wzwód cewnikowany

Wzwód cewnikowany

Jak mówiłem, pojechałem do Jarocina. Tydzień wcześniej. Nie po to, żeby w ciągu tych siedmiu dni wczuć się atmosferę. Nie po to, żeby polować na nadciągające gwiazdy. Pozyskiwać autografy i pozować do wspólnych fotek. Pojechałem, bo nie wytrzymałem. Jarocin kojarzył mi się z chwilowym wyluzem, alkoholowym także. A jak się grzałem na ten festiwal od jakiegoś grudnia, to się parę dni temu rozgrzałem tak, że nie mogłem nijak ostygnąć.  

Więc pojechałem. Jednak nie dojechałem. Byłem tu i ówdzie, ale nie tam. Tu i tam było mniej ludzi tłumów i ciszej, a zamiast występów na scenie, mecze w telewizji i Slayer z płyty. Wszystko tak jakby, ale inaczej. Później były szumy. Szumy na tyle głośne, że zagłuszyły moment zguby okularów i czapki. Która to już zguba okularów i czapki w tym sezonie? Tego roku? Tego dziesięciolecia? Życia, pożycia, nadżycia? Nie zliczysz…

Zgubiłem jedną czapkę, trzy miałem w zapasie. Zginęła para okularów, dwie czekały na stoliczku. Człowiek to wie jak się ustawić. W Teleexpresie dzisiaj, w piątek poinformowano, że rozpoczął się Jarocin. Jak dzisiaj, jak wczoraj!? Przecież wiem, bo pojechałem. Wczoraj Luxtorpeda,  dziś Prodigi i Acidzi, jutro Slayerek. Się wie. Się kupiło karnet, a nawet dwa. Chciałoby się powiedzieć, że się na ten karnet weszło, zostaje powiedzieć, że się na te karnety wzięli i weszli. Inni, ale zasłużeni.

Najważniejsze, że dniu, kiedy festiwal jeszcze się na dobre nie zaczął, nie miałem już zamontowanego cewnika. Niby większego kłopotu z tym nie ma. Na pewno ten komfort, że nie trzeba dużo biegać do kibla. A że poprzez rurki sączą w człowieka dużo płynów, lać niby by się chciało cały czas. A tak się nie chce. Samo się sika. Przez rurkę. Gorzej w porannymi czy też ciemno nocnymi wzwodami. Kiedy jakaś fajna fantazja erotyczna, Johny twardnieje i rośnie, a tu coś jakby nie tak! Jakaś nienaturalność prącia. Zaspany więc, delikatnie namierzam subtelnym gestem dłoni pod kołdernej narząd męski, by sprawdzić, jak rośnie i czy radośnie, i dlaczego na Józefowie, nie w Jarocinie, a on jakiś dziwny, wydłużony, na uwięzi, spartolony, upstrzony. Ani nie sterczy, ani nie spoczywa w pokoju.

Uwolniłem się od życiodajnych plastykowych pnączy w dzień, który dawał mi jeszcze szanse na dotarcie na Festiwal. Pokusa była. Z samych pokus bez mała to życie się składa. O niebo więcej człowiek sobie względnie zdrowych przyjemności odmawia, niż się do nich przychyla. A i tak, „generalnie”, człowiek skreślony. Bo się raz, dwa razy złamał. Sprawiedliwe to?

Dnia następnego wracam do świata komorników, rowerów i innych urzędów pocztowych. I świadomość, że w wielkopolskim grają, jedni grają, inni słuchają, a i ci co grają, i ci, co słuchają, nie tylko grają i nie tylko słuchają, tylko robią też to, co ja robiłem przed szpitalnym uwięzieniem. Oni tam „tańczą”! Ta świadomość może nie napawa grozą, ale daje do myślenia na pewno. Czy nie lepiej było się wstrzymać? Poczekać? A lecznicę zaliczyć po obejrzeniu występu gwiazd Dużej Sceny?

Szpital jest szpital. Przed sztuką czy po sztuce. Ważne ile szpital trwa. Bo jak trwa za długo, ma się wrażenie, że więcej się traci z życia. Jak trwa krótko, traci się mało. Jak wiozą ze szpitala do szpitala i coraz to nowe diagnozy na wskroś zdiagnozowanemu już człowiekowi stawiają, wtedy nie jest dobrze. Ale uwolnili kutasa od cewnika dość szybko. Bo co? Bo nie dali wiary wiarygodnemu świadkowi zajścia, który zeznał, że połknąłem na raz wiaderko leków na sen i spokojność, w celach zabójczych? Dali wiarę mi, że ja tylko tak dla zdrowego snu, po emocjach wywołanych sportem z Francji.

Na szczęście oddział szpitalny roił się o tych, co nie wytrzymali loterii rzutów karnych. Co drugi na wewnętrznym to kibic. Więc i mi uwierzyli, i puścili. Ale do Jarocina się już nie wypuściłem.

Jak czasem trułem się samobójczo, tak teraz przytrułem się tylko spóźnialsko, żeby mnie ominął Jarocin 2016. Wielka jest siła trucizny oraz podświadomości. Bo ja tak bardzo oficjalnie chciałem do tego Jarocina, że w środku jeszcze bardziej się bałem. I ten lęk zwyciężył. A leki pomogły.

9Shares