pozycja „na Chińczyka”

W robocie słucham Trójki na słuchawkach. Z małego radyjka kupionego na dziale rtv/agd.  Jakieś (przypadkowo złapane przez kogokolwiek) komercyjne radio gra na hali z odbiornika. Gra głośno. Żeby przekrzyczeć maszyny. Tak głośno, że trudno je przekrzyczeć. Babki krzyczą tak głośno, że przekrzykują radio.  Jest ogólnie dość głośno, ale daje rade słyszeć audycje po audycji. Dzień po dniu. Zaczyna mnie to nudzić.

Nie raz zastanawiałem się, czy kiedykolwiek zdarzy się, czy jest to i na ile możliwe, żeby w słuchawkach i na hali, na obu innych różnych bardzo odmiennych stacjach radiowych usłyszeć  tą samą piosenkę. W tym samym momencie. Ostatnio i tu i tu leciał George Michael. Ale inny numer. Jednak to już coś!

Wczoraj koło 12.30 siedziałem sobie grzecznie, gwintowałem namiętnie, słuchałem pokornie i kombinowałem, co zrobie po robocie. Że między innymi przed terapią wstąpie do biblioteki. Skończyłem właśnie Mapę i Terytorium Houllebecqa i mimo tego, że mam jeszcze nie przeczytane opowiadania Czeskie i Słowackie dwudziestowiecznych pisarzy, to wejdę i poszperam w regałach, może coś znajdę. Piotr Baron nawiją w audycji Trzy Wymiary Gitary, a ja myślę, co bym przeczytał. Czy coś polskiego, czy jakiś klasyczny amerykański kryminał, czy współczesną prozę hiszpańską, myślę, pójdę na tą półkę francuską, zobaczę, co jest jeszcze tego autora, czytałem Platformę, czytałem Cząstki, ale to było lata temu, są jeszcze inne rzeczy, nowsze, a może to, a może tamto;  Piotr Baron coś ględzi, a w tle muzyka, Balzak, myślę, coś Balzaka, wspominam, miałem kiedyś jeden egzemplarz, wielka księga, zabrałem od dziadka z Traugutta z biblioteki, dzieła zebrane Balzaka;  Baron coś gada o jakimś koncercie; podobały mi się te dwie nie długie powieści, te opowiadania Balzaka; Baron mówi kto będzie grał, na przykład, przypominam sobie okres fascynacji Doorsami, ten sam czas, kiedy czytałem właśnie… Baron wymienia miasto Poznań, a dokładnie w… podobało mi się bardzo opowiadanie Król Jaszczur, opowiadanie Król Jaszczur, „zapraszam na koncert w klubie Lizard King”, w tym samym momencie, kiedy ja przypomniałem sobie tytuł, on wymienił nazwę lokalu, tam koncert, ja o książce, Lizard King, Król Jaszczur… Taka kurwa koincydencja. Się podnieciłem!?

Zasypiam gdzieś między faktami a wiadomościami. Wczoraj obudziłem się o 11.30 pm, wyspany. Co robić? Jestem wrogiem telewizyjnych nocnych wojarzy, ale nie miałem wyjścia: sięgnąłem po piloty. Przeskoczyłem mój ocean dwudziestu czterech darmowych kanałów i zatrzymałem się na siódemce, gdzie dawali kolejny odcinek Prison Break. W polskim tłumaczeniu skazany na śmierć. Serial, którym zarazili mnie śmiertelnie moi Chińczycy w Cork. Zgrali mi wtedy wszystkie sezony z chińskimi napisami. Oglądałem po kilka odcinków dziennie łącząc ową pasję z pracą zarobkową w pociągu oraz obowiązkami pijaka, a też czasem partnera dla coraz bardziej znudzonej i zaniepokojonej dziewczyny.

Teraz popatrzyłem na jeden z epizodów pierwszej serii. Wtedy, lata temu za pierwszym razem obejrzałem wszystkie odcinki wszystkich serii ciurkiem, jeden z drugim, jeden raz. Teraz po dziesięciu prawie latach mój mózg pochwalił się sztuczką. Pamiętał wszystkie sceny ogladanego odcinka. Większość dialogów. Oglądając robiłem to jakby na dwóch płaszczyznach: leciałem z pamięciówki oraz patrzyłem w tv. Obie wersje raczej się pokrywały. Oglądając jeden w wielu odcinków pierwszej serii mimowolnie przypominałem sobie także w tym samym czasie sceny z innych odcinków, nie tylko tej serii. Taka pamięciowa mapa serialu. Dość dokładna mapa. Kolorowa. Dynamiczna.

Moi Chińczycy sex uprawiali donośnie. Ona krzyczała, on chyba ją po prostu katował.  My modliliśmy się żeby łóżko czasem nie skrzypnęło, bo nas to krępowało, kiedy oni za ścianą.

W kuchni mieli trzydzieści osiem miseczek, głównie na przyprawy. My dwie, na zupę.

My kupowaliśmy pudełko ryżu;  w nim były cztery małe torebeczki.

Oni w worach po pięćdziesiąt kilo. Hurtowo.

Takie małe różnice.

8Shares