Palenie rzucam latem. Co roku.

Wiele rzeczy, które robię, wykonuje z myślą, która pojawia się zazwyczaj wcześniej, czasem później, że może mi to przynieść jakąś korzyść w przyszłości. Siłownia czy ćwiczenia fizyczne w domu, jakakolwiek forma pracy czy nauka, wiadomo, czeka się później na uczciwą zapłatę, zakupy agd czy nawet te konfekcyjne też, przyda się nazajutrz czy później. Będąc w stanach dużo czasu spędzało się w różnego rodzaju sklepach, oferta szeroka, od niezbędnych na co dzień artykułów spożywczych, przez ubrania na różne okazje i sezony, po sprzęt elektroniczny, zegarki, perfumy, gadżety wszelkiej maści. Płacili “moi”, nie ja. Oni też często proponowali, że kupią coś, co wpadło im do głowy, że mi się przyda. Czasem się godziłem, zaraz miałem nową rzecz, najczęściej musiałem wymyślić sposób, okazję, żeby toto wykorzystać. 

Mogłem kupić wiele, rzygać mi się na to chciało. Z tyłu głowy miałem innych, którym mógłbym te pierdoły podarować. W czasach różnych kryzysów mógłbym sprzedać czwarty nieużywany trimmer, powerbank czy zegarek. Odmawiałem tych zakupów prezentów, męczyło mnie to. Za nic miałem przyszłość, teraźniejszość zakupowa tak mnie nużyła, że nie chciałem nic. A im droższe, tym nie chciałem bardziej, odwrotnie do potencjalnych korzyści, które mógłbym mieć w przyszłości. 

 

Bez związku miewam coraz częściej sny, szczególnie dokuczają mi te o niemocy. Koszmary mówiące, czego chyba boję się najbardziej. Że ciężko się idzie, ciężkie buciki, nogi odmawiają posłuszeństwa. Znój drogi. Złamany plastyczny telefon, zapomniany pin, nie do odzyskania, aparat nie do naprawienia. Sny alkoholowe czasem, niemożność znalezienia sklepu monopolowego, brak pieniędzy albo jakieś nędzne. Śnie, że nie wiem, gdzie mieszkam, nie mam gdzie mam iść. Budzę się często i dziękuję nieistniejącemu, że leżę u siebie i wszystko jako tako ogarnięte. 

 

Jak nieczęsto, rzeczywistość i świadomość przyjaźniejsza jest, niż mary koszmary ułudy. A dzień coraz krótszy, wypadałoby więcej drzemać. Jeszcze miesiąc i będzie się robić coraz widniej. Z apetytem różnie. Czy podjem w święta? Gdzie Sylwester? Czy jest sens myśleć? Raczej nie, odpowiadam. To co robić? Pytanie retoryczne, ale otwarte. Kurwa.

0Shares