja ciągami i później struty do pracy ? a tak było ? to piłem dużo ale tylko podczas ciągu. Dziewczyna codziennie. Czasem mniej czasem więcej, ale codziennie. A to dużo. To więcej. To więcej niż ja.
Rozstaliśmy się powodu moich oczy zamknięcia na jej zmieniające się potrzeby. Tkwiłem w swoim transie alko i nic nie widziałem. A inni widzieli. I jeśli nie Amerykanin, to Włoch. Zawsze jakiś. Wystarczyło żeby mnie sprowokować. Dobrzy ludzie donieśli. Zrobiłem karczemną awanturę zakrapianą i tyle. Poszedłem. Wróciłem. Wróciłem do pustego pokoju. Pozostało dzwonić prosić o walizkę i jechać na kupionym przez Grzyba bilecie. Jechać znaczy lecieć. Wracać. Się wróciło.
Posucha, posucha, posucha. Wtedy zaczęło się to, co teraz dało znać o sobie tak dolegliwie! Czyli nic. Jeśli chodzi o dziewczyny, to nic. Czy mogłem przypuszczać, że jeszcze wszystko przede mną? Wszystko najlepsze i najgorsze przede mną? Nie mogłem, wtedy już w nic nie wierzyłem. Ale jechać musiałem. Piłem mniej, więc nawet jakby jakby jakaś, piłaby i tak więcej, bo ja prawe nic. Skoncentrowałem się na wyjeździe. Gdzie jechać, jak jechać? Po co, jeszcze maiłem, jeszcze się z bankami i sądami nie rozliczyłem, jeszcze miałem zarabiać i słać. Ale nie, wtedy gorzej! Teraz raz na jakiś czas zdarzy się kryzysowa narzeczona czy inny w tym stylu ratunek, dobre słowo czy coś, a wtedy ? totalna posucha. Lepiej do tego nie wracać? Z Dorotą piliśmy wszelako. Zdarzały się na kacu poranne południowe kłótnie o ?dzień wczorajszy?. Piliśmy i z pompa i skromnie. A już jak Doro pojechała na trzy miechy do Stanów, ja piłem, znaczy z kolegami, i tutaj raczej problemowo.
A kiedy z Doro w Wawie, to przecież też ja z Justyną. Nie do końca ?moją? ale tak bardzo Dziewczyną. No to była bajka i magia. I na początku Justyny się w ogóle nie piło, bo ciastingi i tam kawa herbata, ale samemu się piło, i jak się zdecydowało po jakimś czasie na pierwsze u niej biesiadowanie, na pierwsze w dom wstąpienie ? to się wcześniej, dla kurażu, nawaliło. I potem tak już zostało. I się piło. Nie mało. I tutaj muszę się ugiąć pod czekającym mnie na krawędzi jaźni ciężarem faktów ? otóż Justyna, kiedy ja odwiedzałem na Czerniakowskiej, co tu dużo mówić, piła dużo, chyba że się mylę, i piła więcej niż ja, ale jednak piła mniej? Często sama kupowała, taksówka, nocny, mieszkanie ? ale mniej. Więcej chciała słuchać, przytulać się i te rzeczy. Ten wyjątek- jak to mówią ? potwierdza tylko regułę. I ta bajka jak wszystkie skończyła się (choć jakoś miała trwać) bo za dużo alkoholu. Mojego. I nie mojego. W ogóle.
Się pojechało i jakoś zaraz poznało Czeszkę Janę i znowu było pod ?tym? względem dobrze, i piła więcej także. No rozrywkowa dziewczyna. Jedyna którą tu opisuje, co nie może zdementować ilości swojego picia. Nie zna języka. Ten jej czeski, te „jesce” „jesce” podczas… Nie wiem Kurczak, czy żyje i gdzie, ale z tego jakże miłego stadka raz że żyją wiem wszystkie i że czasem czytają. Mogą zaprzeczać. Wypierać się, mylić, kluczyć, inną prawdę przedłożyć. Zapierać się, że w ogóle stosowały. Jak ostatnia, o której mowa później. Cóż?
Podczas gdy znałem w Anglii Janę, poznałem też Asie, i jakoś w tym samym terminie postanowiłem odezwać się do Izy. Tak się złożyło. Kiedy lądowałem w Wawie i biegłem do Aśki już byłem pod wpływem, ale ten pierwszy raz w lutym, kiedy dzień wcześniej pożegnała się robotę w ?ciuchach? ? dogoniła mnie pod względem wypitego już szybko, już na Nowym Świecie byliśmy równo „ten tego”, poszliśmy do hotelu gdzie dalej, tam spędziliśmy upojny wieczór, tak się zaczęło. Potem zacząłem przyjeżdżać, i nawet jeśli piłem sam wcześniej więcej, zaraz się zrównywaliśmy, nie powiem, też dziewczyna potrafi. Nie wiem co jest z Izą, próbuje (nieudolnie, no, przynajmniej myślę o tym, że zamierzam, od roku już) się skontaktować, ale widać nie ma szans. Nie dane mi? Iza lubiła, ale z powodu prowadzenia auta, które ruszało z piskiem, drinkowanie było niedozwolone, czasem wykluczone, więc jedynie kiedy zostawała na Solskiera na noc w domu, to wtedy coś razem i ona więcej. O czasach szkolnych nie wspominam, o czasach szkolnych było przy okazji Halyny. Z Izą piliśmy w zadumie i ciszy, to znaczy ja piłem, ona miała ten samochód w ciągłym ruchu. Jednak, tak czy tak, Iza piła więcej.
Sia często piła więcej, często wychodziła sama, i tam łoiła, w domu czasem coś było, lubiła winko z Olą, lubiła winko z Żukowskiem, w ogóle lubiła czasem z tym czy tym spośród znajomych, a tych jej się nazbierało aż nadto, poza tym wychodziła wychodzić lubiła do knajp, a już jak tej Pradze, setki nowych miejsc, nowo otwartych knajp, a jeszcze cyklówki, wyprawy z dziewuchami z pracy, ze znajomymi w Wawra, jeszcze podczas studiów, wiadomo, warszawka, także dużo, często więcej niż ja. O tak. Ale się wypierała! A przecież popijaliśmy z nonszalancją, z uczuciem, z zachwytem i z powodu wiecznego Się wyczekiwania. Z dezynwolturą chleliśmy.
Ja piłem jak małpa, jak zwierz dziki, jak koń ?a Sia, a wcześniej one, jakby nie, mimo wszystko, a może na przekór i nieświadomie nawet, więcej. Jak piłem tak i się zachowywałem, jak świnia czasem. Harczałem, jęczałem, wyłem, rzęziłem, krzyczałem na jawie i przez sen! Najbardziej bolało, że na moje ?to przecież normalne po pijaku?, ona: ?jeszcze nikt spośród tych, z którymi spałam, nie wył i mędził tak w nocy przez sen?. Tak, jakby znowu tylu ich było?.
Asia rzuciła mnie z powodu picia. Mojego. Jeden telefon i zakończyła moje stołeczne życie, moje życie erotyczne, moje życie w wielu innych pasmach, o których nie będę wspominał, by nie pokazać, że tracę ducha.
One raczej nie. One grzecznie. Wiadomo, jak się tyle pije, jak się pije więcej ode mnie i jest się w dodatku dziewczyną (najpiękniejszą), no nic, trzeba się kontrolować. Maskować swe picie wdziękiem. Mimo tego, że piły więcej, umiały się zachować, nerwy na wodzy (do czasu), emocje na postronku, klasa, szyk i dobry styl. W końcu najpiękniejsze. Ale więcej, więcej piły?.
Teraz jestem sam i żłopie sam. No, czasem mam towarzystwo. Nie mam kogo posądzić o to, że wali więcej (e, mam?). Jednak z przeszłością jest inaczej, z przeszłością mogę zrobić wszystko, robię.
Koniec
15.08.12
Więc, co o tym myślisz?