Kawa i kiszona ogórki
Rutyna pomaga żyć. A ja potrzebowałem sobie pomóc. Włączyłem więc rutynę. I ona okazała się pomocna. A teraz ona okazuje się mało rutynowa. Nastąpiła polaryzacja. Moja rutyna jest zróżnicowana sama w sobie. Podzieliła się i zmieniła w system wariacji. Na przykład kwestie zasypiania. Była kiedyś jedna mniej więcej godzina. Oczywiście z wyjątkami i bez przesady. Ale jakaś jedna pora. Wtedy szedłem spać. Wtedy spać mi się chciało. Był to bardziej wieczór, niż noc. Raczej wcześniej, niż później. Zwykle przed innymi, nie po nich.
A teraz? Jednego dnia jest ta pora, a drugiego inna. I wahnięcia liczą od jednej do dwóch godzin, w sytuacjach ekstremalnych potrafię pójść spać i o 23, po jakimś ważnym meczu. Rzadziej filmie. A czasem i o 17, po Teleexpresie. Bo już mnie morzy.
Podczas dwóch tygodni w Świnoujściu na FAMIE przeprowadzę eksperyment. Na sobie. Będzie to złożona operacja. Badana będzie moja odporność, emocje, wierność i kreatywność. Szczegóły po powrocie.
Jak powiedzieć, że rytualnie zdawałem na prawo jazdy, to za dużo powiedzieć. Próbowałem trzy razy. Nie udało się. W konsekwencji jeżdżę komunikacją miejską. I tu już jakieś rutyny można się dopatrzeć. Tak jak poszczególne linie autobusowe mają swoje w miarę stałe trasy, tak ja w miarę często, w miarę tymi samymi liniami się po grodzie w życiu przemieszczałem. I dziś się przemieściłem. Autobus 23.
Co za trasa! Zaczynając od czasów, których nie pamiętam: 23 jeździło przez tory. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kilka dziwnych rzeczy. Jedna z nich, to konieczność oczekiwania autobusu, aż przejdzie pociąg. Zamykano szlaban i autobus stawał w pół drogi. I stał. A wiadomo jak to bywało na przejeździe na Godowskiej: pociąg mógł przeczołgać się za pięć, a mógł i pięćdziesiąt minut. Ludzie siedzieli w autobusie. Stali. Palili. Ja byłem mały i nic nie pamiętam. Ale wiem. Życie jest pełne atrakcji niespodziewanych.
23 zaczyna gdzieś na Godowie właśnie. Tam się biegało. Dobiegał ten, co miał siłę. Ja preferowałem krótsze dystanse, jak teraz krótsze formy. Tam były sady. Na jabłka się chodziło. 23 jechał i jak miał przystanek najbliżej mojej Świętokrzyskiej, to zaraz była piekarnia. U Wojcieszka! Pielgrzymki tam się udawały osiedlowe… Status, zapachy i powiew innego świata. Kapitalizm!? Przecie to był prywaciarz, w czasach mocno znacjonalizowanych. Sławna ze świeżych wypieków piekarnia. Ludzie od zawsze mieli słabość do świeżego pieczywa. Ale i nie tylko! Świeże ryby, owoce z drzewa i te z morza ludzkość też upodobała.
A jeszcze niedawno, zmienioną trasą 23 gnało na końcowy 9 i 4 na Prędocinku, i dalej, na Godów. Tam gdzieś jest ulica Witkacego…
W mojej okolicy jest kościół. 23 jeździło ulicą, gdzie mnie ochrzczono w wieku lat siedmiu. Dostałem aparat fotograficzny. Sam powiedziałem to, co mieli wypowiedzieć chrzestni rodzice. Co to było, też nie wiem… Teraz skręca w Południową, która jest od jakiegoś czasu. Ciągle jak nowa.
Później autobus przestał przeskakiwać torowisko. Wracał pętlą osiedlową na Grzecznarowskiego. Na rondzie, które jest już od dawna, bo dużo wcześniej niż takie M1, które też już parę lat stoi, na tym rondzie zawracał i jechał do dworca. Mijał dołem szkołę. Na przeciwko szkół teraz plastycznych. Była szkoła, gdzie Skowron trenował Aikido. I gdybym ja wtedy był mądrzejszy. Toż to był mój kolega! A raczej kolega kolegi. Byłbym zaczął trenować jako pachole. Czerni w najczarniejszej czerni by zabrakło na moje pasy teraz.
Dworzec PKP. Mnogość skojarzeń nieskończona. Czeluści niepamięci jeszcze potężniejsze. Jednak jeden czy dwa elementy tej układanki okołodworcowe się znajdą. Jeździło się do stolicy pociągiem w latach osiemdziesiątych. Nie raz. Potem berza kojarzyła mi się z piciem wódki w nocy na środku jezdni, kiedy to trafiłem pierwszy raz na izbę. Potem powroty nocne na Świętokrzyską z centrali (nocnych autobusów nie było). Przez dworzec. Mam jeszcze Jancego, który umawia się tam na zakrapiane randki z mocno kontrowersyjną młodszą od siebie sporo narzeczoną. Mam Lombard Rzym, który w okolicy. A ja go wybrałem. I często bywałem. Bar w blaszaku? Dla miłośników chmielowej wilgoci. Niedaleko. Mieszkanie na Waryńskiego. Też w sumie okolica ta sama i skojarzenia dworcowe.
Następnie 23 jedzie i zatrzymuje się koło Budowlanki. Tu lata liceum. Oj działo się. Pierwsze i drugie dziewczyny. Największe i najbarwniejsze nałogi. Najbardziej wartościowe i zaniedbywane pasje.
Jak wiele lat pomnik żołnierza radzickiego stał na placu niedaleko Sabatu, tak potem go przenieśli do mnie pod szkołę. Moi młodsi koledzy już wtedy wyzbyli się szacunku dla wyzwolicieli ze wschodu – zdewastowano rzeźbę, która popadła w ruinę. Materie pomnika wykorzystano jako wypełniacz albo substancję do ćwiczeń.
W tym momencie muszę odpuścić. Jest jasne, że trasa 23 jest całym wszechświatem, którego jako laik i człowiek nie uczony w piśmie nie potrafię w jednym tekście opisać. Będzie więc następny przystanek.
Jeden Komentarz
Więc, co o tym myślisz?
Cześć Wojtek?przypadkiem trafiłam na Twój blog i artykuły iście interesujące, przypominają i mnie chwile spędzone w tym dziwnym i dość abstrakcyjnym mieście – mieście Twojej szansy. To było chyba jedno z najbardziej sarkastycznych haseł. , które przeczytałam przy wjeździe od strony Kielc. Fajnie piszesz , taki lekki niezobowiazujacy styl dobry na początek dnia przy kubku kawy lub przed snem na lepsze jutro?.Nie wiem czy mnie pamietasz, bo ta nasza znajomość była niezwykle powierzchowna. W zasadzie to pewnie bardziej kojarzysz moja koleżankę Magdę.K. i jej byłego męża Dymi – do dziś mnie śmieszy ta ksywa, ale tak bylo…Z tego co piszesz , spotkało Cię parę zakrętów w życiu, ale mam nadzieję, że wychodzisz na prostą. Trzymam kciuki za kolejne wojaże i dokladne relacje …Ula