Jej siniak

Powstaniu siniaka świadkowałem na odległość. Jako że aktualnie już jestem tuż obok całego tego ciała, widzę jak kolor nabiera intensywności, a jakieś tajemnicze podskórne siły wikłają tkankę pod spodem w struktury, które dekatyzują oraz nadają barwnej wzorzystości naznaczonemu miejscu. Jestem i zamierzam zostać, i trudno mi sobie nawet przypomnieć wrażenia i uczucia jakich doświadczałem, kiedy siniak powstawał, a ja byłem tam oj.

Wróciłem nagle. Decyzja o dezercji ?zależy jak na to spojrzeć, dojrzewała jak śliwa pod okiem albo też krystalizowała się budując formę z mieszaniny leków, niedogodności i znudzenia powtarzalnością gówna.

Całe przedpołudnie od samego wczesnego rana miałem jakieś dziwne przeczucie, że coś się powinno dokonać. Zgodnie z planem miałem zostać jeszcze tydzień, wytrzeźwieć, zapłacić czynsz za trzy tygodnie i uzgodnić w pracy warunki mojego definitywnego odejścia. Ale dokonało się. Drżąca ręka błądząca po klawiaturze. Frenetyczny kursor ślizgający się po opcjach. Chory wzrok szukający niebezpieczeństw przedwczesnych powrotów właścicielki czy narodzin innych mniej rzeczywistych a ze świata tego demonów. Nerwowe konsultacje, które bardziej na nie. A ja w końcu na tak. Kupiłem bilet. Na złość innym mieszkańcom domu. Na złość Wandzie. Na przekór trochę Si i dla zaspokojenia potrzeby szaleństwa ciągle żywej we mnie. Kupiłem bilet i musiałem kupić dwa inne. I kupiłem. I musiałem iść je wydrukować. I poszedłem. I pozostawało jechać sprzedać rower. I pojechałem. I sprzedałem, wykazując się przy tym kompletną nieznajomością sztuki negocjacji, czego mam dojmującą świadomość. I spakowałem się po raz ostatni i było tego właśnie w sam raz na ten ostatni raz. A wszystko to z trudem. A wszystko to z ulgą.

Ku dezorientacji pracodawcy. Żyłem zamknięty w swoim intymnym świecie płonnych nadziei na przyszłość i intensywnych rytualnych masturbacji. Choć starałem się nie narzucać, w zamian dostałem parszywą nachalność różnych ?obcości? i obcesowość nieudolnych komunikacji. Czasem łapałem kontakt potwierdzający niemożność porozumienia.

Więc palanty z piętra pewnie się cieszą, że ich nie denerwuję już swoja ostentacyjną obecnością. Wanda jest albo będzie zła bo ją wyruchałem na kasę – trzy tygodnie rentu ( grając ze mną nie fair nie mogła się spodziewać czegokolwiek innego; jeśli się spodziewała, jest kretynką.) Ja jestem zadowolony, na razie, bo dokonałem odważnego ryzykownego wyboru, który nie wyszedł na najgorsze. Przeciwnie, to jest to. Jest dobrze.

Siniaków przybywa. Nie w wyniku jakichś nowych perturbacji, ale jako emanacja czasochłonności natury. Że siniak potrafi tkwić pod skórą w ukryciu tak długo! Ten o którym mowa, nakolanny reprezentacyjny koronkowy leniwy tytułowy wzorcowy bezwstydny nachalny pajęczy oczywisty pierwszy siniak ekshibicjonista dojrzewa, przechodzi fazy, ewoluuje, ulega metamorfozom, żyje własnym życiem w symbiozie czy pasożytniczo. Na pewno jeszcze nie znika. I tak sam przyjechałem do solowej Si a jest nas trójka. Jej siniak.

0Shares