Adwent adapter

Adwent adapter

Jedyną aktywnością zapisaną w notesie na dzień dzisiejszy było odwiedzenie marketu M1 w celach zakupowych. Miałem do kupienia jedną rzecz. Skromnie jak na cały dzień jeśli chodzi o działanie. Konsumpcja też nie za szeroka wziąwszy pod uwagę, że w sklepach mogłem spędzić tyle czasu, ile chciałem.

Jeden mały travel adapter, a: trzeba było dość wcześnie wstać. Wstaje się teraz później, zgodnie z rytmem domowym, który wyznacza późne zasypianie współlokatorów. Późne ono jest pewnie dla nich samych, ono jest jakoś obiektywnie późne, bo zasypianie po północy nie jest tylko subiektywnie późne; dla mnie go nie ma – ja już dawno śpię, gdy towarzysze zasypiają. Od kilku dni zabierałem się za przygotowania: trzeba sprawdzić autobus, który spod wiaduktu na Żeromskiego co godzinę, trzeba wiedzieć, co kupić, bo możliwości są dwie, albo samą końcówkę polską, do której doprowadza się tą amerykańsko/ japońską, albo cały kabel z polską wtyczką. Dlaczego wybrałem market na końcu miasta, do którego dojazd nie jest najłatwiejszy, skoro sklepów z podobnymi artykułami jest w centrum więcej i są bliżej, dostępniejsze? Nieistniejący raczy wiedzieć… Jedno z podręcznych wytłumaczeń to to, że skoro mam dużo czasu na załatwienie czegoś, nie będę się starał, by załatwić to szczególnie szybko.

Wyprawa do M1 jest tą z rodzaju egzotycznych, wymagających przygotowań, niosących spore możliwości, więc wymuszającą wcześniejsze zastanowienie, czy aby przy tym ogniu nie da się upiec więcej niż jednej pieczeni. Są tam przecież jakże przydatne poprawki krawieckie „suwaczek”, jest wielko-powierzchniowy spożywczy, w którym można by się zaopatrzyć „na wypadek wojny”, są kuchnie wszelakie i jadłodajnie przeróżne – można by coś zeżreć.

Ciemno i zimno, mimo że przed południem. Ludzi mało, chociaż okolica sklepu zawsze tłumna. Już w połowie wielkiego przecież parkingu dało się słyszeć przedświąteczne napierdalanie z głośników. Że dzwonią dzwonki sań. Wprawiło mnie to w wiadomy nastrój: mieszanina podniecenia, zdenerwowania, jakiegoś oczekiwania. Czy w sklepie będzie wanna z karpiami? Zaatakuje mnie armia Świętych Mikołajów? Dostanę prezent? Czy w paroksyzmie zakupów zastanę splatany łańcuchem bożonarodzeniowych symboli tak, że kalejdoskop świątecznych promocji obezwładni mnie wszetecznie? Zamiast wieprzowiny w sosie słodko kwaśnym w kuchni azjatyckiej mam zjeść kurwa kutię na pasażu?

Spotkałem koleżankę. Jak to przed świętami, spotyka się! Koleżanka koleżanki koleżanki wróciła z Amsterdamu. Tam oddawała się radosnemu rockandrollowi. Tańczyła w niejednej knajpie, w jednej spotkała sympatycznego młodego człowieka. Tak dobrze, według niego samego im się rozmawiało, że zaproponował jej, by poszli do niego. Jednak ona, jako przykład przyzwoitości wolała pozostać na etapie namiętnych pocałunków. Trochę żałowała, że nie doszło do niczego poważniejszego, koleś był naprawdę wygadany, przystojny, a to wróżyło, że może i w łóżku niczego sobie. Z tym żalem wróciła do kraju i tu nie długo czekała, by kolega dał jej jeszcze nadzieje na spełnienie erotycznego snu, bo odezwał się do niej, zadzwonił i dał adres, pod którym może go odwiedzić w stolicy kraju tulipanów.

Dziewczyna postanowiła za tydzień jechać, ale zatrzymały ją kwestie zdrowotne. W okolicach ust dała znać osobie przykra wysypka, na tyle dolegliwa, że kobieta udała się do lekarza. Ten po wstępnym już badaniu nie miał wątpliwości i zadzwonił po policję. Zdezorientowana dziewczyna dowiedziała się, że jej nurtująca dolegliwość jest wynikiem kontaktu ze śmiercionośnym trupim jadem. Po zdaniu relacji z ostatnich swoich licznych i burzliwych przygód, koleżanka koleżanki koleżanki podała tez adres Holendra, który dawał jej buzi. Psy mają swoje sposoby, ścieżki działania. Już nazajutrz służby jej królewskiej mości królowej Niderlandów odwiedziły mieszkanie całuśnego. Przeszukano dom i w lodówce znaleziono nadgryzione części ciała dwóch kobiet….

Zrobiło się zimno. Może być oczywiście różnie zimno, ale i to samo zimno może być inaczej odczuwane. Zimno przed siłownią dolegliwe, zamienia się w zimno po saunie przyjemne, chłodzące, ale i radosne, lekkie.

0Shares