Priorytet 333

Priorytet 333

 

Wczoraj, podsypiając późnym popołudniem przed treningiem słuchałem piątkowej licytacji w Trójce. Ludzie płacili jak za zboże za gadżety przekazane przez sławy sportu i kultury. Rakieta Radwańskiej, kombinezon z Dakaru Przygońskiego, płyta jakiegoś gościa, narty, które zjechały z K2, obraz malowany pędzlem innego. Ludzie deklarowali tysiące, ale zawsze starali się, by końcówką było 333 złote. Dziesięć koła i 333 złote. 17 patoli i 333 zyla. I tak dalej. Itp. Wiadomo – słuchacze i miłośnicy Trójki.

Wczoraj jeszcze po ostatnim księgowaniu sprawdzałem, czy dostałem pensję. Niestety żadnych nowych przelewów na konto. Ale nie przeszkodziło mi to sprawdzić i dziś! W sobotę… Już wiadomo, że nic nie napłynęło, nie ma w łikendy księgowań, bank closed, ale sprawdzić nie zaszkodzi. Patrzę, a ja dalej mam 333 złote. Kurwa, pomyślałem i nie powiedziałem bo mi się zwyczajnie nie chciało gadać. To znak, powinienem był przelać wczoraj, wylicytować choć piosenki Basi Trzetrzelewskiej za tą kwotę, dziś żyć z tego, co zostało w portfelu w bilonie, w poniedziałek czekać na prawdziwy pieniądz. Bo ja – muszę poczynić tu osobiste bardzo i lekko mnie kompromitujące w oczach innych twardzieli wyznanie – ja się lekko wzruszyłem. Ludzie tacy hojni! Tyle kasy na dzieci! Jako podkład kawałki tylko już świąteczne, wiec wzruszające same z siebie, a tam jeden pan z drugą panią płacą dziesiątki tysięcy za zbędne przedmioty,  które „co miały zrobić w swoim życiu przedmiotu, zrobiły” – teraz tylko są wspomnieniem wspomnień i dokonań, w dodatku cudzych.

Wzruszenie wzruszeniem, ale ostatecznie nawet esemesa wspomagającego kilkoma złotówkami nie wysłałem. A tu teraz na koncie 333 złote. I nie mam żadnego pomysłu, co tą astronomiczną kwotą począć. Ani do mięsnego po podroby nie pójdę, ani gazet za trzy stówy se nie nakupię, pierogi ze Słoneczka zniknęły jeszcze wczoraj, prezentu świątecznego nikomu bliskiego nie sprawię, bom jeszcze niezdecydowany. A mogłem wpłacić, wylicytować i obudzić się jako dobry człowiek. Człowiek nie jeszcze lepszy, bo za dobrego się nigdy nie uważałem. Od razu dobry – od nowa odpowiednio narodzony.

Gdybym wpłacił pozbyłbym się kłopotliwej sumy kwoty. Poza tym, pomógł bym dzieciom z Ukrainy. Dzieciom w Polsce – jeśli nie rodzice -nikt już nie pomoże. Żyjemy w kraju, w którym szkoły nie uczą: nauczyciele nie mają czasu na kształtowanie niezależnego, otwartego myślenia o świecie, nie przekazują dzieciarni niezbędnej wiedzy. Ich praca ogranicza się do wskazywania, czego mają się nauczyć same w domu a potem przepytywania z tematu podczas częstych kartkówek, klasówek i wezwań do tablicy.

Poza tym nasze dzieci żyją w  kraju, gdzie dla ułatwienia ludziom życia wprowadzono elektroniczne zwolnienia chorobowe wystawiane przez lekarza  i wysyłane przez Internet do ZUS – żeby się człowiek nie musiał fatygować, tracić czas. Cóż z tego, jeśli po wystawieniu i wysłaniu takiego zwolnienia pracownik na zwolnieniu i tak musi iść do oddziału ZUS podpisać wypisać wypełnić dwustronicowy formularz? I tak za każdym razem, za każdym zwolnieniem.

Poczta Polska oferuje listy polecone. Docierają do adresata po tygodniu, dwóch. Takie zwykłe z poślinionym znaczkiem za dwa pięćdziesiąt lecą pewnie prędzej. Wprowadzono usługę przesyłki priorytetowej – list polecony plus opłata za priorytet ma gwarantować nową jakość. Wczoraj słałem. Lubię słać. Pani w okienku powiedziała mi, że mam możliwość przyspieszenia poleconego priorytetem. Tylko ani ona, ani firma nie gwarantują, że to cokolwiek przyspieszy. Polecony idzie ile chce. Polecony priorytet jest jeszcze bardziej tajemniczy i może iść nawet dłużej.

4Shares