W jedną tylko stronę

Urodziłem się na Struga w jako takich warunkach, wiec zaraz przenieśliśmy się na osiedle. Tu panowały jak na tamte lata lepsze jako takie warunki. I potem tak się złożyło, że moje życia parło tylko jedną ulicą. W tylko jedną stronę. Jest Jana Pawła. Jest Cisowa. Jest przedłużenie Młodzianowskiej w stronę Godowa. Jest wreszcie Godowska. Jest Wiejska. Moje życie poszło jednak prosto i w lewo Młodzianowską, mijając kościół namiot, w stronę Tartacznej, w stronę przejazdu kolejowego, w stronę Piątego Roku. I tak już zostało. I tak to do tej pory trwa. Moje życie łazi Młodzianowską w Stronę Piątego roku…
Nie było mnie tu dziesięć lat więc nie wiem, gdzie by szło, gdybym był. Ale daje sobie głowę uciąć, że szło by Młodzianowską, mijając kościół namiot, w stronę Tartacznej, wstronę przejazdu kolejowego, w stronę Piątego Roku.
No bo jak pamiętam, a właściwie nie pamiętam, ale znam z opowiadań, kiedy pacholęciem jeszcze byłem, nie było Jana Pawła, jedyny autobus jeździł właśnie Młodzianowską przez przejazd i Piątego Roku. Autobus numer trzy. Właśnie tamtędy. Tą samą drogą woziły nas także taryfy z pod berzy. Tam stała kolejka,ale jakoś się zawsze złapało. I wiozła przez Piątego Roku, przez przejazd kolejowy, Młodzianowską i tu na miejsce. Już wtedy.
Nie było jeszcze kościoła namiotu. Był ten sam przejazd kolejowy strzeżony z tym samym zbyt często opadającym szlabanem. Sięstało. Czasem się długo stało czekało. Śmiesznie się stało w autobusie zatrzymanym przez opadnięty szlaban. Nie pamiętam tego, ale czuję. I nikt nie wiedział ile to potrwa. Nikt?
Co było potem.Potem być może długo nic nie było, bo mieszkałem więcej u dziadków w centrum naTraugutta. Ale kiedy znów zacząłem się pojawiać na osiedlu, zdążyła się dziewczyna. Mieszkała na Borkach. Żeby do niej dojść, szedłem Młodzianowską w lewo i prosto, mijałem Tartaczną, przechodziłem przejazd kolejowy (przechodząc nie zwracałem uwagi czy jest opuszczony czy nie), potem Piątego Roku i niebawem byłem na miejscu. Ileż to razu po nocy wracałem tą drogą. Ile razy szedłemtam. Chodziłem o każdej porze dnia i nocy miesiącami pijanymi latami upojnymi. Łaziłem szczęśliwy i ze szczęścia nieprzytomny. Raz tę nieprzytomność wykorzystało dwóch frajerów. Dwa luje zaczailisię na mnie ? gdzieżby indziej ? na Młodzianowskiej i rogu tartacznej ?osaczyli, powalili, dobyli z kielni specjalnie przygotowana ręczną maszynkę do obcinania włosów, i co zrobili? Tak, nic innego, tylko obcięli jedne zdłuższych, jedne a lepszych włosów w mieście. A że włosy były grube i strzyżenie szło opornie, zagrozili całej głowy podpaleniem. Wiec jak się tylko do Aniołów co nade mną całe życie czuwają, żeby już te włosy dały się obciąć, że już wole być łysy lub krotko strzyżony, niż żywcem benzyną i ogniem palony. I modlitwy moje zostały wysłuchane i dalej Młodzianowską szedłem ciemną nocą lżejszy o te kilkanaście gram kręconego brązowego owłosienia, co tu i ówdzie budziło kontrowersje, a już nigdy nie miało.
Potem pojechałem do Holandii, idąc na dworzec, skąd miałem busa, którędy? Idąc Młodzianowską?
Kiedy wróciłem postanowiłem studiować. Co studiować? Czym się kierować przy wyborze studiów? Ma się te liczne niedorozwinięte talenty. Było się tu i owdzie w Polsce. Wyjeżdżać? Studiować sztukę? Nie? Wybieram dziennikarstwo. Napisałem jeden tekst i poszedł od razu w polonijnej gazecie. Może to moje powołanie? Trzeba znaleźć z w Radomiu szkołę dziennikarską. Szukałem. Znalazłem. Gdzie? Ano żeby złożyć papiery poszedłem w lewo i prosto Młodzianowską, przeszedłem przejazd kolejowy i kierując się w stronę Piątego Roku skręciłem w Tartaczną. WyższaSzkoła Dziennikarska imienia Melchiora Wańkowicza w Warszawie z siedzibą w Radomiu na ulicy Tartacznej. Od Młodzianowskiej. Trzy lata prawie co dzień znów moje życie spacerowało swoją zapisaną w gwiazdach ścieżką. Szedłem zawsze rano, zimą, jesienią, wiosną, latem nie. Szedłem a często u zbiegu ulic Młodzianowskiej i Wiejskiej, gdzie na rogu kapliczka jakaś z Matką Boska Zatroskaną, i tam nachodziła mnie najpierw wielka wątpliwość, potem wahanie, zawahanie, a następnie już pewność, pewność, że nie idzie się dziś do szkoły, że się wracado domu i leżakuje, i czyta, no, może po drodze małe zakupy, ale nie o tochodzi, nie o to chodzi?
Później wyprowadziłem się i zamieszkałem z Doro na jedenastego listopada co ma pewnereminiscencje z piątego roku.
A potem się wogóle zaczęło dziać, zaczęło się jeździć, zaczęło się pracować, nie bywać w grodzie i życie uciekło ze swojej ścieżki. Działo i się i działo. Szaleństwa ,dramaty, kabarety, teatry w ogóle i przedstawienia, duchy, głosy, śmierci i zmartwychwstania.
Się wyjechało, koledzy też wyjechali, niektórzy jednak wracali, na przykład Grzyb, na swój ślub, zostałem zaproszony, i na wesele. Gdzie ślub? Ano jak najpierw wpadłem nachatę powiedzieć po dwóch latach staremu cześć, ale go nie zastałem i tylko zostawiłem drzwiach kartkę z numerem telefonu w Irlandii i adresem w Cork, to wyszedłem z bloku zaopatrzony w prezent i kopertę ze zbyt skromną jak na wagę koleżeństwa zawartością, wyszedłszy z bloku i skręciłem w lewo i poszedłem prosto Młodzianowską, by minąć Tartaczną, w stronę przejazdu kolejowego i Piątego Roku, ale nie musiałem daleko iść, bo zaraz był kościół namiot, a tam ślub.
Potem wyjechałami były znowu piekła i czyśćce niemyte?
I przeżywszy jakimś cudem to wszystko, wróciłem. Nie do końca z własnej woli, nie do końca w dobrej formie. Kondycja jeszcze podupadła, bo wiara w życie które brodziło w błocie, smole i benzynie na bezdrożach zniknęła zupełnie.
Należało poszukać jakiejś pracy. Może w ochronie? Tyle rzeczy człowiek w życiu robił? Ojciec ma znajomego, ten firmę ochraniarską, biuro na Wernera do którego kazano mi iść z cv .Poszedłem, powiedziano mi, że pracy na razie nie ma, ale może? I może przyszło szybciej niż się spodziewałem. Interview z detektywem. Spodobałem się. Od razu powiedział, że będzie mnie szkolił na dowódcę. Ochrona Fabryki Farb i Lakierów. Wszystko pięknie, podołam, przezimuje jako ochraniarz. Będę latał w mundurze i ochraniał (cokolwiek to znaczy). Pozostało jedno ostatnie nie najistotniejszejuż pytanie. Gdzie to? Na ulicy Czarnej. Pierwsze słyszę. Przyszedłem do domu i wygoglowałem ulicę Czarną. Otóż żeby do niej dojść od bloku, w którym rezyduje obecnie a mieszkałem już jako pacholę, muszę skręcić w lewo i iść prosto Młodzianowską, minąć kościół Namiot, iść w stronę przejazdu kolejowego i Piątego Roku. Wcześniej, przed Tartaczną jeszcze, skręcić muszę jednakowoż w lewo. Znowu tygodniami pokonywałem mój szlak osobisty, dany mi kiedyś i nieodebrany.
Nie popracowałem długo bo okazało się że to nie dla mnie a zima taka magiczna że wszystkie świętę orkiestry pomocy opady śniegu i zmroki wczesne bardziej mnie zainteresowały. Na tyle mnie zainteresowały, że się rozchorowałem na dobre.
Powstał pomysł, żeby się leczyć. Pomysł szukania pomocy profesjonalisty. Znaczy terapia. Znaczy jakiś ośrodek. Gdzie?Jak go szukać. W łapy wpadła mi ulotka nowoczesnej kliniki. Wykonałem telefon, umówiłem się i dopiero potem zacząłem zastanawiać się, gdzie toto się znajduję. Dowiedziałem się. Otóż żeby tam dotrzeć, muszę wyjść z bloku, skręcić w lewo i pójść prosto Młodzianowską, minąć kościół namiot i Tartaczną, przejść przejazdkolejowy i dojść do Piątego Roku. To właśnie tam.
Zaraz pojadę wydrukować podanie, które na jakiś moment może mi uratować dupę. Gdzie pojadę. Do Cioci Basi pojadę , do zakładu czy jak mu tam Medycyny Pracy. Którędy pojadę? A wezmę rower, wyjdę z bloku na moim osiedlu, skręcę w lewo i pojadę prosto Młodzianowską, minę kościół namiot, przejadę obok Tartacznej i Czarnej, pokonam przejazd kolejowy i dotrę do Piątego Roku? A potem to już jakoś się będzie jechać?.

0Shares