Nieporządek w chaosie

BLOG

Nieporządek w chaosie

Dbam… Zbyt wiele powiedziane. Staram się, codziennie zamiatając małą podłogę, układając ciuchy, kładąc w kupki książki i teczki, zmywając na bieżąco naczynia, ścieląc wyro, chowając za parawany niepotrzebne, w torby turystyczne zimowe, spożywcze  na półkach odpowiedniej szafki, na ścianach jakieś małe widoczki, jednak większość odwiedzających mnie osób, a jest ich trochę i to najróżniejsi, z różnych stanów, o różnych metrykach, płciach i statusach materialnych, wszyscy do tej pory twierdzili, że mam niejaki bałagan.

Przyszła do mnie jedna pani. Nie chciałem wtedy, żeby mnie odwiedziła. Leżałem, słaba forma, od jakiegoś czasu właśnie nie ogarniałem przestrzeni. Pukała, pukała, leżałem, leżałem – nie otwierałem. Wzięła i weszła sama, nacisnęła klamkę, wkroczyła, ja z wyra wyjrzałem z pod kołdry, ona się przywitała, rozejrzała i nie niosącym w sobie grama sprzeciwu głosem oznajmiła, że daje mi pół godziny i wróci. Mam być porządek. Wiele się nie dało zrobić, ale wstałem i zacząłem przestawiać ustawiać zamiatać kurze wycierać. Nie chciało mi się. Nie wierzyłem, że można coś z tym burdelem zrobić na szybko. Nie miałem zbyt wiele chemii, tej chemii i chemii do roboty. Ledwo co przetarłem stół, z którego wcześniej zdjałem butelki buteleczki, popielniczki, rurki, zwijko, kapsle, długopisy, kremy, kartki karteczki, szkło, metal, plastik i inne zbędne. Stół najważniejszy, przy stole ją przyjmę. Z podłogi pozbierałem i upchnąłem gdzieś pod stołem kuchennym inne statki. Pościeliłem, zasłałem lóżko. Odpaliłem kadzidło, zapach w końcu podobno robi wrażenie. Łachy zrzuciłem z puf i krzeseł i zainstalowałem pod wieszakami, żeby nie było ich za bardzo widać. Przyszła i nawet nie narzekała, pogadaliśmy, obiecała załatwić sprawę. Bałagan generalny jak był, tak został, ta kosmetyka zadziałała tylko chwilowo.

Po jakimś czasie zadzwoniłem do niej i zapytałem, jak wygląda moja sprawa. Sprawdziła, wykonała telefon gdzie trzeba, odzwoniła do mnie i poinformowała, że wszystko dobrze, mogę się cieszyć. Nie wiedziałem jak dziękować, więc powiedziałem tylko, że czuje się zobowiązany i jeśli czegoś trzeba, jestem gotów spieszyć z odsieczą. Odrzekła tylko, żebym zrobił jakiś generalny porządek, będzie szczęśliwa. Jak mi się ten rok czy dwa nie chciało nic poważnego tu robić, to od razu, jeszcze tego samego dnia wziąłem się i przeorganizowałem wnętrze tak, że łachów na wierzchu niema, starty gazet pochowałem w pufy, książki znalazły swoje miejsce i stają w równych słupkach, stosach. Ubrania wiszą na wieszakach specjalnych stojaków porządnie. Stół kuchenny wolny jest od setek słoików, pudełek, puszek i innych, wszystko znalazło swoje miejsce i nie świeci w oczy. Na podłodze trochę się przejaśniło, więc częściej i z rozmachem zamiatam odkurzam, jest w miarę czysto. Pościel zmieniam częściej, ścielam materac tak, żeby barłóg nie bolał w gały, na stoliku tylko okulary, długopis i krem Nivea. Na polach zerwałem różne kolorowe kwiaty w trzy wazony zaimprowizowane je włożyłem, wnętrze się rozjaśniło i rozweseliło. Okna umyte i więcej światła letniego się przedziera. Zbędne, zimowe, nienoszone ciuchy pochowałem do licznych toreb turystycznych a te ukryłem pod wieszakami tak, że ich nie widać. Po prostu ogarnąłem, zrobiłem porządek, można ryzykowanie stwierdzić, ze generalny.  Wystarczyło jedno słowo mało mi znanej acz atrakcyjnej i przyjaznej, obytej dziewczyny, która przemówiła. Niebawem przyjdzie do mnie kolejny raz, czy jej zaimponuje? Pytanie…!

A tekst napisałem dla Soni, bo mnie po prostu dowartościowuje i inspiruje.

0Shares