18.07.2016
W ciągu dnia trzy posiłki. Rozruch, posiłek, trening, posiłek, trening, posiłek, sen. Oczywiście, to nie wszystko. Między tymi głównym i punktami każdego dnia są dłuższe czy krótsze chwile do zagospodarowania na własną rękę. Tyle że tu nie ceni się indywidualnej inicjatywy. Nie pochwala egoistycznych zachcianek, działa kolektyw. Są utrwalone przez lata obozowania rytuały. Jednym z nich jest gra. Młodsi grają w Mafie. Starsi w grę bardziej skomplikowaną, której nazwy nie pamiętam, a która jest skrótem angielskich słów mających opisać grę odzwierciedlającą tworzenia oraz życie w wirtualnych światach. Każdy gracz wymyśla postać. Później wspólnie wymyślają świat. Następnie przez cały okres obozu, w owych wolnych chwilach, żyją w tym alternatywnym świecie. Nie wszedłem w to. Choć namawiali.
To był wstęp. Pierwszego dnia było prawie tak samo, jak każdego następnego dnia. Bo to trzeba sobie jasno powiedzieć: każdy tu dzień jest do drugiego bliźniaczo podobny. Pierwszy różnił się jedynie tym, że krótszy był. Autobus pociąg autobus przywiózł mnie tu o jedenastej. Ominęło mnie więc śniadanie, a przed nim ten legendarny rozruch. Poza tym, wszystko jak każdego następnego dnia.
Ból. Od pierwszego dnia ból. Ból coraz większy. Codziennie nadzieja, że ból będzie mniejszy. Ból jest większy. Co chwilę, kiedy człowiek myśli, że kryzys minął. Kryzys niby mija. A nie mija. A powinien minąć! Kryzys chyba ma to do siebie, że przejściowy jest. Ten raczej nie. Ten kryzys nie mija. Może nie minie. Kolega zauważył błyskotliwie, że w poniedziałek (dziś jest wtorek tydzień przed owym poniedziałkiem), że w poniedziałek nadejdzie zmiana. Dobra zmiana. Że w poniedziałek, który nadejdzie, rano, już rano okaże się, że nie ma rozruchu. Nie ma treningu na macie później. Nie ma machania kijami. Posiłki może będą, dlaczego miałbym nie jeść. Mam nie jeść? Jak to wszystko się skończy, jak już nadejdzie wolność i wszelkie kryzysy miną, bo przecież muszą minąć, to mam wszystko zmienić? Nawet mam jeść przestać, żeby poczuć, że jest inaczej? Bo brak treningów na pewno będzie ewidentnym dowodem na to, że coś się zmieniło. Wszystko się zmieni.
Jednak treningi całkiem nie miną. Człowiek żyje w tak trudnych czasach, że treningi będą trwały. Tyle że nie codziennie! Raz, dwa razy w tygodniu. Normalnie. Nie nienormalnie.
cdn
Więc, co o tym myślisz?