No i stworzył Gelo samowolnym demiurgicznym gestem blog mój własny na domenie mojej dziewiczej. Niespodziewanie. Same pozytywne komentarze co do szaty graficznej. Skórki, srórki. Układu rozkładu. Komentarzy odnoszących się do tekstów jak na lekarstwo, ale na fejsie parę było, było, nie ma co narzekać.
I ładnie jest i dobrze. Mnie po cichu chodziło o jeden mały myk, że jak za radą Konrada M zaczną moje zapiski ociekać krwią i budzić zaczną większe namiętności oraz pożądanie pań i panów pełnoletnich, to się więcej ludzi będzie logować, czytać, licznik (zmontowany wczoraj z magiczną wręcz zręcznością i sprinterską szybkością) zacznie bić jak serce małolat na widok autora, to wtedy zgłosi się jakiś producent makaronu albo opon zimowych i poprosi ładnie, żeby umieścić u mnie swą reklamę. I ja się zgodzę. I ja będę czerpał z tego profity. Nie małe ? wydawało mi się. Marzyłem skrycie. Pieczara wyjaśnił, że to nie takie proste. Że ten co wejdzie na bloga, przeczyta, nie przeczyta, jego sprawa, tekst, to żebym ja tego gorsza za reklamowanie tych nitek muszelek i zimówek dostał, gość jeszcze musi w te reklamę kliknąć. Ręce opadają. Dobrze że są sposoby, aby on prawie zawsze musiał w toto kliknąć, to też da się zrobić. Jeśli blog ruszy. Jeśli stanie się popularny jak w moich snach, których nie śnię.
Tyle że jest problem. Albo i nie problem. Bo spośród wielu fajnych rzeczy, które sprawiają, że ten blog jest, jaki jest, jedna mnie martwi i cieszy zarazem równocześnie jednakowo. Otóż stworzył Gelo tak zwane ?zachmurzenia?. Czyli miejsce, w którym ukazują się rozpalonym do czerwoności czytelnikom mojej twórczości słowa kluczowe, tagi, sragi, czy jak im tam, słowa, wyrazy, które w tekstach pojawiają się najczęściej. I oto wyszło, że najczęściej pojawiaj się słowo ?alkohol?. A to już teraz jakoś dla mnie niedobrze, niezręcznie. Ale z drugiej strony, to czyż nie alkohol esencją naszej i nie tylko naszej krainy? Czyż nie alkohol ostoją naszej i nie tylko naszej egzystencji? I teraz pytanie: czy ma to słowo ?alkohol? padać dalej często, czy słowo ?alkohol? ma padać rzadziej, ewentualnie w ogóle już nie padać słowo alkohol, co by bloga a mnie razem z nim nie położyć. Co by blog alkoholem nie stał. Mnie osobiście alkohol nie przeszkadza, dopóki nie zacznę go chlać. Wtedy to mnie pod niebiosa wszelakich euforii wynosi, to do czeluści piekielnych strąca. Ale jako temat to alkohol nośny jest, nieprawdaż? Więc dalej pytanie, czy słowo ?alkohol? ma padać, czy słowo ?alkohol? ma nie padać. Bo jak alkohol będzie padał to w owym zachmurzeniu on mi zdominuje wszystkie ważkie tematy słowa wyrazy tagi sragi takie jaki zdrowie, pieski, domki, samochodziki, pieniążki, dziewczynki, chłopców, wspomnianą krew, smołę, benzynę, seks w wydaniu amatorskim i zawodowym, seks ludzi normalnych i tych mniej, dużo seksu mi alkohol może zdominować, dużo krwi może się przez ten alkohol przelać, wiele litrów benzyny może zapłonąć przez ten alkohol.
I nadciągają jak gradowa chmura święta. A tuż za nimi majówka w tym roku okazała jak należy. I tu i tu alkohol. Alkohol w święta w naszej tradycji. O! słowo tradycja, słowo tradycja, ojczyzna, rodzina, kościół już może lepsze, niż ten wszechobecny alkohol, co to mi może zepsuć, albo mi może poprawić. Kto wie?.
A i w człowieku dotknietym tym nałogiem (nałóg, nałóg, nałóg, nałóg ? tak sobie taguję na rozgrzewkę) w takie święta w takie majówki rodzi się pytanie: podpić troszkę czy w ogóle. I pytanie następne zaraz się rodzi, że skoro człowiek chory (zdrowie, zdrowie, zdrowie, zdrowie, zdrowie) to czy potrafi trochę? Czy da radę dzień? Czy podczas spotkania ze znajomymi ze studiów i nie tylko, których nie widział 10 lat, alkohol się pojawi, a pojawi się, i to w całej okazałości, alkohol jak mojego bloga nasze spotkanie może zdominować, to czy człowiek podatny (niezależność, niezależność, niezależność) i zniewolony (świadomość, świadomość, świadomość, a nawet samoświadomość) to czy da radę podpić dzień tylko a potem grzecznie wrócić do ładnie rozpoczętego leczenia. Pytania to retoryczne raczej, a odpowiedzi niebezpieczne. Także alkohol będzie padał rzadziej w blogu. Alkohol będzie w życiu wspomnieniem.
Ten Onet chujowy był i mi niewdzięczny od samego początku. Ale odkąd Pieczara zmontował bloga mojego własnego na własnej mej domenie, pytania się zaczęły rodzić, wątpliwości. Czyżby specjalnie mi te świnie podłożył? (wdzięczność , wdzięczność, wdzięczność).
Jak mi zachmurzenie dalej będzie alkoholem jechać, trzeba będzie podjąć jakieś radykalne kroki. Mniej słowa alkohol w tekstach, mniej słowa alkohol w życiu.
I po jakiego wała ja się budzę rano i pisze te nieprzemyślane kawałki, gdzie słowo alkohol może i nie padło ni razu; czy warto było??
Więc, co o tym myślisz?