Karp z jajami
Żeby jakoś spędzić te święta, musiałbym się trochę postarać. Wiem, wszyscy, żeby jakoś zdrowo i radośnie spędzić święta, starają się – o wiele dłużej, niż czas, który mi teraz pozostał. NIe wiem jak starają się pozostali…Pewnie wchodzą tu w grę jakieś kwestie logistyczne, czyli, po pierwsze, gdzie i z kim. Czy my organizujemy, czy jedziemy idziemy do rodziny znajomych. Tu się wiele wyjaśnia. Jeśli organizujemy my, roboty będzie więcej, tak mi się wydaje. Ja wiem, że każdy spieszy z pomocą, deklaruje, jakie danie w jakiej ilości przyrządzi i przyniesie. Nie zostawią nas samych, samo to, że udzielamy kwadratu już zobowiązuje. Jednak nas najbardziej. Żarcie zabiorą po wszystkim, bałagan zostawią, scenografia na zdjęciach jedynie poświadczy, gdzie się kolędowało. .
Wiem, wiem, trzeba dużo wcześniej sprzątać, i choć memy kpią, że przychodzą święta i goście, nie Sanepid, to sprzątanie jest tak nieodzowne, jak wszystko inne. Co się składa na sprzątanie? Należy przygotować kuchnie pod wielkie gotowanie, to po pierwsze. A żeby w spokoju pichcić te dwanaście potraw, dobrze mieć świadomość, że i na pokojach czysto. Okna, powierzchnie płaskie, podłogi, meble, okolice choinki, zakamarki, gdzie przez rok się inne zaglądało, to wszystko dobrze aby było ogarnięte, goście jak wstaną od stołu, jak rozprostują kości, wejdą w każdą dziurę. Powiedzą “sprawdzam”. Lepiej nie ryzykować, sprzątanie to jedna z głównych czynności przy organizacji świąt. Ja musiałbym wyrzucić kilka worków, posprzątać zwłoki, umyć cały aneks kuchenny, pozmywać naczynia, okna są do zrobienia, podłoga, trzeba by zmienić pościel, pomalować ściany, poukładać wiele niepoukładanych rzeczy, większe pranie albo niejedno, itp, itd.
Gotować? Bo trzeba sobie jasno powiedzieć, na swoich niespełna dwudziestu metrach nie wyprawię świąt, nie zaproszę na nie gości, idę gdzie indziej, jest jedno dwa zaproszenia… Może pójdę obżerać się w wigilie. Bo pierwszego dnia to już nie – ten jest w tradycji naszej zarezerwowany dla rodziny, której jakkolwiek by nie patrzeć, na horyzoncie nie ma. Drugiego dnia świąt jest pijaństwo z przyjaciółmi, ci by się znaleźli, ale cała ta pisana teraz interpelacja jest właśnie o tym, że picia ze znajomymi to ja mam już dość, od tego wszystkiego ani posprzątać sie nie da, ani gotować, ani na prezenty nie staje, ani do ludzi w ogóle nie ciągnie. Czyli na razie wychodzi na to, że jak co roku od wczesnego dzieciństwa – chuj nie święta.
Z tego co pamiętam, to wychodząc 24 grudnia tym popołudniem trzeba by wyjść jakoś umytym i ubranym. A z tym ostatnio nie tylko był problem, co nie było takiej jak przesadna higiena czy strojenie kwestii. Się dniami i nocami latało po ludziach i knajpach nie zważając. Na nic. Zwracało się uwagę na stan kont, ten tylko krępował. Ale długo był całkowity luz, więc nic nie krępowało.
Więc jakby to ująć…? Jeśli choinki jeszcze nie ma i nie będzie. Jeśli nawet pójdę, gdzie zaproszony, to na chwile – nie chce świętować przesadnie, a tam, gdzie zaproszony, tylko przysada. Jeśli finansowo nadwyrężyło się ponad miarę przed świętami jeszcze srogo, a święta z definicji a i w praktyce kosztowne są, to co? Mała lipa, zamiast chojniaka. Będzie jak zwykle, kiedy nie ma świętowania: gazeta, książka, telewizor, skromne podjadanie, śledzenie ludzi i upływu czasu, byle do Trzech Króli, wtedy skończy się ta histeria.
Nie lubię, nie lubię….
Więc, co o tym myślisz?