W ciągu dwóch dni domowa elektronika zmieniła się nie do poznania. Dekoder od Polsatu zawsze w nocy mówił, która godzina jest ciemna. Nie od razu. Kiedy zasypiam, kiedy przestaje operować pilotami, telewizor i dekoder fukają jeszcze trzy godziny. To znaczy, że koło 12, pierwszej drugiej w nocy, zależy, oba urządzenie samoistnie wyłączają się. Wtedy dekoder przechodzi z etapu wskazywania programu, na prezentowanie czasu aktualnego.
Do tego komputer. Jak to się mówi? Były jakieś aktualizacje. I on sam z siebie, w nocy, wtedy, kiedy jeszcze dekoder wskazywał godzinę, gdzieś tak od pierwszej, do trzeciej w nocy up-datował się. Znaczy komunikował, żeby go przypadkiem nie wyłączać, a sam ssał, ciągnął, procentowo wskazywał progres.
I teraz jest tak, że jest rano już, a dekoder wciąż pokazuje program, jaki ostatniego wieczoru przed zaśnięciem oglądałem (a nie godzinę aktualną). Komputer też zmieniony. Sam z siebie udaje się na spoczynek. Kiedyś tego nie robił. Ja musiałem go przenicować na tryb sleep. Teraz sam usypia. Po paru minutach bezczynności. I jeszcze stroną startową przy otwieraniu każdej nowej karty stały się google, a jak ja tego chciałem dokonać sam latami, wcześniej, bo to stan przeze mnie pożądany – nie umiałem.
Także elektronika wzięła i sam z siebie zaszalała. Odmieniona, czeka na reakcje. Nie zareaguje. Jeszcze czego! Będę się do świata elektroniki wtrancał? Nie. Niech sobie świeci, wskazuje co chce, gaśnie, kiedy chce, jej sprawa.
Telewizor, kiedy gra, nie pokazuje godziny. Zawsze była w dolnym prawym rogu. Teraz zniknęła. A że zegara ściennego, jak przystało na dom nowoczesny – nie ma, nie wiadomo, która godzina jest. Tylko przełączając program, aktualny czas na chwilę się wyświetla.
Sąsiedzi. Jechałem 21 i kiedy elektronika pokazała ulicę Wojska Polskiego, przystanek Ogrodowa, zobaczyłem ogródki działkowe. Skojarzenia mam zawsze jednakowe. Piłem tam. Z Cybulskim. Dokładnie tam. Na tych działkach. W porzeczkach. Ale zaraz, przeszłość alkoholową traktując jako pretekst do rozważań ogólniejszych, pomyślałem o działek sąsiedztwie. Domek stał murowany. Biały z pustaka. Nie otynkowany. Wyobrażałem sobie mieszkańców domku wchodzących od czasu do czasu w interakcje z działkowiczami. Sąsiedztwo. Jako że lubię myśleć o sobie jako o postaci, która kombinuje czasem głębiej i w szerszym kontekście, pomyślałem o sąsiedztwie jako takim. Że wszystko ma jakieś sąsiedztwo. Że każdy ma sąsiada. Ja Czyżową, Czyżowa mnie.
Zaraz zobaczyłem domek w Jedlni, gdzie spędzałem w dzieciństwie wakacje. U Menertów i Koziarskich. Tam też było sąsiedztwo. Bliższe sąsiedztwo, inne domki, tory, lasek górka piach. Dalsze sąsiedztwo, Jedlnia miasto, sklepy spożywcze z okrągłymi świeżymi chlebami. I lodami. I zalew. Też dalszy.
Jeszcze poszerzając perspektywę, zobaczyłem zaraz Kielce (Żytnia w Kielcach, Czysta w Radomiu), Warszawę, a dalej Niemcy i Rosję. I bardzo pożałowałem, że nie znam Niemiec. Nie znam Rosji. Dla mnie najbliższe sąsiedztwo Polski w Europie to Holandia, Irlandia, Anglia.
W Holandii kupiłem swój pierwszy w życiu samochód. I zarazem jedyny. No, później kupiłem jeszcze pół, a nawet ćwierć auta, ale mój wkład finansowy w golfa rocznik 96 był postrzegany jako tak marny, że podobno się nie liczy. W moim Alfa Romeo rocznik 1985 była tablica rozdzielcza z diodami. Jak coś było w samochodzie uszkodzone: szyby, silnik, światło, wał korbowy – dioda świeciła. W moim Alfa Romeo rocznik 1985 świeciły się wszystkie diody.
Więc, co o tym myślisz?