Inne obszary widma
Cóż ja poradzę, że szczęście mi sprzyja? Nie będę się kopał z koniem ani darowanemu w zęby zaglądał. Biorę co dają. Cieszę się tym co moje. Obudziłem się dziś i jeszcze nie wiedziałem. Może już od jakiegoś czasu przeczuwałem, ale rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Wstałem z wyra się jeszcze normalnie, natomiast właściwy dzień zacząłem już jako ucieleśnienie kobiecych fantazji o facetach. Jako gość całkiem trendy.
Tytułem wstępu należy nadmienić: nigdy nie byłem metroseksualny. Z metra cięty, może; metronom był w moich fantazjach erotycznych obecny – na fortepianie; w metrze londyńskim zgubiłem się moim najbardziej malowniczym i dramatycznym zgubieniem w życiu. Metrową miarkę Bauhaus miał Muchozol. Metr wody z pod kila wypiłem na kaca nie raz. Metr drzewa mi potrzebny… i tu zbliżamy się do sedna. Dość szybko, dość wcześnie, ale przechodzimy do meritum. Bo nie ma na co czekać. Wesołą radosną nowinę należy nieść jak kaganiec oświaty – na prędce. Masy ciemne i dlatego smutne, nie ma czasu do stracenia.
Jeśli termin metroseksualny oznacza „dandysa zakochanego w sobie i stylu życia, jaki prowadzi” – to jednak trochę tak. Że żyjącego w wielkim mieście (metropolii) – to nie bardzo, bo ani gród radomski, ani Toruń, ani Cork, ani nawet Warszawka do Londynu czy Tokio się nie umywają. W opinii kobiet, facet powinien być ostrzyżony, ogolony, czysto ubrany i pachnący. Krótko mówiąc schludny. – z tym bywało róznie, bardzo różnie… Metroseksualnego faceta wg badań Ipsos Trend Observer cechuje zarówno siła i stanowczość, jak i delikatność. Mało tego. Jest on niezwykle uczuciowy i pełen empatii. Nie zgrywa macho i nie boi się pokazywać kobiecej strony swojej osobowości. Stanowi dla kobiety idealnego partnera do rozmów i zakupowych szaleństw. Bo metroseksualista nie boi się, w przeciwieństwie do reszty facetów, biegać po centrach handlowych. Lubi eksperymentować ze swoim wyglądem i często stawia na ekstrawagancję. Depilacja? Obowiązkowo. W ramach eksperymentu goliłem sobie kiedyś pachy, ale było to tak dawno temu, że nie wiem nawet po co to robiłem i czy w ogóle. Szczególnie uczuciowy to ja bywałem na kacu – w czasach kiedy miewałem jeszcze kace. Od lat świetlnych doświadczam już tylko objawów abstynecyjnych, a to zupełnie inne buty. Jeśli chodzi o zakupy z centrach handlowych to ideałem było kupowanie spodni z Pieczarą: między czwartym a piątym piwem, najlepiej w M1 – bo blisko: bez mierzenia, na oko, nie dłużej niż pięć minut, odwiedzając nie więcej niż dwa sklepy.
Świat się zmienia…
I tak, brody wcale nie znikają, a mężczyźni ubierają się w kraciaste koszule, toporne buty i z plecakiem na plecach biegną do lasu. Noszą tatuaże, jedzą prawdziwe mięso i potrafią naprawić zepsuty kran.
Teraz modni są lumbersexualni. Czyli ja! No prawie…
Wstałem rano. Aż dziw, że w niej nie spałem; nie wiem kiedy zdjąłem, więc zaraz założyłem – moją flanelową koszule z „mógłbym żyć teraz w USA!”. Skonstatowałem, że wieczorem nie zdążyłem umyć zębów – zasnąłem w trakcie Faktów, łudząc się, że doczekam do Wiadomości. Poszedłem więc rano do łazienki, spojrzałem w lusterko – nie ogolony od tygodnia, od powrotu z Radomia. Wziąłbym prysznic, czy nawet nawet wykąpał się, ale raz, robiłem to nie dalej niż w środę, jest niedziela, nie jest źle, dwa – jakoś cholernie zimno. Wychłodziło sie mieszkanko przez noc. Więc co? Ano zakładam ciężkie żółte buty, na tą koszulkę flanelową w kratę bluzę z kapturem. Biorę nie plecak tylko dwa wiadra, jedno na węgiel, jedno na drzewo i idę rąbać. Jako że nie mam siekiery, drewniane deski porąbane z grubsza przez Passtyla traktuje z karata: układam na progu drewutni i kopie. Połamane pakuje do wiaderka.
Jestem lumber? A jak! Tyle że wracam na chatę, chce robić żarcie, a tu nie ma gazu w butli. A ja nie dość że nie dokręcę, naprawię kranu, to i nie bardzo wiem, co zrobić z pustą butlą. Nie to nawet że nie wiem, wiem, należy odkręcić i wymienić, ale ja się zwyczajnie tej, takich czynności boję! I nie dotknę się. Nie. Słucham jednak dobrych rad i wiem, że jak brakuje gazu, butle należy położyć na boku. Wtedy jeszcze na zagotowanie wody starczy. Co jak co, ale kopnąć i butle przewrócić potrafię.
O „Lumbersexual” mówi się na razie mało poważnie – większość zdjęć to memy ( i tego się trzymajmy!), a teksty są przesycone ironią i żartem ( mam nadzieję, że i mój taki). Można więc się spodziewać, że i to pojęcie wkrótce na stałe wejdzie do słowników. Bo dziewczyny się cieszą na myśl o facecie, który złoży kredens, przeprowadzi przez las, porąbie drewno do kominka i otworzy butelkę zębami. Który nie używa więcej kremu pod oczy od nich i nie podkrada jej maszynki do golenia.
Las nieopodal. Ani drzewa ani kobiety do niego jednak nie zaniosę. Nie dziś. Nie mam ochoty.
Nigdy nie byłem metro, bo właśnie – między innymi – te butelki namiętnie otwierałem zębami. Część kłów się popsuła, część powypadała. Że żyłem długo za granicą, a tam to drogi gips – do dentysty nie chadzałem. Mając to szczęście, że brat dentysta stołeczny – jak tylko wróciłem do kraju o zęby zadbałem jako tako, czym zbliżyłem się do „metra”, ale jako że przedniej trójki nie udało się uratować, chodzę w dziurą na przedzie, a to mnie w kontekście schludności i zadbania dyskwalifikuje.
Natomiast używam kobiecych kosmetyków. Jednak nie jest wynik przesadnej troski o wygląd tylko odprysk kleptomanii: jak coś jest nie moje, czyjeś prywatne, to – jeśli już nie mogę ukraść – kiedy użyję, czuję sie lepiej. Używam damskich kremów. Lubuję się w tych tłustych. Kąpie się w każdej napotkanej wannie – tam często znajduje szampony dające niewysłowioną miękkość włosia, balsamy, żele pod prysznic. To wszystko – bo nie moje – mnie cieszy i każe używać.
Męskie kosmetyki w płynie potencjalnie są do użycia. Jednak nie, wszystkiego co podejdzie nie piję. Ojca woda kolońska ze sklepu „wszystko za pięć złotych”, owszem; większość badziewia z Rossmanna jednak nie, bez głębi smaku toto i jakby wodniste.
Więc, co o tym myślisz?