w Moskwie, może

Już za cztery lata.

 

I skończyło się. Zaczęło się, trwało i skończyło. Było tego troche. Przez miesiąc.

Oglądanie w telewizorze piłki nożnej przez trzydzieści dni z rzędu może skłonić do niejednej refleksji.  Jestem kibicem fanatycznym. Być fanatycznym kibicem znaczy obejrzeć wszystkie mecze mistrzostw. Być kibicem fanatycznym znaczy: oglądając wszystkie mecze mistrzostw świata ulec nie jednej fascynacji a też doświadczyć niejednej wstrząsającej emocji.

Początek turnieju obfitował w niespodzianki: porażki Hiszpanii i Portugalii, później Włoch I Anglii; następnie było bardziej przewidywalnie: w meczach jednej ósmej wygrywały jak jeden mąż drużyny notowane wyżej. W jednej czwartej też. Półfinały to inna historia. Dla niektórych tragiczna, dla innych mniej.

Początek turnieju  skłonił mnie do refleksji o tyle futbolowej, co natury bardziej ogólnej, jeśli nie całkiem pobocznej. Otóż patrzyłem na mecz. Widziałem już kilka spotkań tych mistrzostw.  Wodziłem wzrokiem za biegającymi zawodnikami. Słuchałem i wytężałem wzrok: podczas dobrze zapowiadającej się akcji, wraz ze wzrostem napięcia, kiedy dryblingi i sztuczki przykuwały uwagę widzów, miało się wrażenie – wśród wrzawy i ogólnego podniecenia – że cały świat patrzy na ten kawałek ziemi, na którym piłkarze rozgrywają mecz. Świat to Mundial! Słyszałem multiplikowany w miliony  krzyk  i wiedziałem na pewno, że cały świat „Jest Tam”. Miałem przekonanie graniczące z pewnością, że kiedy piłka od obrońcy do pomocnika, zaraz dalej na skrzydło, dalej do środka i w pole karne pod nogi napastnika, który zaraz ma pokonać golkipera – wtedy w głośnej ekscytacji i ogólnej utracie zdrowego rozsądku, w jednej chwili zawiera się kwintesencja wyjątkowości tego widowiska: świat jest zafascynowany; ludzie są razem w tej euforii; dzieje się magia. Futbol, tylko i aż futbol , jednym słowem.

Zaraz potem piłka nieporadnie wybita wychodzi  na aut. Zawodnicy stają. Jeden powoli idzie w strone futbolówki. Na stadionie nagle panuje cisza. Minął moment ogólnego podniecenia. Emocje opadły. Sportowiec chwyta piłkę. Przymierza się. Ale kogo to interesuje? Tylko mnie… Mijają długie teraz i jakby martwe sekundy. Publika raczej na to nie patrzy. Jeśli  patrzy, to bez przekonania. Pokazywani wtedy w telewizorze fani piłki uśmiechają się do kamery. Machają, pozdrawiają telewidzów. Na staionie króluje teraz atmoswera pikniku, festiwalu. Przez chwile świat odwrócił wzrok od murawy. Przez  moment cały świat zapomniał o mundialu. Przez ułamek sekundy  – tak potrzebny by nie zwariować – cały świat oderwał wzrok, odetchnął, puścił oko, zajął się sobą, odwrócił, spojrzał po sobie, nie na boisko. Świat wtedy dłubie w nosie, zerka w okno, puszcza bąka, zajada i beka;  świat wraca do zajęć codziennych: pracuje, albo chociaż o pracy myśli, kocha się, albo tylko o seksie duma, przyjaźni, nienawidzi, koleguje – tak po ludzku. Jakby mundialu nie było wcale…

 

 

CDN

0Shares