Ukrzyżowany krzyżowo na krzywo

Ukrzyżowany krzyżowo na krzywo

Przypominam sobie jedną małą imprezkę, która przekształciła się dwuosobowe posiedzenie w centrum Gloucester, przy miniaturowej buteleczce wypełnione rejwem.  Wąchaliśmy z jakimś Anglikiem substancje i śmialiśmy się do łez. Z czego? Nie pamiętam. Podejrzewam, a moje podejrzenia graniczy z pewnością, że ze wszystkiego, znaczy z niczego. Potem wyszedłem z zamiarem natychmiastowego powrotu do domu. Tu jednak napotkałem niespodziewane komplikacje. Stanąłem na środku skrzyżowania, w środku nocy, blisko – wiedziałem – już domu i zdębiałem. Patrzyłem uważnie w każdą ulice i żadna nie wydawała mi się właściwą. Po prostu nie miałem pojęcia, w którą stronę iść. To skrzyżowanie przez chwile stało się końcem mojej drogi, a znając swoje czarnowidztwo podejrzewam, że przez chwilę byłem pewnie pewien, że to koniec mojej egzystencji.

Na szczęście w Anglii skrzyżowanie od lat zamieniane są na ronda, które upłynniają ruch i pozwalają swobodnie, często bez zatrzymywania się na niepotrzebnych światłach jechać gładko.  Nie jedno jedna skrzyżowanie – przeżytek, w GB przejechać płynnie, nie na jednym skrzyżowaniu w Polsce stałem w aucie jako pasażer i złorzeczyłem na opieszałość świateł i startu, refleksu innych kierowców.

W wieku trzydziestu lat uświadomiłem sobie, że jestem uzależniony. Wiązało się to z pójściem na terapie, ale też rozpoczęcia jakieś formy farmakologii. Polubiłem leki, mitingi AA i inne spotkania terapeutyczne – mniej. Polubiłem leki do tego stopnia, że jakby od niektórych z nich uzależniłem się. Nie żadne przeciwmolowe, czy inne stymulanty, nie, mnie najbardziej podeszły benzodiazepiny i barbiturany jak Relanium czy Xanaks. Kiedy na kolejnych spotkania z lekarzami czy terapeutami, przyznawałem jak księdzu na spowiedzi, że czasem zdarza mi się zapalić trawy a tez wciągnąć ścieżkę czegoś bardziej białego. Oznano wtedy, że moje uzależnienie jest krzyżowe i jeśli coś akurat odstawiam, bo mam taką ochotę, zaraz zastępuje sobie ten deficyt czymś innym. Albo odwrotnie, że jak czasem się czymś odurzę, zaraz dążę do tego, żeby uzupełnić haj kolejną używką.  To tylko po części, ale święta prawda. Moje uzależnienie jest krzyżowe i jak prawdziwy Krzyżowiec o wiarę, ja z moimi nałogami walczę do ostatniej kropli krwi.

Krocząc drogą, którą niby obrałem sam, często moje kroki krzyżują się z truchtem znajomego, rzadziej ze spacerem kogoś całkiem do tej pory nieznanego. Nie ma to jak poznać nieznajomego. Mam szczęście. Od stycznia planowałem tygodniowy, dwutygodniowy wyjazd, pobyt w odosobnieniu, relaks. Dopiąłem swego na przełomie września i października i konsekwencje tego takie, jakich oczekiwałem. Wszystko się unormowało. W dodatku dzięki pobytowi za Radomiem poznałem kilkoro ludzi, w tym dziewczyny. Znajomych mam bezlik, wiec nie cierpię na syndrom człowieka, chwytającego za telefon i nie mającego do kogo zadzwonić napisać. Znajomych mam zacnych i to jest wspaniałe, ale są to jednak w znakomitej większości znajomości  długoterminowe, przez co jakoś skwalifikowane, sklasyfikowane, poukładane, uporządkowane, wiem z czym, kiedy i do kogo mogę uderzyć. Wiem czego i po kim mogę się spodziewać. Z jakąkolwiek sprawą, wiem, mogę uderzyć do konkretnego znaj omowego i uzyskam wsparcie, pomoc, radę. Sam wiem w czym i komu kiedy pomóc. Służę chętnie. Chętnie te4ż proszę i mam to szczęście, mam kogo prosić.

Z nowymi znajomościami jest inaczej. Z racji odległości, bo ci nowi znajomi jednak z grodu, jednak z tej samej miedzy, z racji tego, że na wyjeździe, ci nowi znajomi zostali zaznajomieni on Line, telefonicznie, poprzez portale społecznościowe, esemesy. Teraz nadchodzi czas, aby drogi naszych fizycznych powłok skrzyżowały się, najlepiej w jakimś parku, po którym knajpa i grzane wino. Nasze drogi muszą się skrzyżować, nasze spojrzenia na siebie natrafią i się skrzyżują, co z tego wyniknie, nie wiadomo! I o to właśnie chodzi. O to, że oni, one nie mieszczą się jeszcze w żadnej kategorii, nie pasują do żadnej półki, nie są sklasyfikowaniu i zaszufladkowani, nie wiem o nich prawie nic, oni, one trochę więcej, bo w końcu jestem sławny, a fakty z mojego życia szeroko znane i komentowanie, najczęściej z nutą współczucia, czasem wyrozumiałości.

Niech żyją wszelkie pokrzyżowania i nowe znajomości!

Cdn

Dziewoy

0Shares