Blog
Rzucić wszystko i iść się całować
Czasem się pamięta sny, czasem się nie pamięta, że powiem coś oryginalnego i od siebie. Zdarza się, że długo się nic nie pamięta z nocnych mar, przychodzi jeden konkretny sen jednej konkretnej nocy – nie da się zapomnieć. Potem się często opowiada. Wydaje nam się, że to był albo bardzo wyjątkowy sen, albo proroczy, albo bardzo straszny, albo wręcz przeciwnie, śmieszny, że człowiek się zanosi śmiechem przez sen, budzi i śmieje dalej. Pamiętam jak Doro opowiadała, że śniła, że jest plamą; Gierczak śnił sen science fiction, o tym, że jedzie kolejką nadziemną przez Radom niewidziany jeszcze, kolorowy i świetlisty, znaczy w dalekiej przyszłości; mnie śniła się wielka ryba, która na czołgowych gąsienicach wyjechała na brzeg z rzeki i potem po wsi patrolowała.
Nie jestem już nastolatkiem, nie jestem nawet człowiekiem metrykalnie młodym. Kontrowersyjne, ale szczere wyznanie brzmi, że nie zajmują mnie bardzo jakoś sprawy natury damsko męskiej, a jak nie myślę o tym, to i nie mówię, jeden plus dwa daje trzy – żeby użyć wysublimowanego eufemizmu, moje życie nie kręci się wokół seksu. Kiedyś, owszem, seks namiętnie uprawiałem, lubiłem i widziałem w nim ważny czynnik ludzkiego życia. Teraz jest inaczej, seks się przydarza, ale nieczęsto. Natomiast od jakiegoś czasu, nie wiem, od kilku dni nocy, które jakby pokrywają się z praktycznie z żelazną abstynencją, mam co noc namiętne erotyczne sny. Występuje w nich, żeby nie było wątpliwości, ja sam oraz za każdym razem inna niewiasta, najczęściej dziewczyna znana mi z przeszłości a czasem nawet dnia dzisiejszego. Znaczy jakiś czas w nocy, między innymi wizjami sennymi, spółkuje wymyślnie z obopólną satysfakcją z damami. Są to najczęściej moje byłe dziewczyny, moje koleżanki, z którymi w przeszłości coś mnie łączyło, są to w końcu często kobiety, które owszem, znam lub znałem, ale nigdy nie kojarzyłem jako partnerek do łóżka.
Pamiętam, bo ciężko zapomnieć, tak intensywne i barwne są te sceny, że podczas marzeń sennych – mimo tego, że nie jestem już takim fanem seksu zagorzałym jak kiedyś, inaczej tych snów nazwać nie mogę, marzenia! – jest tam naprawdę gorąco – wyczyniamy różne ciekawe rzeczy. Owszem, w rzeczywistości też się trochę eksperymentowało i odwaga dopisywała obu stronom łóżkowych tylko z nazwy fikołków, jednak w czasie snu robi się „te rzeczy” wyjątkowo intensywnie a też z jakąś morderczą powtarzalnością i, że tak powiem, uporem! I co najważniejsze – dobór partnerek. Otóż śnię, że przydarza mi się zauroczyć, później przejść do intymnych czynności z dziewczynami, na które nigdy, naprawdę nigdy nie spojrzałem jako „obiekt” seksualny. Celowo słowo obiekt ująłem w cudzysłów, ponieważ śmiem twierdzić – może jestem staroświecki, a może purytański, a może zakłamany? – nigdy nie powinno się patrzeć na kobietę jako na obiekt. Nie śmiałbym potraktować kobiety przedmiotowo jako środek do rozładowania swoich seksualnych fantazji. No no no, nie jestem święty. Zdarzało mieć się w głowie i przyrodzeniu poczucie takiej chuci, że każda mijana dziewczyna budziła rządze. Był to czysto fizyczny odruch. Kiedy jesteś młody i pełen rządz, są chwile, kiedy chce się po prostu dać upust pragnieniu bliskości, wtedy idziesz, widzisz kobiety, mijasz je na ulicy, ta widać posiada piękne usta, ta piersi, ta łydkę zgrabną, ta biodra ponętne, inna uśmiech szelmowski a podniecający. I czujesz, wiesz, że te kobiety byłyby dla ciebie spełnieniem marzeń, zaspokojeniem potrzeb. Jest jednak kultura, życie codzienne, pewne pisane i niepisane zasady, są lęki, są opory, są wątpliwości, jest niepewność, jest wychowanie. Chcąc nie chcąc nie podchodzi się wtedy do dziewczyny, nawet jeśli jest ku temu wydawałoby się sposobność, i nie mówi, słuchaj,, cudowni mi wyglądasz, pragnę cię, chodźmy gdzieś, tu i tam, dam ci rozkosz, ty mnie. Wiem wiem, wiele kobiet pragnęłoby czasem takiej bezpośredniości ze strony faceta, który najlepiej jeszcze przystojny, pachnący, pociągający, dobrze unrany, jeszcze lepiej rozebrany. Kobiety nie cenią zbytnio zahukanych erotomanów w skrytości marzących jedynie o zaspokojeniu swych potrzeb. Tak mniemam.
Zdarzało się, a zdarzało, że podczas imprezy, bo na to jednak potrzeba trochę czasu – niewiasta zauważyło w moim wzroku to zainteresowanie, tą fascynacje, to „cos”. I odwzajemniła odruch. Wtedy rozmowa, uśmiechy, porozumienie. Udanie się w odpowiednie mniej lub bardziej intymne miejsce i już. Działo się. Kiedy to było!
Teraz są marzenia senne. I trzeba sobie to jasno powiedzieć, na razie tylko marzenia senne. Nie jestem z tego powodu specjalnie nieszczęśliwy. Wiem, że nie uprawiając regularnego seksu wiele tracę a też podupadam na zdrowiu. Jednak tak teraz jest. Nie będę przecież przeorganizowywał swojego życia tylko po to, żeby zaciągnąć jakąś dziewczyna, która mi się podoba – a podoba mi się wiele kobiet, płeć przeciwna cudowna jest, tajemnicza, pociągająca, urzekająca i w ogóle – do łożka, na dyche, do hotelu, na Czarnych, do kibla w Słonecznej, do pociągu, lasu. Wstawiony zawsze mówię, ze nie interesuje mnie to, bo nie chce mi się gadać. Przed, podczas, po. Mówię, świadomy, a tu podświadomość podpowiada co innego. Ciekawe.
Marzenia senne. Piękne, intensywne, kolorowe, mocne, wyrafinowane, porywające. Świtaniec rano sprawia, że postanowiłem – zaczynam żyć zdrowo: dieta, ćwiczenia, świeże powietrze, ograniczone używki, zero palenia, mało alkoholu i narkotyków. Boje się, że którejś nocy cała krew spłynie mi w wiadome miejsce, zasłabnę, w najlepszym przypadku, w najgorszym – nie obudzę się, umrę na zawał w mniemaniu, że przydarzyło mi się cos wyjątkowego.
Więc, co o tym myślisz?