Trwam w związku partnerskim. Kiedy trzeba coś kupić, robi to albo ona, albo robię to ja. Nie często jesteśmy w sklepie we dwoje. Każdy ma swoje zakupy, prawda. Mamy swoje pory, własne widzimisie. Ja jestem zazwyczaj od zakupów ?na co dzień?(wynika to z charakteru pracy, czyli siedzenia w domu). Jeśli chodzi o emergrency, to czasem ja, czasem ona. Kiedy więc jesteśmy osiedlowym sklepie razem ? jest małe święto.
Wczoraj wpadliśmy tam razem po kinie. Jakieś bułki, jakieś mięso (ja), jakaś babska gazeta (ona), ser żółty (my). Przy kasie krótka wymiana zdań z ekspedientką. Sklep osiedlowy, ci sami zawsze klienci, pewna poufałość, zawsze kurtuazyjna wymiana uprzejmości czy żartów.
?jesteśmy dziś razem, widzi pani, potrafimy. Dobrze jest??. ?a tak, dobrze, widzę, że razem, co się stało??. ?Wracamy z kina, widzieliśmy właśnie Melancholie, mocna dobra rzecz, wzięło nas, polecamy?. ?A tak, sama się od jakiegoś czasu wybieram do kina, bardzo chce obejrzeć karola, wiecie, Och Karol, ta komedia?
Nie wiem czy żartowała, czy mówiła poważnie.
Więc, co o tym myślisz?