Puściło
Siedzieliśmy i nic tylko nas przybywało. Nie to że zajęliśmy jedna ławkę na Żeromskiego. Najpierw zajęliśmy jedna ławkę na Żeromskiego, potem – nie przemieszczając się, przybywało nas, zaanektowaliśmy kawałek chodnika. I drzewo. Potem część placu.
Pod urzędem, który zrobił Carracci, było tłoczno. Budynek jest znany teraz nie z tego powodu, że zaprojektował go ten sam gość, co zrobił zajebisty Teatr Wielki w stolicy, ale z tego, że w nocy świeci na niego projektor. Są wzory. Może i słowa. Na pewno w nocy na fasadzie budynku świecą, znaczy znaczą.
W okolicy były lody, dzieci, rodzice, dziewczyny, my, sklepy, sporty,dzieci, my, rodzice, chodniki, drzewa, kwiaty, my, dzieci, małe i duże buciki, mało ubrań, może gdzieś Adidasy, my, było gorąco.
Przybyło nas na tyle, że nie doliczysz. Może doliczysz, ale nie ogarniesz. Było ciepło. Znosiliśmy to bo pan Carracci projektował spore budowle, które rzucają cień, i dlatego też, że drzewa w okolicy były stare. I cieniste. Ławka pod drzewem, nawet jeśli słońce w zenicie, w cieniu.
Spotkanie to miało miejsce mniej więcej w środku okresu, który mój kolega Grzyb nazwał ‘dziewit tydzień latał bez filmu’. A jednak pamiętam je. Było specjalne. Skład, jaki się zebrał, plus te wszystkie poboczne okoliczności, te scenografie, pierwsza liga, a nie, przepraszam, teraz już Extraklasa.
Później, podczas jakichś dwóch tygodni sponsorowanych przez Ministra od kultury oraz państwo w ogóle, było więcej spotkań malowniczych, nieoczekiwanych a ważnych. W końcu poznałem ludzi, których znałem tylko ze słyszenia, albo pisania, bo zdarzyło się, że pisałem o kimś, kogo osobiście nie znałem, albo tak mi się tylko wydawało, natomiast wychodzi na to, że trzeba latać po mieście dwa tygodnie, z tego co najmniej siedem dni ‘bez filmu’, żeby to, co zapisane, sprowokowało to, co żywe, do jakiegoś objawienia, bez religijnego podtekstu albo nawet z nim, w końcu jesteśmy tylko ludźmi, łaska wiary może nas dotknąć w najmniej oczekiwanym momencie.
Nie będę wymieniał kogo podczas którego spotkania miałem przyjemność widzieć, z kim rozmawiać, jeśli powiem, że spotkała się jeszcze żyjąca elita, nikomu nie ujmę. Mimo że osłabiony niejedzeniem, dostałem dzięki tym ludziom tyle energii, że przelatałem te dwa tygodnie, z tego co najmniej siedem dni ‘bez filmu’. Jeśli powiem, że teraz jest spokojnie, beznamiętnie, nawet smutno, to będę przez to chciał powiedzieć, że wtedy spotkało mnie jakieś nieoczekiwane przecież, ale jakby szczęście. Szczęście bez filmu.
Żeby nie było bajki, odbywają się właśnie pierwsze Mistrzostwa Europy w piłkę kopaną, których nie śledzę. Znaczy jak mówią w radio, kto z kim, kiedy i z jakim rezultatem, to owszem, przykładam wagę, jednak co innego słyszeć o meczu, co innego spotkanie dwóch drużyn na ważnej imprezie zobaczyć. A ja nie oglądam, były ważniejsze rzeczy, te spotkania i to, co urywa film.
Na Żeromskiego podczas tych upalnych dni wystawiono bramki, które z poprzeczki dawały ochłodę w postaci wilgoci. Że przechodziłem centralnym deptakiem grodu w tych dniach wielokrotnie, a skwar doskwierał, zdarzyło mi raz czy dwa poddać się termicznemu szokowi. I raz, właśnie kiedy szedłem do Żabki, żeby kupić chłodzenie wewnętrzne, skorzystałem z tej pomysłowej konstrukcji, wszedłem pod ten prysznic, pewnie przez głowę mi przeszło, że nie tylko się ochlodzę, ale też odświeżę w sensie higieny, tyle dni poza domem, nie zawsze mam ochotę na okupowanie czyjejś łazienki.
I doznałem nagłego uwolnienia z ucisku gorąca, i poczułem to odświeżenie i obmycie, które może zaoferować tylko zimna woda. Jednak dodatkowo coś… W plebejskiej krwi krążyło tego sporo, Mendelejew by się nie powstydził, przeszedłem przez mgiełkę wilgoci i niestety czy stety, coś mnie puściło. Zaraz nadrobiłem a nasi odpadli z turnieju, przypadek? Nie sądzę…
WD
Więc, co o tym myślisz?