Chińczycy się nie pierdolą
Zawsze uważałem, że lata tańca wiele mnie nauczyły, mimo tego, że są tacy uprawnieni, którzy mogą stwierdzić, że po prostu traciłem czas. Pragnę oznajmić, że uczyć się nie przestałem! Choć nie napierdalam już tak jak dawniej…
Ludzie piją. Jednak większość z umiarem. Ta większość czasem próbuje alkoholu tak samo, jak obecnie, w okresie mniej lub bardziej radosnej abstynencji, ja próbuję różnego rodzaju, innych niż alkohol stymulantów czy depresantów. Inne mamy też cele. Pijący mają swoje, ja swoje.
Ludzie piją, by się odprężyć. By zapomnieć, rozluźnić. Mniej lub więcej popijają ludzie, by dodać sobie odwagi, spojrzeć na świat śmielej i z większą pogodą, bezpośrednio i bezkompromisowo. Pije się dla towarzystwa. Ale są tacy, którzy pięknie potrafią pić samemu. Jednak nawet dla popijającego w samotności, celem jest osiągnięcie tego samego: pewnej beztroski, odcięcia od ciążących kłopotów, unieważnienia pojawiających się w trzeźwym życiu problemów. Podobnie, ale i inaczej zupełnie mam ja, kiedy próbuję narkotyków. Najczęściej dla towarzystwa. Jednak w przeciwieństwie do imprez alkoholowych, na których w życiu byłem kilku, obecnie wychodzę o kulturalnej porze. Chlając często zostawałem na noc, albo szedłem dalej pić. Teraz żegnam się, wychodzę i wracam tam, gdzie spokojnie.
Zdarza się, zażywam zatem teraz towarzysko, jednak prędzej czy później z wywołanymi „demonami” zostaję sam na sam. Jeszcze w towarzystwie jest pouczająco; sam na sam z sobą mam niezły eksperyment psychologiczno-egzystencjalny. Sam na sam to jeszcze człowiek sobie łatwo radzi, o ile nie ma jakieś cięższej jazdy. Ale… Po imprezie, na której „próbuję” pewnych środków odurzających i zmieniających jak najbardziej świadomość, po wyjściu z jednego miejsca a przed dotarciem na chatę, są jeszcze pokrętne często drogi, w międzyczasie postoje, sklepy, zakupy, nieoczekiwane zdarzenia, znajomi spotkani na ulicy, nieznajomi spotkani na progach czy w przejściach.
Marihuana, amfetamina, koks, pigułki – to wszystko zmienia świadomość, ale stety niestety nie wywołuje stanu podobnego do tego, który potrafi stworzyć wypity alkohol. Oczywiście! Mogą się po zażyciu w/w zdarzyć pijane myśli, chwalić Pana. Pijane myśli są pijane niezależnie od tego, co je wywołało albo ich nie wywołało. Pijane myśli są pijane i mogą rodzić potem przeróżne kace, które też potrafią być błogosławieństwem. Kac uczy. Kac bywa potrzebny: oczyszczający może być, przeżyciem w rodzaju katharsis może być.
Poza pijanymi myślami, które pojawiają się czasem nie pijącemu, a przyjmującemu, człowiek narażany jest na przeżywanie pogłębionych stanów świadomości, oraz uzewnętrznienie, wywalenie na wierzch pewnych doznań podświadomych. Czy człowiek tego chce, czy nie chce, tak to działa. Alkohol przytępia i sprawia, że odcinamy się tak od bólu, jak i od subtelnych sygnałów płynących do naszego mózgu z każdej komórki ciała. Odcinamy się też pijąc od obiektywnej rzeczywistości – nie bardzo nas interesuje co się dzieje dokoła, nie potrafimy trzeźwo ocenić sytuacji. Jak się nie pije, słyszy się więcej – banał, truizm to wszeteczny…. Alkohol otępia, ale – jak się powszechnie mówi – rozwiązuje języki. W przeciwieństwie do innych używek, które skombinowane, raczej plączą język.
W przyćpanym towarzystwie dochodzi do cichych nieporozumień. Po gorzale spory są raczej głośne. W towarzystwie przyćpanym trudno jest odkręcić nieporozumienia, które rodzą się chmarami, bo każdy człowiek wyczulony na inne fale, inne strefy, inne rejony… Żeby odkręcić nieporozumienie trzeba się przyznać, że ono jest, że dolega, że się je zarejestrowało… czy warto? Jedno małe nieporozumienie? Wchodzimy na grząskie, błędne ścieżki…
I jedne z tych błędnych ścieżek zbliżają ludzi do siebie nagle i nieprzewidywalnie, aż po onieśmielającą intymność. Inne dramatycznie oddalają, ukazując przepaść. I, uwaga! – tu pojawia się zadanie, które należy wykonać od razu, ad hoc, a też nauka na przyszłość; nauka przypominająca, że tak się właśnie czasem dzieje właśnie. Nauka, jak sobie radzić.
Na imprezie też, ale mniej to dotkliwe, natomiast w sytuacji przejściowej, wyrwany z klimatu imprezy… Człowiek uwrażliwiony przewrażliwiony po dragach, człowiek „uwalony”, otumaniony jakoś, w stanie, zgódźmy się… nienormalnym, musi mierzyć się z normalnymi zadaniami. Jeśli pamięta się sposoby, które pomogły wybrnąć – bo wybrnąć trzeba! – jeśli się zapamięta te sposoby, które ułatwiają komunikację interpersonalną – dobrze. Pewne rzeczy zapamiętują się same – jak pamięć ruchowa w sporcie, wierzę, istnieje pamięć mentalna w życiu społecznym. Człowiek, który z niejednej sytuacji trudnej wyszedł, z niejednej sytuacji trudnej tym bardziej jeszcze wyjdzie. Bo sytuacje trudne będą się zdarzać, albo nie będą, ale raczej będą.
Chlanie bez opamiętania, a nawet pozornie kontrolowane picie problemowe prowadzi prędzej czy później do zezwierzęcenia. Umówmy się, dzieję się może dużo, ale na pewno człowiek szczególnie się nie rozwija. Sam pić nie mogę. Nie jestem przekonany do życia w stu procentach na trzeźwo, nie „zabrała” mnie żadna grupa AA, nie przeszedłem na wyczynowe bieganie ani nie zamknąłem się w domu, za bardzo sobie cenię kontakt z człowiekiem – jest więc ocean możliwości, w tym ryzykowna opcja towarzyska.
Nie miewam męczących kaców, raczej inspirujące zjazdy. Bawię się tak już jakiś czas, doświadczam wrażenia bliskości, zrozumienia, to antypatii, wrogości; jest integracja i dezintegracja, poczucie wspólnoty i wyobcowanie, błogość, świadomość, metaświadomości, zagubienie, olśnienie głupoty własnej, wątpliwości. Poprzez wyczulone zmysły dociera każdy gest, słowo, ruch, a nawet intencja. Głębiej to wszystko jest analizowane i zaraz wdrożona odpowiednia, moja interpretacja, potem reakcja – nieoczywista.
Patrząc z perspektywy biznesowej, to się po prostu opłaca!
Więc, co o tym myślisz?