Praca dla eurosceptyka
Dwudniowe wczasy i po nich powrót do pracy niepewny. W sensie, że czułem się jeszcze niepewnie. Ale życzliwi ludzie i ułuda, ze jest źle, znaczy panikowanie, że jest ciągle niedobrze, kiedy, w rzeczywistości nie jest już całkiem źle, i jeszcze to, że praca naprawdę do rany przyłóż, to wszystko sprawiło, że powrót nie był straszny. Przeciwnie, radosny się okazał. Przyjemny.
Ale jednak podczas roboty – refleksja. Dlaczego? Dlaczego tu znowu siedzę i dlaczego refleksja? Siedzę, bo tak ma być. A refleksja? Refleksja, że nie jest tak źle. Że nie jest tak źle, bo jest całkiem dobrze. A refleksja taka na pewno dlatego, że wcześniej te wczasy i próżniactwo. I wyrzut sumienia. Bo wczasy na pracodawcy jakby wymuszone.
Pracuje i nawet znajduje moją prace jako atrakcyjną. Spoczywanie dupą osiem godzin dziennie (bez łikendów) na barowym stołu i słuchanie ulubionego radia przez słuchawki telefonu, na który czasem ktoś znajomy napisze lub zadzwoni, takie siedzenie nie jest najgorsze. Znam gorsze sposoby spędzania czasu. Nawet darmowe. Za to siedzenie mi się płaci. To, że jakoś od czasu do czasu cos mniej lub bardziej intensywnie robię rękami, to za urozmaicenie uznaje raczej jako atut niż mankament. Urozmaicenie. Zajęcie. Nie nudzi się. Słucham radia. Albo medytuje. I to i to dobre. Mało meczące. Jeśli człowiek nie zmęczony. Nie doradzam pracy na zmęczonego. Wtedy każda praca jest do dupy. Bez wyjątku.
W siedzę i słyszę w radio audycji. Akurat pytają o Unie. Czy po dziesięciu latach głosowałbyś na tak, czy na nie. I dzwonią. I mówią. I czasem strach i rozgoryczenie bierze.
Większość jest na nie. Uważają, że lepiej by było poza unią.
Teza, że Polska poradziła by sobie świetnie poza Unią Europejską jest odważna i głupia zarazem, bo nikt tego nie wie, a większość rzeczywista zgadza się, że lepszego wyjścia, niż wejście – nie było.
Teraźniejsi przeciwnicy naszej obecności w Unii twierdzą, że wystarczyłoby tylko korzystanie z dobrodziejstw Strefy Wolnego Handlu oraz Układu z Schengen. Jak mniemam, strefa handlu jest o wolnym handlu miedzy krajami unii; układ, w przybliżeniu jest o tym, że ludzie mogą swobodnie w granicach unii przemieszczać się i osiedlać, a tez pracować. Mądrze. I wszystko było by dobrze. Być może nawet by wystarczyło. Tylko, że ja sam nie wiem, czy była, czy jest taka możliwość. Bo strefa i układ to akty prawne, projekty, wspólne idea państw unii, tak?. Najpierw powstała unia, potem one. Ale dobrze, może można było nie wchodząc do unii, jak Szwajcaria i Norwegia, przystąpić do układów i stref. Pewnie można było. I nie można odmówić prawa głosu zwolennikom takich teorii. Tyle że dalej są to teorie w stylu: co by było gdyby…
W Polsce, wydaje się, słuchając ludzi, oglądając TV, jest tak samo wielu zwolenników Unii Europejskiej, co przeciwników. Wydaje się, bo badanie pokazują, że za członkostwem Nadwiślańskiego w unii jest ponad osiemdziesiąt procent społeczeństwa. Przeciwników reszta.
Bo raz dzwoni przedsiebioraca, który dostaje za mało, drugi, które dzieki unii w ogóle ma firme, i jeden psioczy, drugi chwali. Obaj skorzystali, tylko inaczej.
Ech, i pojechałem głosować do grodu a do komisji nie dotarłem. Dwudniowe wczasy były dwa tygodnie temu. A teraz wyszły tygodniowe. Pojechałem tańczyć z dzieckiem w przedszkolu a tańczyłem z wilkami. Wybory jakoś się beze mne obyły. Ja bez tych rzeczy, które straciłem i trace ciągle, też sobie jakoś radzę. Ale nie jest to najlepsza możliwa formuła… nie jest.
Więc, co o tym myślisz?