JESIENNY SPACER POETÓW
Drzewa jak rude łby barbarzyńców
Wnikały w żyły żółtych rzek
Biało się kładł popiołem tynku
Wtopiony w wodę miasta brzeg
Szli po dudniącym moście kroków
Jak po krawędzi z kruchego szkła
Pod zamyślonym grobem obłoków
Po liściach jak po krwawych łzach
I mówił pierwszy: ?Oto jest pieśń,
która uderzy w firmament powiek?.
A drugi mówił: ?Nie, to jest śmierć,
którą poczułem w zielonym słowie?.
Krzysztof Kamil Baczyński
Paździeik 1942
Więc, co o tym myślisz?