Broda, dziara i do lasu
Zastanawiając się, czy przed meczem wziąć relanium, bo nie pije, a wypadałoby się znieczulić, czekam przy włączonym już TV i siedzę na fejsie. Studio przedmeczowe gra, coś tam bredzą. Relanium mam, ale staram się nie brać. Nawet jeśli nie śpię, a nie śpię. W końcu jem, a nie jadłem, chodzę, a jeździłem i siedziałem. Chodzę, znaczy robię kroki. Dieta i ruch powinny mi w końcu dać tak sen, jak i jako takie samopoczucie. Dlatego relanium jest, ale heroicznie nie tykam, znaczy tykam, ale tylko w czasem, nie na porządku dziennym, nie regularnie. Czasem jak chlałem i miałem relanium – piłem wiadrami a tabletki żarłem garściami. Zero rozsądku.
Oglądając ten Mundial dochodzę do wniosku, że nie wiele wiem o piłce, uświadamiam sobie, jak nieprzewidywalny jest futbol. Słabi wygrywają z najsilniejszymi, ci, którzy nigdy nie osiągnęli sukcesu grają z takim zapałem i tak dobrze technicznie, że wymiękają starzy wyjadacze. Okazuje się, że wszystko jest możliwe. Jednak jeśli chodzi o nasze spotkanie z Francją mam bardziej niż czarne myśli. I to nie tylko dlatego, że nie biorę ostatnio leków, które powinienem. Jak brałem we wrześniu i październiku, nie jakieś psychotropy, zwyczajne leki poprawiające nastrój i wprowadzające jakąś równowagę, to było dobrze, nawet optymistycznie, zdrowo, i sen, i samopoczucie w porządku. I nie dlatego mam czarne myśli, że widziałem poprzednie mecze naszych. Widzę to niekolorowo, bo w ogóle jest lekko depresyjnie.
Należę do kilkunastu grup na facebooku. Zapisywałem się do nich, ponieważ swego czasu pisałem tu i tam i potrzebowałem różnych informacji, te grupy, wpisy tam zamieszczane okazywały się czasem pomocne. Do niektórych chciałem należeć, bo po prostu ciekawił mnie temat, damo sedno, cel, dla jakiego grupa powstała. Należę między innymi do Razem Damy Rade, Indian Wildlife, The Clash Official i wielu innych. Jednak ostatnio z największym zainteresowaniem śledzę dwie, nie wiem do końca dlaczego, zaraz postaram się sam sobie to wytłumaczyć, już tak mam, że jak czegoś nie napiszę, nie ogarnę… Mówię o grupach Bushcraft – Leśni Ludzie oraz Broda i tatuaż. Pierwsza, ogólnie rzecz biorąc, traktuje o spędzaniu czasu w terenie, w lesie, w górach, na polach polanach, spędzania dni i nocy, czasem wielu. Członkowie grupy dzielą się doświadczeniami, pokazują zdjęcia z wypraw, chwalą się lub zapytują o sprzęt, o różne kwestie techniczne, praktyczne. To grupa dla ludzi, którzy lubią pójść na noc w las, rozwiesić hamak, postawić namiot, rozpalić ognisko, ugotować na nim potrawę, założyć obozowisko, przetrwać na mrozie, uniknąć niebezpieczeństw dzikiej przyrody, podjąć wyzwanie, znaleźć „w terenie” wytchnienie od cywilizacji, towarzystwa, miastowego zgiełku.
Druga grupa jest stricte męska. No nie mają tam wstępu kobiety. Wytatuowani brodacze piszą o wszystkim. Sami sobie chwalą tą grupę, bo jest sympatyczna, nie ma tak zwanego hejtu, grupowicze zapytują o najróżniejsze sprawy, dzielą się całą menażerią doświadczeń, sukcesów, rozterek, problemów. Pod każdym wpisem zdjęcie. Rzeczywiście, brody są, tatuaże są. Jest nas, mogę tak powiedzieć, należę do grupy, choć się nie udzielam, o czym zaraz – jest nas tysiące chyba. Faceci wszystkich chyba profesji, wszystkich stanów, znaczy klas społecznych. Nie ma chyba tematu, który na grupie nie byłby poruszony. Co budujące i dobre, komentarze zawsze rzeczowe, przychylne publikującemu. Często ktoś prosi o pomoc, zawsze w jakiejś formie ją otrzymuje.
Do sedna. Należę do tych grup, może jakoś pasuje, szczególnie do drugiej, ale nie jestem czynnym uczestnikiem całej „awantury”. Nigdy nie pójdę sam w las, by tam przeżyć nawet kilka godzin. Nigdy nie zamieszczę swojego zdjęcia, nawet jak broda mi wyrasta galanta a tatuaży przybywa. Nie zamieszczam postów. Nie pytam, chociaż mam setki pytań. Nie proszę o pomoc, chociaż jest o co prosić. Nie chwalę się, chociaż czasem jest czym. Nie wiem, z czego to wynika. Nie potrafię na forum prosić o radę czy wsparcie, nie umiem się chwalić, na pytania, które mam, znajduję odpowiedzi gdzie indziej, albo nie znajduje wcale. Jeśli Facebook to rzecz społecznościowa, to jestem aspołeczny. Ale popatrzeć, poczytać lubię. Dalej nie wiem, o czym to świadczy i w jakim świetle stawia moją podejrzaną osobę.
Więc, co o tym myślisz?