Dupa w wannie, w ręku gnat
Zesrłało się, wzięło i się zesrało: zielone świątki, łikend, boże ciało. A do tego zakaz sprzedaży alkoholu w niedzielę; i ten podział, na owady pożyteczne, pszczoły, żuki i te śmieszne, czmiele.
Natomiast pocieszam się na różne sposoby. Na przykład świadomością. Samoświadomością. Pewne rzeczy wiem. Zdarza się. Są to fakty. Jestem prawdziwym twardzielem. Kąpie się z nagą babką obok i pistoletem w dłoni. Wszystko w wodzie.
Niektórzy ludzie mają naturalną potrzebę spania dłużej w dni wolne. Ja nie.
Msza była. Za oknem. Tym oknem. Otwarłem rozwarłem bo gorąc poranny. I zaduch. W tym kościele. Zaraz zaczęli śpiewać. O szóstej, siódmej? Pośpiewali, pogadali i zmilczeli. Włączyłem Trójkę. Audycja dla dzieci. A dzieci śpią. Niektórzy ludzie mają naturalną potrzebę spania dłużej w dni wolne. Ja nie. Jak zabrzmi Semka, uciekam.
Spojrzałem okiem rzuciłem na notes kalendarz z innej strony perspektywy. On leży na stole, zamknięty, ja siadłem w fotelu. On okazał mi się całkiem ze strony swej krawędzi bocznej dolnej. Miał ma w sobie długopis. Trochę jako zakładkę, trochę jako długopis. Długopis zostawiłem jakoś dzisiaj, na dzisiaj. Między wczoraj a jutro tkwi. Leży na karcie świątecznej a środą nakryty. I jak patrzę z tej krawędzi boku, to widzę, że długopis jest umieszczony mniej więcej w połowie. W połowie. Prawie. Ale prawie w połowie. Znaczy czyżby czyżyk…
Będę upadał konsumencko. Teczka z listami od firm windykacyjnych, różnych komorników i innych mniej lub bardziej wiarygodnych a ohydnych wierzycieli – ta teczka pęka w zgięciach. Upadek konsumencki nie będzie mnie wiele kosztował. Trochę wysiłku, mała opłata. A potem niebo… Moje własne skromne wolne od dłużnego zachmurzenia niebo.
Zesrało się tu, posrało się tam, ogólnie fekaliada 2016. Mistrzostwa Europy już zaraz, Olimpijskie Igrzyska niebawem. Się zachorowało nie tylko z tych powodów, ale nie dadzą człowiekowi wydobrzeć. Okazuje się, że nie mogę jeszcze iść na płatne chorobowe. Znaczy mogę. ZUS mówi, że nie mogę, Wiola kadry twierdzi co innego. Jak będzie? I tak się dowiem! Jednak nie pochoruję jak na zwolnieniu. Zwolnienie trzeba albo anulować, albo autorytarną decyzją nieomylnego dr Gaczyńskiego potwierdzić fakt nagłego mego ozdrowienia. I mogę wrócić do swoich obowiązków. Podobno nie podobna chorować i pracować jednocześnie. I dupa z piłki kopanej we Francji. Sraka pewnie w Rio de Janeiro.
Epizod depresyjny, który przechodzę, ma to do siebie, że raczej spałbym, niż oglądał. Ale nie mam tak, jak niektórzy ludzie. Niektórzy ludzie mają naturalną potrzebę spania dłużej w dni wolne. Ja nie.
Trudności adaptacyjne sprawiają, że chętnie nie wychodziłbym w ogóle z domu. Po co? Tam się zerało, tu się posrało. I nawet fakt, że jestem twardzielem – w wannie pływa ze mną naga lala Barbie, obok na ceramicznym brzegu leży gnat – pistolet na wode, Ali, jeszcze z Lanego Poniedziałku, nawet to pociesza mnie tylko tyle o ile.
Więc, co o tym myślisz?