Tekst na zamówienie z parasolem w tle.
Idzie, jest jesień. Nie nacieszyłem się latem, albo inaczej, bardzo radosnym byłem tego lata, aż do przesady, tak, że owego lata 2021 nie bardzo pamiętam.
Ale parasole pamiętam. Jako że ma to być tekst nastawiony na przyszłość, jego przesłanie ma zawierać całkiem mi obcą, ale jednak wiarę i nadzieję, nie będę wspominał przygód z parasolem tego lata, ani wcześniejszych parasoli, które przecież przewijały się na kliszy mojego życia, jednak jako perforacja, margines, bordiura, rzadko miałem parasol w ręku, raczej nie mój, na pewno nie mój, nie miałem na własność ani jednego parasola w żadnym z moich licznych żyć. Wspomnę tylko, że tylko podczas ostatniego miesiąca miałem dwie parasolowe przygody, potem już tylko, obiecuje, a wierzyć mi nie wolno, będzie tylko o przyszłości, mojej i parasola.
Ja i parasolka.
Moje nowe zeszłoroczne i do teraz, tegoroczne towarzystwo 30-latków pokazało mi uroki odzyskiwania rzeczy porzuconych i nadawania im nowego życia. I ja się ostatnio pod dworcem zastanawiałem, czy nie podnieść stojącego koła kosza na śmieci i wyglądającego na działający, zielonego dość dużego parasola. Pracując w Szydłowcu w hotelu Pod Dębem miałem okazję eskortować koleżankę, która miała w hotelu interes, w strugach deszczu od drzwi zabytkowej kamienicy do samochodu, trzymając nad nią parasol, była pod moim parasolem, przejść nam było dane te 29 metrów do auta, parasol był jej własnością, a nie, ona też go na chwilę pożyczyła, ja pod nim ją prowadziłem i zainstalowawszy za kierownicą wróciłem, rozłożyłem, żeby sechł, nie wiem skąd u mnie ten odruch, skoro nie używałem, nigdy swojego nie miałem.
Może to znaczyć, ten gest rozłożenia w ciepłym holu przemoczonego parasola, że drzemią we mnie niezbadane jeszcze nie odkryte pokłady wiedzy i doświadczeń, których nie podejrzewam, nie przeczuwam, inni je odkryją, ja skorzystam, dzięki temu inni skorzystają.
Załatwię sobie parasol i będę go używał. To już przesadzone. Będzie to pierwszy krok, symptom zmian, jakie przyniesie w moje życie przyszłość. I ta najbliższa, która już się dzieje, i ta dalsza, która kiełkuje dopiero, i ta odległa, która nawet jeszcze nie majaczy jako widmo, tylko czai się z myślą o zaskakującym przeobrażeniu, żeby pokazać mi, udowodnić, że tak na prawdę nic nie wiem i zostanę jeszcze nie raz solidnie zaskoczony.
Czy tak, czy inaczej, bez parasola się nie obejdzie. Dżentelmen to dżentelmen. Zawsze luz i pierdolety w głowie, włącznie z dbałością o wygląd zewnętrzny, do tej pory niedbałość, może i oryginalna, ale i lekki niechluj, i deko przykurzony, i tu plama, tam plama się przytrafiła, zamierzam ‘przewietrzyć szafę’, która i tak już nie jest moją szafą (podczas niezliczonych wizyt u Kasi Kudłatej zziębnięty czy przemoczony zostawiałem swoje lachy, dostawałem od niej, jej, inne, czasem całkiem nowe, zawsze w dobrym stanie ciuchy, często markowe, zawsze ciekawe, których Katarzyna posiada nieprzebraną ilość, także w jakimś sensie zamieniliśmy się przez ten czas garderobami)i trochę godności i ogłady dodać do tego młodzieńczo zgredziałego outfitu. Parasol będzie nie tylko funkcjonalnym dodatkiem, co też atrybutem znamionującym jako taką klasę i powagę.
Kolejnym powodem jest utrata kurtki przeciwdeszczówki. Jak kupiłem ją w lumpeksie na Targowej w Warszawie, gdzie byłem z siostrą w 2010 roku i znalazłem: czerwona, z kapturem, kompaktowa, składana, z tasiemką, tak że dobrze schowana w swą własną kieszeń, która po rozłożeniu i założeniu na plecy znajdowała się na brzuchu, można było przymocować ja do paska u spodni lub szlufki, i nosić, w razie czego, i ona chroniła, jako tako chroniła przed deszczem, to teraz parasol; odkąd zgubiłem ją w tym roku, nie mam nic innego w zamian w razie deszczu.
To znaczy mam, od Gela dostałem, wiosenną, lekką, z kapturem, na suwak, niby nieprzemakalna, ale przecieka przemięka, mokra się robi i wszystko co pod nią. Ładna, ale nie działa.
Więc parasol i do przodu!
Cdn
Dziewoy
Więc, co o tym myślisz?