Bulion na myszach
Właśnie dowiedziałem się, że dodając do smacznego rosołu kostkę bulionową wołową, koncentrat pomidorowy a na koniec, już w talerzu śmietanę, można rosół zjebać a nie zmontować pomidorową. Olśniła mnie owo rewelacja w czasie posuchy. Akurat o niczym ważnym nie myślałem. Bo zazwyczaj czas mój wypełniają rozmyślania o rzeczach fundamentalnych: czy oglądać zawodowych kolarzy jadących we Włoszech, czy wczesną jeszcze fazę jednego z czterech najważniejszych turniejów tenisowych rozgrywanych teraz we Francji, czy może Ligę Światową siatkarzy a też siatkarek? Już z samych nazw można wnioskować, że chodzi o kwestie arcyważne. Italia! Wielki Szlem! Liga Światowa! Nie dziwne, że oglądane później fakty czy dokumenty Ewa Ewart poleca nie robią już na mnie wrażenia. Jak można sprawiedliwe, uczciwie zestawić takie sprawy jak zaskakująca, spektakularna porażka w czwartej rundzie zawodów rozstawionej zawodniczki z kwalifikantką, i pełzający wzrost cen produktów żywieniowych w Polsce, czytaj sytuacje gospodarczo polityczną w kraju nad Wisłą? Czy można porównywać rzeczy tak odległe, jak atak z podwójnej krótkiej obiecującego dwudziestolatka, dający przewagę trzech punktów w czwartym secie z jednej strony, z certyfikowanymi produktami wielkich sieci handlowych, które to znaczki kupują wielkie korporacje by zaświadczyć, że są eco i za zrównoważonym rozwojem, przy czym prawda jest taka, owe znaczki pacyfikują jedynie sumienia konsumentów, bo jak przy połowie tuńczyka ginęły tysiące delfinów, tak dalej giną i ginąć będą?
Nie wiem tylko, nie wiem tylko na pewno, czy nie popełniam kardynalnego błędu, starając się bez rezultatów pogodzić pokazywane na żywo dyscypliny sportowe… Czy czasem nie powinienem poświęcić całego czasu, czytaj całego życia na kolarstwo? Albo zapomnieć o włoskich urokliwych szosach i na całego przenieść się na kort ziemny w Paryżu? Czy może polskie, nasze święte rodzime parkiety, gdzie mistrzowie świata biją w pięciu setach wicemistrzów, czy tye podłogi i co nad nimi nie powinno przykuwać całej mojej uwagi?
Jednak nie tylko rozmyślaniami człowiek żyje, nie tylko z myślenia o rzeczach świata tego ważnych chleb jest, trzeba czasem albo zapracować na jaką delicję, albo nauczyć się czegoś, żeby potem zdobyć upolować biegające czy też płatnicze. A że czasu kurwa góra, to się tu pojedzie, tam pójdzie, z tym pogada, tamtą zagada. Jest w planie podróż do stolicy Francji, a w tej jeszcze nie byłem, nie tylko ze strachu, ale zwyczajnie się nie złożyło. Teraz ma się złożyć, ale czy się złoży nie wiadomo. Jednak czy się złoży w końcu, czy się nie złoży, w planach się składa więc wypadałoby się przygotować. Przygotowania do odwiedzenia grobu Jimma, żyjącej wiecznie Myszki Miki, spalonej nie tak dawno katedry oraz by wypić kawę i wpierdolić bagietkę, te przygotowania są nie tylko finansowe, ale też lingwistyczne. Nie władam wieloma językami, w tym tymi najważniejszymi, także z nieznajomością francuskiego żyło mi się do tej pory przednio, dopiero jak widmo szukania odpowiedniej stacji metra w Paryżu, gdzie – straszono mnie zawsze skutecznie – nie mówi się po angielsku ani w żadnym innym polskim języku, to widmo zajrzało mi w oczy, widmo kazało nauczyć paru słów czy zwrotów, w tym „pożycz dziesięć Euro zaraz oddam” oraz „gdzie jest najbliższy szpital/ komisariat policji” (instytucje ważne to dla mojego człowieczeństwa pod każdą szerokością geograficzną).
Płyta z kursem audio podstaw języka francuskiego jest, kiedy Federer wygrał pierwszego seta postanowiłem wyłączyć główny mebel świata mojego – telewizor i posłuchać lektora śpiewającego o życiu nad Tamizą. Nie udało się. Odtwarzacz DVD nie działa poprawnie, a żaden z pięciu osobliwych komputerów w tym dziwnym domu nie ma cd roma, więc nie posłucham. Oglądam kolarzy, pojadą dziś ostatni etap, czasówkę. Jazda na czas czy na odległość – trwa. Kilka godzin przede mną.
Byłem świadkiem dwóch kocich śmierci. Z czego w jedno ścierwo wszedł nieomal nogą mój druh. Dwa kocie ciała przez kilkadziesiąt minut leżały na ulicy. Jedna pani gałęzią przesunęła pod krawężnik ciało szare, ciało brązowo czarne leżało dalej. Kot w tym domu żyje, ma się dobrze i nie ma pewnie wiedzy o kociej apokalipsie za oknem. Grunt to nieświadomość.
Więc, co o tym myślisz?