O uzależnieniu

Wychodzi na to, że ja się na prawdę uzależniłem (od Ciebie, ale ogólnie – od życia z Tobą), a moje alkoholowe ?fazy? nie pozwoliły mi widzieć. Zaślepiły. A wystarczyło by Ci dać więcej swobody?. Przecież wiedziałem już, że jesteś mi wierna i porządna dziewczyna (o jezu), że głupot ot tak byś nie robiła, świństwa mi nie wyrządzała, (wiedziałem??) a prawdopodobieństwo, że spotkasz gdzieś podczas tych wyjść miłość swojego życia takie, jakie że ja przestane całkiem pić ? małe.
Że jesteś na granicy było wiadomo, tylko ja nie kumałem, na granicy czego. Bo co mi można zrobić za barokowe fobie związane z Twoją niepunktualnością. One niegroźne, jak i Twoje niepowroty do przełknięcia. Za rzadko widzę siebie samego idącego pijanego przez odcinek ulicy. Naprawdę nieczęsto. A przecież widzę, i wiem, że wyglądam strasznie i że ledwo ekspedientka w sklepie może ze mną wytrzymać minutę. I to dlatego, że chyba uczona, żeby być miła i kurtuazyjna, nawet w stosunku do pijanych, jeśli wyglądają na ludzi: nigdy nie wiadomo ile taki weźmie i w życiu w naszym sklepie wyda!
Uzależniłem się od Ciebie, bo drukowałaś mi wszystkie dokumenty. Uzależniłem się od Ciebie, bo praktycznie nigdzie w Warszawie nie bywałem sam (co najwyżej wracałem szybko na hacjende po odprowadzeniu Cię.) Uzależniłem się od Ciebie, bo dbałaś o mnie. I mam tu na myśli nie tylko całkiem niepotrzebne mi kosmetyki (zapas ich jeszcze jednak na wszelki wypadek mam. Szampon nie wiedzieć czemu mały, ale już nie dociekam, wiem że stało się tego feralnego dnia). I wydaje mi się, wydaje mi się, wydaje mi się, że uzależniłem się od Ciebie, bo byłaś adresatem moich fobii: do ekstazy doprowadzało mnie spędzanie z Tobą czasu sex, zakupy, słuchanie trójki, jazda na rowerze, ale do szału (który widocznie mi nieodłączny) spanie za długie, spóźnianie się, preferencje z kim konsumować alkohol. Uzależniłem się więc może od czekanie na chwile, kiedy będę mógł Ci nagadać, ?dopierdolić?: wykazać Twoją ?niefajność? jakąś. Uzależniłem się od tego małego mieszkania, za małego mieszkania, zawsze to było jasno i głośno werbalizowane, ale nie brane widocznie przeze mnie, tego, który werbalizował, na poważnie. Za małe mieszkanie z którego nie ma ucieczki przed człowiekiem nie do końca normalnym. Bo Ciebie też często widziałem świrniętą, ale dopóki nie widzą tego ludzie obok, dopóki nie pójdzie fama, dopóki nie ma się etykiety, jest się całkiem normalnym z odchyleniami. Nie prawdaż?
Może ja się uzależniłem od Twojej normalności?Od tego, że ubustwiając Joy Division potrafiłaś też mieć jazde na X-Factor. Co dla mnie już za daleko. Może moja ?nienormalność? to właśnie ta nieumiejętność ?lekkiego? podejścia do ciągle zmieniającego się i niejednorodnego świata. A ty to miałaś w małym zbyt długim palcu i ja tego chciałem. Więc mając przez te lata, uzależniłem się, bo pewnie podświadomie wiedziałem, że już własnej ?normalności? nie wypracuje. Ty mogłaś jednocześnie, w przeciągu dnia czuć się piękna bo wiadomo, atrakcyjna i czuć się ohydna, bo za gruba. Ja zawsze wiedziałem, że jedynym mankamentem w mojej powabnej cielesnej powłoce jest zbyt zadarty nos, ale od dziecka pracuje, by się wziął i wyprostował. (teraz jeszcze rośnie mi brzuch i jestem ?pozdzierany? jak każdy pijak, więc moja atrakcyjność wystawiona jest na prawdziwą próbę)
Mogłaś czytać pasjami i w ogóle nie czytać. Okazuje się, normalne. Ja musiałem katować się jakąś fabułą, nawet jak nie miałem na to melodii. Nienormalne. Ciebie instynktownie lubili obcy ludzie. Normalne. Do mnie zawsze odnosili się nieufnie. Normalne? Miałaś swoich wielbicieli i fanów i ja miałem, ale byli to bardzo różnie ludzie. Czy ktoś lubił Nas? Nie wiem. Nienormalne. To musiało się tak skończyć. Bez względu na alkohol i uzależnienie. Jeśli nie ma dookoła ludzi, którzy Was lubią? Co to za życie jest? Mnie solo lubię czasem chociaż ja sam. Nas okazuje się nie lubiłem nawet ja, ja byłem uzależniony?

0Shares