Dwie refleksje dotyczące okolicy Świętokrzyskiej. Bywam tam, często bezrefleksyjnie. Odbieram tam pocztę. Tam ślą te wszystkie ZUSy, sądy, urzędy, firmy windykacyjne, komornicy, Anglicy, rzeźnicy, AKowcy, spadochroniarze, broniarze i goście z Wenus.
W okolicach Świętokrzyskiej biegnie Młodzianowska. Ładnie biegnie, bo aż za tory, do piątego roku, gdzie zmienia się w Sedlaka, a kiedyś biegła chyba dalej nawet. Pod własną nazwą.
Przy Młodzianowskiej, za przystankiem i kioskiem Ruchu były przez lata Oleandry. Tam się piło. To znaczy swego czasu nie raz widziałem, jak tam pili. Później przyszły dziwne czasy, że sam tam bywałem i wychyliłem nie jedną setną ćwierć. Tam zawsze wsiadałem na przystanku w autobus. Wiec miałem oko. Za każdym razem, a tych razów były tysiące, jeśli nie tysięcy dziesiątki, ktoś tam spożywał. To dwóch, to trzech. Czasem grupka. Bywały dni i godziny, że stała tam wśród drzew i krzaczorów cała brygada. Stał ramie w ramie młody ze starym, ubogi z bogatym, bezdomny z posiadaczem domu, przyjezdny z miejscowym, wykształcony z podstawowym, trzeźwy stał czasem z pijanym, mniej zabrany z bardziej zabranym, stał gość przy kasie obok tego pustego, pijacy nalewkę stał obok wolącego wódeczkę, elegancki stał obok bardziej luźnego, ogolony przy zarośniętym, łysy przy długowłosym, wąsaty w laczkach obok gładkolicego w trampkach, zaangażowany socjalnie obok wycofanego z życia, wyrobiony politycznie obok anarchisty, wegetarianin obok podjadającego kabanosa, żonaty obok kawalera, dzieciaty obok dziecka, grzybiarz obok wędkarza, trzech trzymających butelki z piwem stało obok czterech siedzących nad butelka wina.
Życie kołowało w Oleandrach. Tam się szło szukać zaginionych. Tam szło się rozgrzać zimą, ochłodzić latem, odurzyć kwiatostanem wiosną, powspominać z sentymentem zmarłych pijaków jesienią.
Od prawie dwóch lat trwa remont Młodzianowskiej. Budują wiadukt nad torami. Zbudowali przedłużenie ulicy Młodzianowskiej. Wiedzie ona teraz przez teren, gdzie kiedyś był spory osiedlowy parking strzeżony, jakieś nieużytki, jeden trzepak, ławeczka i właśnie Oleandry. Żeby zbudować te kilka pasów jezdni, ścieżkę rowerową, pasy zieleni, w ogóle żeby stworzyć tą nową Młodzianowska wycięto wszystkie drzewa i krzaki z Oleadnrów. A było tego sporo!
Teraz, w miejscu Oleandrów jest ulica i chodnik. Płot i siatka domostw – kupka kilku domków różnej wielkości i architektury, z ogródkami, podwórkami, budkami – ograniczały z jednej strony Oleandy, które jakby opierały się o tą zamieszkaną jednorodzinnie wyspę. Potem był chodnik, który zamykał Oleandry z drugiej. W trzecią Oleandry rozciągały się po horyzont. Az tam, gdzie nikt nie chodził bo tam już nie było Oleandrów tylko te nieużytki. Kiosk i przystanek zamykał całość.
Teraz przenieśli też ten przystanek. Nazywa się Jana Pawła Młodzianowska. Trzeba przejść kawałek dalej. Przez płaski teraz i bezduszny teren dawnych Oleandrów. Postanowiłem. Jeśli przydarzy mi się jeszcze kiedyś w życiu uderzyć konkretnie w gaz, zrobię to z fantazją. Jeśli zaniesie mnie w transie w okolice Świętokrzyskiej, a jest prawdopodobne – najczęściej, kiedy w przyszłości spożywałem, lądowałem tam oj – pójdę w Oleandry. Gdzie pójdziesz, zapytacie, jeśli Oleandórw już nie ma?! Otóż racja, nie ma. Ale można je na chwilę upojną odtworzyć. Wezmę taryfę, pojadę do M1 (niedaleko, koszta niewielkie) i kupię kilka krzaków w doniczkach. Ze dwa trzy nieduże drzewa też. Przywiozę to wszystko i wypakuję koło płota mury siatki. Jest wąski pas ziemi niczyjej miedzy nowym chodnikiem a ogrodzeniami tych domków. Tam wszystko to wyładuje, ustawie, zaaranżuje, odkapsluję butle i będę czekał, aż przyjdą.
W latach osiemdziesiątych jeszcze postawili na Gajowej Budynek. Gajowa jest w najbliższej okolicy Świętokrzyskiej. Stał ten budynek z boku z tyłu i nijak był do rozgryzienia. Pięć pięter. Jak blok mieszkalny. Ale wiadomo było, że nie mieszkalny. Bez balkonów, z jednym dużym wejściem umiejscowionym centralnie. Klocek kubik prostopadłościan regularny a nietypowy.Jakieś urządzenia tajemnicze w sąsiedztwie. Jakieś urządzenia niepokojące na dachu. Po latach, dzięki strzępom jakiejś wiedzy i przeczuciu się miało wrażenie, że Telekomunikacja.
Byłem tam wczoraj na rozmowie o pracę. Orange. Teraz to budynek firmy Orange. Też tele i też komunikacja. I potwierdzili, że lata temu Telekomunikacja. Mniejsza o to, co za robota. Większa o to, że to budynek, który był dla mnie zawsze jedna z największych drażliwych tajemnic. A stoi parę metrów od bloku, w którym się przecież po części i nie zbyt dobrze, ale wychowałem. Mogę tam teraz pracować. Oleandry były niedaleko, ale ich nie ma.
Więc, co o tym myślisz?