Jak znów zostałem twardzielem
„Na fajce” w kiblu jedna pani dość przymulała. Najpierw, że po alkoholu staje się agresywna (tu dała dwa malownicze przykłady z życia), potem, żeby jej zostawić papierosa i takie tam. Zniesmaczeni twardziele, którzy zazwyczaj poruszają inne, bardziej męskie tematy, jak samochody, kurwy, mordobicia, rekordowe ilości pobytów w Houston), dali jej do zrozumienia, że jest głupia (a jesteśmy w psychiatryku) a i w ogóle persona non grata. Ona na to, że co, ze może wynajmiemy płatnego morderce i ją zabijemy, tak? Do tej pory milczący rzuciłem, że w tych okolicznościach, to on nawet taki płatny być nie musi. Darmowy może być. Może zabić ot tak…
Pani wtedy do mnie: to może ty chcesz mnie zabić, może masz nóż, naładowaną broń?
Kiedyś Nawiedzony (tajemniczy komandos) miał jedną ze swoich dziwacznych i uroczych faz, i łaził z torbą, w której to i owo. Przechodząc w sądzie czy innej strasznej instytucji przez bramkę, wykrywacz metali, został poproszony o wyjęcie wszystkich metalowych, czy innych niebezpiecznych przedmiotów. Marcula położył w koszyczku przybory biurowe. Ochroniarze spojrzeli na niego jak na wariata.
Więc ja w tym kiblu mówię, że nie mam naładowanej broni, nie mam noża… Mam długopis.
I tak znów zostałem twardzielem.
Więc, co o tym myślisz?