Arbait bedeutet księgarnia

Arbait bedeutet księgarnia

W kwestii tak ważnej, zdaniem niektórych, jak praca. Owszem, miło wspominam lata, kiedy pracowałem, może dlatego, że zazwyczaj była to zagranica. Praca wtedy wiązała się nie tylko z wykonywaniem obowiązków i zarabianiem za to pieniążków. Praca za granicą to całe wielkie spektrum spraw nowych, doświadczeń dziewiczych, wyzwań dalekosiężnych. A teraz w Polsce… i bez pracy.

Oczywiście, szukam i jak szalony aplikuję. Z tych ofert, które na co dzień wpadają mi na skrzynkę – może to kogoś rozśmieszy, o to chodzi, o to chodzi – najbardziej interesuje mnie praca w księgarni. A są, są takie ogłoszenia! I to prawie codziennie. Jedna z największych, jeśli nie największa sieć księgarska w kraju ogłasza, że poszukuje pracowników do dwóch placówek w Radomiu. Od lat tak ogłasza. Jednak teraz dość intensywnie ogłasza.
Posiadam kilka rodzajów cv. Tak mnie uczyli jeszcze w Warszawie podczas szkolenia z kompetencji społecznych. Należy mieć kilka, wysyłać do konkretnego pracodawcę cv odpowiednie dla kryteriów, jakie wyznaczył jako pożądane. Wysyłam wiec do Empiku cv zredagowane tak, że widać na pierwszy już rzut oka, iż jestem idealnym sprzedawcą. Z doświadczeniem.

I skoro to ogłoszenie ukazuje się kilka razy w tygodniu od miesięcy lat, to ja aplikuję za każdym razem, kiedy anons widzę. Cisza. Żeby chociaż pocałuj się w dupę. Żeby chociaż cmoknij mnie w pompę. Nic. Ale jestem kwardy nie mientki i aplikuje dalej. Aplikując na wymarzone stanowisko sprzedawcę – czy doradcy klienta! W księgarni, w tym samym ciągu aplikuje jeszcze na setki tysiące innych ogłoszeń. Produkcja, biuro, sekretariat szkoły, pomocnik recepcji w szkole językowej (zna się język), wózek widłowy (ma się uprawnienia), opiekun osób starszych (ma się doświadczenie i papiery), sprzedawca w sieciach medialnych (się pracowało). Cisza. Zazwyczaj cisza. Ale nie całkiem cisza!

W lutym jeszcze odezwali się z produkcji. Ucieszyłem się, doświadczenie u Passtyla nabyłem jako monter- operator. Jeden szkopuł. Praca w Grójcu. Pojechałem do tego Grójca. Przeszedłem szkolenie. I stanowiskowe i BHP. Ale zaraz uderzyłem w gaz. Ona nie mogła znieść widoku mnie w niedzielę leżącego. Że leżę. Do południa! Że źle… całkiem źle. Więc ona w te słowa, że jak chce leżeć, to mam swój dom i niech sobie tam zagoszczę i poleżę. Pierwszy raz zignorowałem i leżałem dalej. Ale był jeszcze drugi raz i trzeci. Nie wytrzymałem. Rzeczywiście, myślę, mam gdzie leżeć, pojadę, poleżę. Nie pomyślałem tylko, że to początek łańcucha nieszczęść. Jak mieszkanie tam z dziewczynami, chroniło mnie przed głupimi pomysłami od zawsze; tak wycieczki na Świętokrzyską raczej zawsze kończą się podobnie.

To była niedziela. W poniedziałek miałem od pół roku oczekującą mnie jakże przyjemną kolonoskopie. Nie powiem, to że z badania zrezygnuje, nie spędzało mi tego snu z powiek. Ale zaraz miałem umówionego dentyste no i ten Grójec już nagrany. Już czekają. Już się maszyny kręcą. Już części samochodowe czekają, aż je moją demiurgiczną ręką stworzę.

Jak pojechałem w to niedzielne przedpołudnie na Świętokrzyską niby leżeć, to sobie nakupowałem. Jak sobie już nakupowałem to poszedłem zawezwać kolegę Fryca, co by mi towarzyszył. Pomógł z nakupowanym. Spotkaliśmy jeszcze jednego i go ze sobą zabraliśmy. I tak dwa tygodnie jakoś się kręciliśmy w wirze relaksacyjnym… Na kolonoskopie nie stawiłem się i moja dupa nie zaznała metrowej rurki w swoim wnętrzu. Do dentysty nie poszedłem, czego żałuje, bo pobolewa. Do Grójca nie pojechałem, Sabat jest bliżej i jego uroki nieporównywalnie zmyślniejsze.

Pochorowałem się srogo. Jak zwykle. Co by nie mówić – z każdym kolejnym razem jest coraz gorzej. Nie nowina… Ale zaraz jak ozdrowiałem choć trochę, zadzwonili z pieprzonego TelBridge, że owszem, jest praca, zapraszają mnie na rozmowę o pracę. Chcieli, żebym już nazajutrz stawił się na interviev. Fuck you! Nie dość że branża telekomunikacyjna a bliżej call centre nie są moimi ulubionymi (a doświadczenie jest, a jak!) – to jeszcze ja jestem świeżo po przejściach. Fuck off!

Pozostanę na rencie, emeryturze, będę pobierał 500 plus, zasiłki wszelakie, w tym zasiłek socjalno- naukowy ufundowany przez jedną obywatelkę USA, ale do pracy teraz nie pójdę.
Chyba że do księgarni, ale cisza…

14Shares