Żeromskiego Czachowskiego Sandomierska

• Blog

Kraków Szewska Planty

• Wczoraj jeden z ostatnich razów słyszałem komunikat w autobusie „następny przystanek Żeromskiego Czachowskiego” że świadomością, że właśnie będę wychodził, bo to moja miejscówka. Od poniedziałku będę nasłuchiwał informacji o Sandomierskiej, względnie Osiedlowej, to chyba ten sam przystanek. Odkąd opuściłem Houston dwa lata temu jesienią, zmieniam miejsca pobytu co kilka miesięcy. Było Curie Skłodowskiej, było Żeromskiego od Żeromskiego, była Sportowa, było Zacisze, było Żeromskiego od Młynarskiej a teraz Ustronie, skąd mogę kamieniem dorzucić do Świętokrzyskiej, gdzie to wszystko się zaczęło.

• Co było wcześniej? Czy najpierw zrobiło się ciepło a potem wyszło słońce, czy najpierw wyjrzała git planeta i kopnęła żaru, w konsekwencji czego zrobiło się ciepło…? Grunt, że przestałem grzać w piecu i żyje. Potem pojechałem autobusem bez sensu, jak czasem taksówką w kółko (uwielbiam te bezcelowe, pozorowane co do sensu podróże czy to osobowym czy zbiorowym) i wysiadłem na Wierzbickiej po czym przeszedłem na drugą stronę, by wrócić gdzieś do centrum. Tam, na ławeczce siedząc zadarłem równie bezcelowo, bezwiednie głowę do góry i zobaczyłem go: klucz dzikich gęsi raczej wracających, niż zmykających. Potem była jeszcze mucha na kompie, mucha, świadek dni nie tyle ciepłych, co gorących, upalnych.

• Jest sobota, wyprowadzam się w poniedziałek, kiedy to wyląduje na Sandomierskiej (ostatnia noc, którą spędziłem na tej ulicy to była jedna z tych upojnych, kiedy to bawiliśmy się w latach 90-tych u Pyry, i nawet miałem jakąś przygodę z jego siostrą, która miała chłopaka, nawet obecnego wtedy), myślę o niedzieli jutro, kiedy to doświadczę ostatniego dnia tu w chałupie w remoncie, gdzie czas upłynął pod znakiem mojej pijanej nieobecności. Myślę też o dniach kolejnych, tych całych marcach, kwietniach, majach a i potem. Aż trudno uwierzyć, że to się wszystko jakoś poukłada. No i jak z pogodą się książkowo zesrało, tak jeśli chodzi o kąty do bytowania – idzie ku lepszemu. Musiałem nawywijać, żeby grzecznie poproszono mnie o wyprowadzkę z miejsca, gdzie przecież od początku mieszkać się nie dało.

• Przecież jak tu wpadłem na tarczy z Zacisza, trudno to sobie wyobrazić, nie było światła, mediów, kibla, wody… XXI wiek w centrum dużego miasta dużego europejskiego kraju.

• Jakby po sąsiedzku z miejscem, gdzie raczej szczęśliwie spędziłem rok jakiś czas temu. Siedziałem z nią na narożnym balkonie w świetle zachodzącego słońca i myślałem czy przyjdzie w nocy… A i tu okazuje się można przyjmować. Jak się nie ma skrupułów tudzież wstydu, można i tu, gdzie remont, gdzie zimno, gdzie niejaki syf zaprosić tego i ową. I był ten, był tamten, była i ona. I lato. Jeszcze pamiętałem islandzką noc polarną, oraz ich lato, takie chłodne, u tu mi dane dzielić balkon z tym ciałem, z tą lufą… Więc widzę teraz kiedy siedzę przy stole i jem czy piją okna tamtego mieszkania, a zaraz będę widział tylko wieżowiec, bo z mojego pokoju na Sandomierskiej widać tylko drugi blok, po sąsiedzku, większy, przesłaniający cały widok, ale nic to, normalnie się pomieszka, z wanną, 19 minut drogi od berzy, Sali ćwiczeń, a jak mnie najdzie, sali prób…

• Kiedy po zakończonym waleniu trzy noce nic nie spałem, w dnie byłem jakby w nieustannym alercie. Czujny te wszystkie ciemne nocne godziny, pozostawałem z rozpędzonymi myślami oraz kołowrotem doznań zmysłowych za dnia, tak, że jak w nocy w teorii, za dnia ciągle w praktyce działałem, myślałem, kombinowałem, bez wytchnienia, zebrało się tego kilkadziesiąt godzin do kupy bez chwili luzu czy wyhamowania…. Teraz inaczej. Z przerwami bo z przerwami, ale kima się te osiem do dziesięciu godzin, umysł jakby przyswoił dzięki temu na powrót wiedzę, jak dać odpocząć bańce, więcej, jak dać wytchnienie człowiekowi, przed którym tyle niewiadomych, a wiadome niepewne co do sensu i sposobu realizacji. Teraz i za dnia myśl potrafi szczeznąć, umysł usnąć, zgnuśnieć… To ratuje. To jest dobre.

• Właśnie byłem na klatce bloku nowego mieszkania. Wiedziałem, że nikogo nie ma na chacie a ja nie obdarowany jeszcze kluczami nie miałem szans na wejście. Jednak pojechałem, zabrałem kije w futerale i zastawiłem je na klatce. Zobaczymy, na ile bezpiecznie.

• Wiadoma walka każe mi na wszystko patrzeć jako na wyzwanie. Mam zasnąć? Mierze się już przed pójściem do łóżka ze snami, co będą. Mam zadzwonić? Pół godziny przed, dwie, trzy już walczę z tymi słowami co wypowiem i usłyszę. Mam iść do sklepu? Krótka potyczka w bańce, jak z kim ile i po co….

0Shares