Americana pasteryzowana

Mała czarna pasteryzowana

Tak, pierwsza kawa zazwyczaj po godzinie czwartej ciemną nocą jeszcze, niby nad ranem to porównywalna rozkosz to pierwszego piwa na kacu. Gdzieś na peryferiach orgazmu – sama przyjemność. Jest gra wstępna: tak kawę trzeba zaparzyć, posłodzić, dodać mleka, jak i po piwo najczęściej należy iść (z wieczora nic nie zostaje), otworzyć, przelać do szklanki…

Po pierwszej kawie przychodzi pora na rozkoszowanie się jej magicznym działaniem: można położyć się znów, jest wcześnie, nie ma mowy o żadnym wychodzeniu, czując przypływ mocy, właściwe przebudzenie, otworzyć kompa, przejrzeć maile, wysłać jakieś cv, na Onecie zasięgnąć informacji, gdzie właśnie wybuchła wojna, gdzie bomba, czy tego właśnie dnia dziecko zadźgało nożem ojca, w obronie matki, czy ojciec, współdziałając z rodzicielką ukatrupił noworodka.

Z piwem podobnie. Chyba jednak bardziej. Browar działa dogłębniej, budzi wyraźniej a niejednoznacznie, nastraja, owszem, na wykonanie tych czynności co po kawie, tyle że jest wtedy człowiek bardziej „po piwie”, niż w tych czynnościach osadzony. Jednak załóżmy, że jesteśmy po tej pierwszej kawie, czy po pierwszym piwie. Nie wiem, nie mam z góry założonej tezy, którą będę się starał udowodnić. Badam temat. Po tej jednaj kawie, czy jednym piwie, wchodzi człowiek w dzień. Jest ten komputer, jest radio, jest gazeta. Druga kawa i drugie piwo przychodzi po pierwszym papierosie, który został odpalony do pierwszej kawy czy pierwszego piwa. Później pojawia się kwestia śniadania. Tu jest różnie. Różnie u różnych ludzi. Różnie jeśli chodzi o napoje. Piwo i kawa usypiają na początku łaknienie, po kawie jednak, po upływie godziny, dwóch żreć się zaczyna chcieć; po piwie może być podobnie, ale nie musi. Jeśli szybko nie wypije się drugiego piwa, głód zaatakuje przed świtem jeszcze. Druga kawa też potrafi pierwszy posiłek odsunąć w czasie, ale niewiele.

Trzecia kawa nic nie zmieni: trzeba sięgnąć po ten jogurt, po te jajka, bułki, masła, talerze. Później może wejść praca, niewykluczone. Trzecie piwo przeważnie posiłek poranny już wyklucza. Robotę raczej także. Może jakąś parówkę się upoluje i przeżuje, może jakiegoś pieroga z mięsem na zimno się połknie. Zaraz jest czwarte, piąte i okazuje się, że po wykonaniu kilku telefonów, zamiast chaosu informacyjnego z grających w duecie radia i telewizora słyszymy ryk sinika; czy to jest samochód kolegi, czy autobus – przemieszczamy się. A tajemnica celu owego przemieszczenia jest i pozostanie nierozwiązana. Później dzień się ślicznie rozłazi: kogoś tam się spotyka, głupio się uśmiecha, niby jakieś plany są, piw już jest osiem czy dziesięć, bliżej końca dnia niż nieodległego przecież jego początku.

Trzy poranne kawy potrafią nic nie zburzyć. Należy jednak pamiętać, że czasem sedno twórczości tkwi w demolce! Trzecie piwo, po którym na pewno jest już czwarte powoduje, że duch rośnie, fantazja buzuje, plan jaki by nie był wydaje się genialny – tylko iść, i się idzie. Kawa też nie rodzi specjalnych jakichś wątpliwości, jednak dzień można jeszcze jako tako modyfikować. Można iść na tą siłownie pomimo tego, że wcześniej wypiło się trzy kawy, a po siłowni wypić czwartą i znów zapalić!

Po czwartym piwie jest zawsze piąte a do każdego po dwa papierosy – siłownia raczej odpada, gdzie indziej, inne ciężary się będzie już tego dnia dźwigać. Kilka kaw rano nie wyklucza późniejszego załatwiania spraw urzędowych; w zasadzie kilka piw z rana też nie. Różnica jest taka, że po piwach przestrzeń to są między piwami przerwy, a po kawach jakieś kontinuum: kawy rozpoczynają strumień świadomości, jednak jest tam jakaś konsekwencja, determinacja; kilka piw z rana buduję fabułę zagmatwaną, z pozoru niespójną, jedyne następstwo przyczynowo skutkowe podczas piwnej biesiady to takie, że po kolejnym browarze będzie następne piwo. Po trzeciej kawie może pojawić ta jajecnica, potem rosół. Po szóstym piwie też jest rosół, ale miała być pomidorowa – koncentrat występuję wszędzie – na podłodze, na sztućcach, na blatach- tylko nie w zupie.

Po kawie, kawach, choć też moczopędne, można jechać czy iść dalej. Kilka piw porannych daje krótszą perspektywę: najbliższy bar, kolega sąsiad, zaprosić najlepiej kogoś do siebie, po co w ogóle wychodzić.

Z wódką jest inaczej, jeśli po pierwszej pięćdziesiątce szybko wejdzie druga, trzecia seta, czas na obiad, albo nawet kolację. Post ścisły też wchodzi w grę. Gorzała daje możliwość zaśnięcia zaraz po śniadaniu, obudzenia się w innym mieście, przy innym stole; można zrobić przed kolacją biznes i stać się bogatym, albo po drugiej połówce skonstatować, że na koncie środków brak. Piwo z wódką się miesza, kawę z gorzałą też, ale rzadziej.

0Shares