kanał i papierosy

Kanał i papierosy

Papierosy palę tylko rano. Kiedy szczytuję. A też przed i po. To znaczy zajaram i później dalej w dzień, ale bez takiej przyjemności.

Rozpoczęła się kolejna niemała impreza. Grają we Francji w nogę. Zawsze przy takich okazjach myślę o jednym: o tych, którzy do tej imprezy nie doczekali. Że oglądamy my, rzesze całe, a jednostki już nie. Dziury w sieci oglądalności. Braki w kibicowskim dobrostanie. Odejrzał te w Rzymie, oglądał transmisje z Niemiec i Korei, widział te na Ukrainie, kiedy grają we Francji, jego już nie ma…

Czy ja doczekam do następych finałów? Kto nie doczeka kolenych Mistrzostw Europy? Kto kojtnie jeszcze przed Mundialem? Z kim doczekam, albo nie doczekam Igrzysk Olimpijskich za cztery lata? Bo do tych w sierpniu chyba doczekam! Doczekamy! Ale czy wszyscy?! Na pewno nie…

Leżę, patrzę, biegają. Ogólna ekscytacja. Ten i ów już się nie ekscytuje. A gdyby jeszcze dychał, pewnie by się ekscytował. Tyle że ten i ów, poza tą ekscytacją okołomeczową nie wiele z tego jebanego życia miał. Więcej zmartwień niż radości. Więcej momentów przykrych, niż chwil wesołych. I po co więc? Po to, żeby raz na cztery lata przeżywać chwile ekscytacji w związku z wybiegnięciem na trawę dwudziestu dwóch chłopa zesputego? Po to, żeby średnio raz na kila lat być świadkiem wyboru nowego papieża, co jest zawsze jakimś wydarzeniem, które na chwil kilka pozwala zapomnienić o prozie, przykrościach dnia powszedniego? Po to, żeby raz na pięć lat być średnio tylko zainteresowanym kolejnym Konkursem Szopenowskim?

Ogólne podniecenie, biegają, ostro grają, komentatorzy dają głos pełen zaangażowania, żeby podkreślić, w jakim ważnym wydażeniu właśnie bierzemy udział. My bierzemy, inni nie. Są też tacy, którzy nie biorą, choć się jeszcze z tym padołem nie pożegnali? Czy to z przekory, czy to z przekonanań, czy zwyczajnie po ludzku nie zainteresowani – nie biorą udziału w Euro histerii. Co oni? Co z nimi? Z własnej woli stawiają się w jednym rzędzie z tymi, co już nie mogą?!

Człowiek myśli, że jak jest abonentem cyfrowego Polsatu, będzie mógł ogladać wszystkie mecze Euro w ramach umowy. Jak oglądać, to wszystko. W 2010 obejrzałem wszystko z RPA. Od dechy do dechy. Od meczu rozpoczęcia Mistrzostw Świata, do finału. Poprzez lepsze i gorsze spotkania. Bo wcześniej różnie. Z Niemiec (pierwsza dekada XXI wieku) obejrzałem to i owo. Wcześniej, jeszcze w zeszłym stuleciu, mieszkając w budzie nad holenderskim jeziorem, patrzyłem na kilka spotkań z Francji – było całkiem niedaleko, ot – pojechać i uczestniczyć na żwyca, niektórzy pojechali, ja nie, nie wiedziałem jeszcze, że można, a czasem nawet trzeba ruszyć dupę. ME w Grecji leciały na Waryńskiego. Doro była wtedy chyba w stanach, chata wolna, Łukasz wpadał po robocie w pizzerii, się oglądało. Cztery lata temu, pierwsze dwa tygodnie mistrzostw rozgrywanych na boiskach Polski i Ukrainy byłem mało przytomny. Podczas ostatniego grupowego spotkania Polaków, tego z Czechami, tego przegranego, spacerowałem przegrany wokól ośrodka Monaru pod Wrocławiem, gdzie zresztą mecz się odbywał, i trzeźwiałem, bo z promilami nie chcieli przyjąć. Dwa lata temu Brazylie śledziłem w Piasecznie. Podczas finału przysnąłem –świeże powietrze podwarszawskiego kurortu oraz nie lekka praca u Passtyla – ta mieszkanka na sen mi dobrze robiła.

A tu dupa. Pokazali Szwajcarię, a potem już nie. Więc się zadzwoniło. Godzinę na telefonie i ma być zrobione. Teraz czekam. Na 222 mają dać mecz Anglia – Rosja. Kibice już sobie podobno w Marsylii coś wyjaśniają.

0Shares