Prośba o wolne od 12 czerwca 2016 na 20 lat wstecz
W pewnym okresie czasu, już w młodości okazało się, że jestem osobą dość towarzyską. Uprawianie towarzyskości w tamtych latach wiązało się często nie z cotygodniowymi partiami brydża, nie z uczęszczaniem do kościoła na msze, pasterki czy inne roraty. Spotykałem się wtedy z ludźmi i nie ruszaliśmy szlakiem na rowerowe wycieczki. Nie wybieraliśmy najlepszych lodowisk w mieście czy okolicy, by oddawać się łyżwiarskiej pasji. Nie chodziliśmy grupowo do kina a potem nie dyskutowaliśmy o obejrzanym filmie. Nie szydełkowaliśmy kurwa razem, nie czytaliśmy biblii, nie szyliśmy gobelinów, nie hodowaliśmy kotów rasowych, nie oglądaliśmy znaczków zbieranych w klaserach jeszcze kilka lat wcześniej, nawet gry na Atari już nikogo nie kręciły. Nie majsterkowaliśmy, nie graliśmy na giełdzie ani na maszynach, nie zakładaliśmy firm, nie marzyliśmy wspólnie o milionach. Nie kręciły nas samochody, dziewczyny mieliśmy na porządku nocnym, bo we dnie bywało z tym różnie.
Z perspektywy czasu uzyskuję świadomość, że uprawiałem towarzyskość knajpianą. Było w centrum Radomia kilka barów. Okresami siedziało się tu, czasami gdzie indziej. Od święta lądowało się w jakimś wyszynku na obrzeżach miasta. Istniały osiedlowe knajpy i nawet można było czasem tam wpaść i nie kończyło się to zadymą. Jednak często kończyło się.
Były jeszcze inne miasta powiatowe, i tam też były bary. Było kilka czy kilkanaście miast wojewódzkich, i tam można było znaleźć dwa, trzy miejsca na tyle gościnne, żeby posiedzieć w dzielnicowej knajpie. Czasem jechało się w tak zwane góry, nad tak zwane morze, nad nie na pewno istniejące jeziora czy inne wątpliwe lasy nadrzeczne.
I jak tak się w tych lokalach serwujących trunki napędzało tą swoją towarzyskość, to się popadło w ten jeden, drugi a nawet trzeci nałóg. Bo to i od gadania w gardle schło, i żeby się dotlenić paliło się szlugi (jeszcze w lokalu – mówię o czasach bardziej nam przyjaznych, czyli niezdrowych). O czystość stołów dbano, więc tu i ówdzie na chwilę tylko pojawiała się jakaś biała kreska, która nagle znikała i już pierwsze kroki w kolejny nałóg wykonane. Atmosfera czasem nerwowa, to się człowiek zielem magicznym uspokajał. A jak już się popadło w te nałogi za małolata, to się jeszcze całymi latami było towarzyskim. Z rozpędu. Coś tam się sypało na horyzoncie towarzyskości, jakieś problemy z pracą, w potencją, kłopoty rodzinne, finansowe. Kryzys wiary, miękkość fujary… Te i inne pierdoły. Natomiast towarzyskość pijaniutka dalej kwitła. I nawet jak się jakiejś wiedzy łyknęło, że powody różnych niepowodzeń mogą brać się z rozbuchanej towarzyskości, to się na tą wiedzę długo było odpornym.
A potem nagle mi się znudziło. Znudziło mi się, i jako osoba bardzo towarzyska przestałem spotykać się z ludźmi. Pić można samemu albo z jakimś miłym zwierzątkiem domowym. Ani w jednej z tych licznych knajp, ani z żadnym zwierzątkiem, ani całkiem solo nie udało mi się nigdy zbudować czegoś ciekawego i życiowego. Tylko ta towarzyskość. Trzeba to sobie jasno powiedzieć: i z towarzyskością nie zawsze było różowo. Inni bardzo towarzyscy też miewali swoje trudne chwile, ciche trzeźwe dni i wtedy nie mogli być do mojej dyspozycji. Tak jak i ja często byłem niedostępny towarzysko, nawet w czasie, kiedy byłem człowiekiem bardzo towarzyskim.
Jako więc człowiek bardzo towarzyski rzadko bywam w śród ludzi. Żeby całkiem nie zdziczeć, poszedłem do czegoś w rodzaju pracy. Tam są ludzie. Nie wiem jak bardzo są towarzyscy, ale sumienne wykonywanie swoich pracowniczych obowiązków karze im te parę godzin dziennie spędzać jakiś czas ze mną. W moim towarzystwie.
Co się na tej Wiośnie Motocyklowej działo…!? to nie jest pytanie retoryczne… Jak ktoś wie, niech powie. Ja tam byłem na tyle towarzyski, że jakoś na to co się działo uwagi nie zwróciłem. A teraz żałuję jakby. Ani zdjęcia, ani czapki, ani autografu, ani pieniędzy – nic nie mam. Nawet kaca nie mam. Tak oficjalnie, między nami.
Więc, co o tym myślisz?