Żeby lód pod tobą pękł

Żeby lód pod tobą pękł

Jest dzień singla to co mam robić? Samotnie siedzę na Świętokrzyskiej, która – widzę teraz – popada w straszną ruinę. W ogóle mi to nie przeszkadza. Ale żeby zaprosić jakąś damę? No nie wypada…

Zresztą na razie nikogo nie zapraszam. I nie mam zamiaru. Nawet wczoraj dzwonił domofon jakoś tak po Frycowemu, ale byłem w tak nieprzysiadalnym nastroju, że nie otworzyłem. Nawet nie wstałem. Nie wstałem, bo leżę. Prawie cały czas leżę i jest to dla mnie sytuacja wymarzona. Kontempluje tylko rosnące wydmy kurzu na meblach, kupki piasku na podłodze, pajęczyny na oknach i innych sufitach.

Akcja Błysk z Lidla na ten tydzień nie dotknie mnie. No chyba że dotknie mnie sraczka i wtedy polecę tam zakupić 16 rolek za 13 zyla. Za to nie będę mył okien, a przydało by się umyć okna. Nie będę odkurzał czy tylko zamiatał, a przydało by się bardzo zamieść czy odkurzyć. Nie będę zmywał garów – ich stos rośnie w zlewie. Nie będę układał składał ubrań, których i tak jest tu już nie wiele. Przestałem się tym w ogóle przejmować. Rzucam łachy na podłogę i tak się walają. Staram się tylko rzucać tak, by nie zawadzały mi na szlakach komunikacyjnych.

Bo mimo tego, że cały czas leżę, dużo chodzę!

Mam radio, mam Internet, mam telewizor, czajnik, a nawet toster. Radio mam z Internetu. Udało mi się nawet jakoś tak to ustawić, że nie wyłącza się po 15 minutach. Uważam to za szczyt moich osiągnięć technicznych. Więcej już w tej dziedzinie nie osiągnę. Więc słucham, ale czasem włączam telewizor podarowany jeszcze przez Pastylla, i słuchając radia oglądam Kulturę. Ani dekoder ani telewizor nie mają już pilotów. Gdzieś przepadły. Więc żeby coś zmienić – głośność, program – muszę wstać i te trzy metry przejść. Dodatkowo telewizor i dekoder są ustawione tak, że po godzinie się wyłączają. Tego zmienić nie mogę. Nie potrafię. Nie mam możliwości. Walę to. Co godzinę wstaje i te trzy metry idę w tą i z powrotem do łóżka. I leżę.

Jak się okazało, jest tu jeszcze cały czas masa książek. U mnie w pokoju zrobiłem taką Niuńkowa bursztynową komnatę: Tam się wala wszystko, góry łachów i papierów i wszelkiego tatałajstwa. W pokoju, gdzie jeszcze niedawno rezydował Szeryf, jest cały czas niewyprowadzony do końca Szeryf. Czyli jakieś worki z jego ciuchami, jakieś niedziałające drukarki canon mp 550, jakieś klawiatury, meble. Wchodzę tam czasem choć nie ma to sensu. Nie ma po co tam wchodzić. Ale jak się mieszka w trzypokojowym mieszkaniu, to chociażby z samego faktu posiadania trzech pokoi do każdego czasem należy wejść.

Książki różne. Raczej klasyka. Bułhakow, Tołstoj, Hemingway, ale i nowości, dwie ostatnie powieści Witkowskiego. Mogę czytać. Wszystko to już przeczytałem, ale to nie znaczy, że nie mogę raz jeszcze. Tym bardziej że moje leżenie sprzyja czytaniu. Jak już słucham radia, patrzę na fejsa, oglądam TV, to i poczytać mogę, nie?

Zjadłem wszystkie leki uspokajająco relaksujące, teraz więc niespokojny jestem i leżę niespokojnie. Choroba niespokojnych nóg to nic. Ja mam chorobę niespokojnego ciała całego. Rzuca mną. A dużo myślę, bo leżenie moje sprzyja temu. A jak już coś pomyślę, zazwyczaj są to rzeczy straszne, także rzuca mną.

Mam nawet co jeść. Nie wiele, ale mam. Piję herbatę. Jestem – nie wiem jak długo – singlem. Więc w dniu singla, życzę sobie samemu, żeby się pode mną któregoś dnia lód załamał.

10Shares