Meta susz

Blog 

 

Mefedron ze śliwek

 

Nikt podczas rozmów towarzyskich nie mówi o cenach w sklepie czy w usługach, przyzwyczaili się albo poddali. A w autobusach i bardziej oficjalnych wymianach zdań w rodzinie czy sklepie, owszem. Ponarzeka się czasem na cyfry przy produktach. Wiem, ludzie mają też trochę więcej pieniędzy – wzrosły pensje, renty, emerytury, są dodatki socjalne, wydaje się, że pieniędzy jest sporo, także tych do wydania. Jednak trzeba zachowywać jakąś żelazną rozwagę, nic szaleństwa, albo jeśli już – tylko  trochę zwariowania. Zapłacić najważniejsze zobowiązania, rachunki od razu, kupować to, co ważne, przemyślane i zaplanowane. I żeby starczyło na życie. A jeszcze niech będzie jakaś suma w razie czego. O oszczędzaniu na przyszłość nie mówię, na to stać chyba nielicznych. Dość o pieniądzach, doprawdy ie wiem dlaczego jebnąłem taki wstęp, zrobiłem to kilka dni temu, gorączka przed i okołoświąteczna, mogłem być odurzony kompotem z suszu.

 

Przeżyłem te święta. A to dziwne,  ponieważ według pobieżnych nawet obliczeń, okres przedświąteczny trwał jakiś miesiąc, był intensywny, same święta, tak, nie trwały więcej niż tydzień, jednak każdy dzień był pod każdym względem różny, przez co może nie dłużyło się, ale ta różnorodność przytłaczała, dobrze, że nie przytłoczyła. Wigilie zacząłem wcześnie, jeszcze dzień przed wigilią Bożego Narodzenia. W piątek wypadło mi wyjść blok bok, gdzie oczywiście byłem uroczyście zaproszony, rozsiadłem się i tak już zostałem, noc dzień, wieczorem w sobotę łamanie opłatkiem, z gospodarzami i licznymi gośćmi, którzy to przychodzili, to wychodzili, każdy miał niejedną wigilie tego dnia, na bogato. Potraw było kilka, ale nie wiele się jadło, jakoś pragnienie i chęć zabawy w ten radosny dzień zwyciężyły.  Ostatnim gościem tuż przed północą, przed pasterką, na którą był plan iść, ale się nie poszło, nie wiem jak inni, ja nie poszedłem, ostatnim gościem przed północą był Grzyb,którego dawno nie widziałem, zaraz zabrałem się z nim i pojechaliśmy w miasto. 

 

Świąteczne szachy to był jeden z najlepszych pomysłów na celebracje narodzin Pana. się pojadło srogo i taksówka na chae – boltowia w nocy z wigilii na pierszy dzień świąt ceniła się jak nie przymierzając Lecho za najlepszych lat. Że w potrawach spożytych do tamtego ranka, kiedy to obudziłem się pierwszego dnia laby było sporo substancji niedozwolonych a i niezdrowych, trzeba było odchorować, cały dzień się tylko leżało. Lodówka pełna, tylko się wstawało by podjeść i zaraz w pielesze. Zachciało się tylko w pewnej chwili suszu ze śliwek, wykonało telefon do sąsiadów – wszystko zamknięte. Więc na stacje Orlen gdzie jak wiadomo jest dobry susz, choć trochę drogi, w święta nie ma co sobie żałować. Świąteczny czteropak wystarczył.

 

Tak się dobrze tego 25 leżało, że postanowiłem kontynuować tą formę świętowania i na drugi dzień. Od tego świętowania tylko lekko mnie schnęło. Napierdalają mnie plecy od tej celebracji, ale dzięki temu, że spędziłam tegoroczne zdrowo, nie mam ani kaca, ani zjazdu, tylko chęć wyjazdu do centrum, żeby zaznać poświątecznego, normalnego życia. I jadę.   

0Shares