Szeryf lewego pasa z psem rodowodowym

Szeryf lewego pasa z psem

To z Szeryfem to wyszło jakoś samo z siebie. I złożyło się w czasie. Zgrało. Zazębiło. Tylko ten pies… A i Szeryf. Szkoda. Nie pokażą go w Rozmowach w Toku. Nie opowie  tam upudrowany i ubrany w świeże o swoich problemach z uzależnieniem. Nie pokażą jego psa, dla którego przyjdzie potem pocztą tona karmy, żeby nie chodził już nigdy głodny. Sponsor zdrowienia Szeryfa, oraz godnego życia psa nigdy się o tych dwóch nie dowie.

Nie mam problemów ze zwracaniem się o pomoc. Ale Szczodry był na wakacjach, a zazwyczaj zwracam się do niego. Chodzi o różne rzeczy. Ze względów logistycznych (nasze mieszkania na Świętokrzyskiej blisko) oraz pewnej mentalnej wspólnoty, zwracam się często do niego. No i samochód. Często samochód się przydaje. Zwróciłem się, jednak termin został wyznaczony na początek sierpnia. Czekałem. Bywałem na chacie na Młodzianowie. Nie było już telewizora. Nie było już dekodera. Był mocny bałagan i brud. Zapach nie tete. A zapachy ważne.

Nie było Szeryfa i nie było psa. Siedzieli na działce. Na Południowej. Latem tam lepiej. Nie dziwię się. Domek z drewna. Wychodzisz i jesteś na łonie.

Moje telefony i esemesy proszebne, by Szeryf oddał telewizor, bo ja przeczuwam, ja planuje, ja wiem, że za jakiś czas mogę tam noc dwie spędzić, te telefony i esemesy pozostawały bez odpowiedzi. A kiedy zdrowieję, telewizor jest mi niezbędny, pomaga, niczym seta w południe, albo relanium na  noc.  Więc ja dzwoniłem, słałem, a Szeryf nic. Więc ja poczekałem, wrócił Rafał, spotkaliśmy się. Na początek wymieniliśmy zamki w drzwiach. Potem nie dało się znów do Szeryfa dodzwonić, więc wsiedliśmy w samochód. I na Południowe. Wchodzimy, mimo że pies z rodowodem jest już większy ode mnie. Od Szczodrego jeszcze nie. Pies jednak nie gryzie nas, wpuszcza na podwórko. Tylko skacze, czym sprawia wrażenie większego i od Szczodrego. Wchodzimy do domu z pukaniem. Szeryf zaraz wstaje, bo leżał. Jest druga po południu. Telewizor stoi, więc bierzemy. Z całym oprzyrządowaniem. Bez pilota, którego potem ukradnę w M1. Jestem kleptomanem.

Więc kiedy wróciłem ze Świnoujścia, Świętokrzyska była pusta. Tam się jeszcze dwa trzy dni sam męczyłem, aż bóle kazały dzwonić. Z Huston wróciłem z Hubertem, gdzie? Na Świękorzyske. Do pustego. Spokojniej i zdrowo. Sam. Ze wszystkich miar dobrze: bo i nauczka (będziesz teraz sam chamie, jak uciekający kolarz, bo zaszalałeś, a to niedozwolone jest), i powodów do nerwów mniej (nikt mi nie będzie łaził, sikał, ciamał, palił szlug, zagadywał, kiedy ja chce ciszy).

Więc jestem tam, ale pamiętam, że szeryf prosił, żebym dał znak, jak będę: chce sobie jeszcze to i owo zabrać. Mieszkał tam przez kilka miesięcy, naprzynosił tego sporo. Więc co? Dzwonię, cześć Szeryf, jestem na miejscu, ale jeszcze tylko pół godziny, bo wychodzę. Gdzie szedłem? Nie wiem. Ale na prawdę szedłem wychodziłem. Coś tam sobie wymyśliłem, że załatwię. Bo jeszcze załatwiam, jak za dawnych lat.

Zmieścił się w tej pół godzinie. Ale na styk. Przyszedł z psem. Pies duży, ale nie wyglądał najzdrowiej. Szeryf wyglądał słabo. Pijany. Rano. Ogolony na łyso. Jeszcze nie dawno miał włosy za długie, czym przetłuszczone. Teraz pakuje się w swoim (byłym już) pokoju w torbę. Rękę ma złamaną w łokciu. Krwawi. Widać, bo zdjął kurtkę. Ma kurtkę mimo tego, że już upał szagma. Pies kręci się po przedpokoju. Zagląda na balkon. Do kuchni. Tu miał zawsze miskę. Z wodą. Żeby jadł, nie widziałem. Szeryf niezborny jest, nie sprawny. Ale ja bezwzględny. Pośpieszam go, napominam. Nie mam szlug dla niego, ani drobnych na piwko.

Kiedy schodzimy, wtedy widzę w oczach tego psa strach. I straszne zmieszanie. Ten pies jest przerażony. Szeryf odbija się od ścian. Niesie sam tą dużą torbę (proponowałem pomoc, odmówił dumny i pijany) nie w tej złamanej ręce, ale niesie. Obija się od ścian, potyka o tego wielkiego wilczura długowłosego, wali torbą o poręcze. Pies ma w oczach to coś. Zerka mi lękliwie prosto w oczy moje. Z dołu. Wydaje się mniejszy teraz, niż w rzeczywistości.

Ja idę na końcu i idę pewnie. I widzę wszystko dobrze. I ja jestem też lekko zaniepokojony, jest mi ciężko, bo mnie to kurwa jeszcze obchodzi.

0Shares