bloger ogrodowy

Bloger ogrodowy

Antycypacja jest moją drugą naturą. Moc przewidywania jest we mnie tak silna, że jej pole rażenia ma wszechogarniający wpływ na funkcje życiowe.

Od pewnego czasu miewam silne bóle głowy. Co tu dożo mówić: baniak tak mnie czasem napierdala, że koniec świata.  Nie wierze w zbawienną siłę snu, nie wierzę w Boga, nie wierzę w lekarzy ani leki, w medycynę ani magię. Wierzę, że będzie napierdalanie do końca świata i jeden dzień dłużej.

Po prostu jak boli, wiem jedno – muszę czekać. To jak z głodem alkoholowym. Najważniejsze go sobie uświadomić i czekać. Głód minie. Ból też. Tyle że bóle mojej głowy są tak jebiące po czaszce i tak zwanym mózgu, że żaden kac alkoholowy, żaden głód nie do porównania jest. Jak boli, czasami myślę, żeby się napić. I wiem, że może by pomogło. Ale alkohol traktowany tak instrumentalnie… jako lekarstwo…? toż to obraza dla substancji tak magicznej….

Bóle zacząłem mieć straszne, jak się dowiedziałem, że jadę na FAMĘ. Znaczy nad morze. Sam świadomie nic o klimacie morskim nie mam do powiedzenia. Ostatni raz nad Bałtykiem byłem lata temu, piłem wtedy jak smok, wszelkie bóle wywołane były wtedy nadmiarem albo niedoborem alkoholu. A tu teraz świadomość, że prę do Świnoujścia zbiegłą się z bólami. Przypadek – myślałem. Boli, bo wypadek w przeszłości. Boli – bo to konsekwencja trybu życia nienagannego pod względem destrukcji. Boli, kombinowałem, bo promieniuje od górnej czwórki, co to akurat też zaczęła boleć.

Jednak z tym morzem coś jest. Leżąc w kampusowym pokoju łupało mnie cholernie. Może morze…

Weź coś na ból! Namawiali. Macież, znajomi, lekarze. Tyle, że ja nie wierzę w coś na ból. Ból, myślę, jest po coś. Boli, bo ma boleć i nic na ból nie pomoże, a jak pomoże, to na chwilę i nie powinno tak w ogóle.

Po treningu, kiedy sto czterdzieści trzy razy rzucony na glebę – odczuwam bóle wyraźniej jakby. Jakby narastają. Jakby napierdala z każdą  sekundą mocniej. I wczoraj czekając na Grzecznarowskiego na najbliższy autobus w stronę, a głowę czując coraz wyraźniej, coraz wyraźniej, i bojąc się wieczora, bo dzień wcześniej umierałem, z bólu zasnąć nie mogłem, zdecydowałem się teraz i widząc na Stokrotce napis apteka postanowiłem sprawdzić.

W chwili kiedy skierowałem swe kroki w kierunku marketu, głowa jakby zaczęła boleć mniej. Jak wszedłem do apteki, jedynie pobolewała. Kiedy podszedłem do okienka i poprosiłem panią magister o lek z recepty (bo miałem jedną od neurologa) – przestało boleć. Z lekami w kieszeni od bólu byłem uwolniony całkowicie.

Ale żeby nie było tak klarownie, pięknie i kolorowo, to jednak zaczęła jeszcze boleć. Wziąłem dwie tabletki i zaraz przestało.

Mój organizm reaguje na wszystko szybciej, niż ja zajarzę. I jest przekorny.  Chcę oddać próbki gówna do analizy. Mam jej pobierać systematycznie przez trzy dni. Czwartego zanieść do laboratorium. Nieubłaganie zbliża się dead line. Muszę dziś zacząć pobierać próbki. Dostałem zatwardzenia. Nie mogę się, za przeproszeniem, wypróżnić. Od wczoraj, jeśli potrwa to jeszcze dziś (a trwa) i jutro, nici z badania. Bydle nie ciało.

0Shares