czas miłości do zarazy

Dobrze czasem zadrzeć głowę do góry. W celach poznawczych, by zbadać pogodę robię tak codziennie rano na balkonie. Kawa stoi już gorąca na biurku, kilka łyków na dzień dobry i wychodzę zapalić pierwszego papierosa. Patrzę na świat i zgodnie z zaleceniami afirmuję dzień. Afirmacja dotyczy dnia nadchodzącego, czyli tego, którego jeszcze nie znam. Afirmuję więc niewiadome, lepsze to, niż nic.

Dziś spojrzałem na ulicę, w górę Żeromskiego, w dół, w Młynarską, potem w niebo: na tle sino ciemnych chmur frunął klucz dzikich gęsi. Przeważnie daleki jestem od przeżywania ekstaz związanych z obserwacją tak zwanego świata dzikiej przyrody, jednak widok powracających gdzieś z południa dzikich ptaków do kraju, gdzie zaraz ma się zrobić ciepło, ucieszył mnie. Gęsi poleciały dalej, papieros wypalił się, kawa przestygła.

Przypomniały mi się nie dzikie, ale bardziej miejskie mewy spacerujące po ulicach Bognor Regis. Szczególnie jedna, które zataczała się na od krawężnika, do krawężnika, kiedy z Neilem szliśmy po zakupy do of licenca. Kolega od razu dorobił do tej obserwacji historię: mewa jest angielska, ale jej rodzice przybyli z Polski, lata temu, teraz zataczający się ptak dostaję częste depesze z kraju, gdzie ich rodzinie dzieje się coraz gorzej, więc mewa pije, pije ze smutku, coraz więcej nie widząc, jak może pomóc ziomkom nad Wisłą. Mewa piję tak dużo, że niedawno straciła licencje na latanie: pozostało jej spacerowanie pijanym krokiem po ulicach miasta, gdzie odżywia się czasem odwiedzając śmietniki w okolicach Burger Kinga, Macdonaldsa i KFC.

Było to ładnych już kilka lat temu. Rodzina w Polsce dostaje pięćset plus, trzynaste emerytury i inne świadczenia, może nasza mewa przestała już walić bez opamiętania, może odzyskała papiery na latanie. Wątek ptasi prowadzi moje myśli prosto w rejony problematyczne a aktualne: nasza mewa chorowała tylko i aż na alkoholizm, jak się weźmie za siebie, przestanie łoić tani jak barszcz angielski cydr czy jeszcze tańszy browar, stanie na nogi a może nawet poleci. Gorzej mają ptaki dotknięte popularną ostatnio plagą zwaną wirusem ptasiej grypy. Zarażone giną utylizowane całymi hodowlanymi populacjami. Wirus ptasiej grypy jest boską karą dla ćwierkających, dla dzików i ich mniej owłosionych kuzynów dopustem bożym jest coś o tajemniczej, ale wdzięcznej nazwie: afrykański pomór świń. Skoro europejskie opierzone i kopytne cierpią na dolegliwości zrodzone na czarnym lądzie, moje myśli uciekają do Azji, może ratunek przyjdzie ze wschodu, tam musi być jakaś cywilizacja. Z Chin jednak ostatnio przychodzi tylko jedno: koronawirus.

Wprost nie mogę się doczekać na pierwszego polskiego pacjenta dotkniętego tą zarazą. Na zachodzie moją już rozszerzające się z powodzeniem różne ogniska choroby, u nas zdrowa cisza. To znaczy są niepokoje, ale przez rząd uważane za przedwczesne i nieuzasadnione. Polski pacjent zero powinien zostać od razu, bez względu na to, jakie jego perspektywy zdrowienia, czy wirusa zwalczy, czy bohatersko zejdzie, odznaczony przez Dudę orderem Orła Białego albo lepiej Wirtutti Millitari. Dobrze zrobi to Andrzejowej kampanii prezydenckiej, podpisze wreszcie coś, co nie powstało w umyśle prezesa, chociaż umysłu tego nie można nie doceniać, kto wie, może ten genialny strateg maczał i w tym palce.

Śmierć coraz powszedniejsza, kiedy słyszę o obchodzonych przez kogoś tego dnia urodzinach szukam w pamięci z automatu drugiej daty, kiedy był zszedł mianowicie. Parafrazując powiedzenie, że odchodzą teraz ludzie, którzy nigdy nie umierali, należy powiedzieć, że urodziny miewają teraz wyłącznie ludzie, którzy już nie żyją. Na fejsbooku zdarzają się wyjątki, ale ogólnie jak wypada rocznica, kiedy ktoś przyszedł na świat, to zaraz pojawia się tryb przypuszczający, okres warunkowy, „miałby” dziś osiemdziesiąt, sześćdziesiąt osiem, siedemdziesiąt pięć lat. Medycyna idzie do przodu, na jej powitanie promieniście i w postępie geometrycznym szerzy się zaraza.

Żeby się nie okazało, ze zbyt późno wiele rzeczy zaczęło się układać. Dwudziestu lat nikt nie odda, a miłosne i inne tryumfy odniesione w czasach zarazy literackie będą jedynie, przez co tragikomiczne.

0Shares