Dwa bajty prądu

Dwa bajty prądu

Wiadomo: w sklepie z wędlinami są najlepsze ciasta. Potwierdza to Elmas z naprzeciwka. Miejsce dodatkowo polecone przez osobę godną zaufania. Jako że potrzebuję i chabaniny i na słodko, tam właśnie jestem codziennie. Szynki i baleronu kupuję detalicznie, na dzień dwa, żeby mieć świeże, ale mieć. Z wypiekami inaczej. Te najbardziej kremowe i przekładane wielokrotnie kupuję dla dwojga. Że mieszkam sam i nie odwiedza mnie – z wyjątkami- raczej nikt, korzyści dla mojego łakomstwa są oczywiste.

Do sklepu chodzę, w dodatku powoli. Mam sporo czasu. Latem biegałem i pobiegłem w sposób zorganizowany. Podczas Biegu Radości z okazji kolejnej rocznicy radomskiego Czerwca, przybiegłem jako jedenasty Warchoł do mety i przechyliło to czarę nektaru: było już tak dobrze, że należało wszystko spierdolić. Tak więc zrobiłem i długo nie biegałem. W wyniku zbiegu okoliczności oraz z potrzeby przynależności „chodzę” teraz na siłownie, gdzie biegnę w miejscu. Pod nogami grunt się usuwa, więc biegnę, żeby nie upaść. Zacząłem skromnie, jednak już teraz te dwa, trzy kilometry przebiegam w tempie 9 kilosów na godzinę spokojnie. Odkryłem, że można się jeszcze dopisać do radomskiej edycji biegu Niepodległości. Lecą w niedzielę. Poleciałbym, ale dystans 10 kilometrów – jakby nie patrzeć – ma się nijak do dwóch czy trzech. Gdyby biegli na pięć, zapisałbym się i spróbował. Może na „ostatnich nogach”, w stanie przedzawałowym i na bezdechu dobiegłbym do mety. Biegnąc na dychę pewnie w okolicach piątki wypadałoby jakoś godnie z trasy zejść – niepokonanym, ale jak?

Byłem z ZEORKu na Średniej w przeszłości kilka razy, byłem i dziś. Jeśli chodzi o przetwarzanie danych, pewne rzeczy koduję i archiwizuję. Na planie miasta, jaki przechowuje w bańce, miejsce, gdzie kupuje się prąd, jest na ulicy łączącej Żeromskiego i Słowackiego, jednak bliżej tej drugiej. Rano okazało się, że PGN – siedziba dostawcy energii znajduje się zaraz przy Żeromskiego. W pamięci było to miejsce przeludnione, panował tam wieczny tłok. W rzeczywistości dziś byłem szósty, z czego trzy osoby miały numerki z innym prefiksem, zatem nie konkurowały ze mną w wyścigu do stanowisk. Jeden pan przyszedł dwie sekundy przede mną by wykłócać się o rachunek. Czekając słyszałem, jak wykazuje, że rachunek tydzień temu przyszedł za zużycie dziewięciu koma trzysta trzydzieści kilowatów, natomiast odczyt z dziś daje liczbę sporo mniejszą, choć tydzień prąd był napierdalany. Zaraz zadał obsługującemu go dżentelmenowi z pozoru retoryczne pytanie: czy ten inkasent co odczytuje u was liczniki jest ciągle pijany?

Boję się, bo zamiast tradycyjnej recepty dostałem ostatnio u lekarza numerek. Najpierw numerek należy wyciągnąć, żeby do lekarza się dostać, potem lekarz daje numerek – zamiast tradycyjnej recepty. Informatyzacja, cyfryzacja.

Jak weszły na poważnie e- zwolnienia, okazało się, do siedziby ZUS przy Czachowskiego w grodzie radomskim muszę udać się nie raz, a częściej i wypełnić nie jeden, a dwa druki. E- zwolnienia miały wyeliminować z mojego życia niewątpliwą przyjemność, jaką jest zajmowanie kolejki w dziale „zasiłki chorobowe i macierzyńskie„. Są też inne zalety! Na przykład kolega, który pali przy wejściu C zawsze, kiedy ja idę podpisywać te papiery. Palimy, gadamy, prawie zawsze o tym samy, zawsze inaczej, nigdy się nie nudzi, było już tych spotkań za 200 przez 20 lat.

Na kartce z numerem, którą dostałem u rodzinnej zamiast recepty jest i miejsce na datę i podpis. Widnieje owo miejsce pod bardzo drobnym drukiem sformułowanym zgrabnie oświadczeniem, że nie zrealizowałem w/w recepty już wcześniej. Oczywiście uświadamia mi to możliwość zrealizowania w/w recepty wielokrotnie, co spróbuję uczynić w kilku różnych aptekach w różnych częściach miasta. Mam czas. A oddziałów Elmasu z najlepszymi wędlinami i ciastami jest w Radomiu więcej, jak zauważyłem ostatnio.

0Shares