DALI

Lektura autobiografi Salvadora Dali ?Moje Sekretne Życie? wzmogła mój apetyt. Książkę przeczytałem w tydzień (kłamstwo, jeszcze nie skończyłem, ale te parę marnychstron do końca zjem podczas dzisiejszego popołudnia z pewnością). Za sprawą tejksiążki zachciałem więcej pisać (więcej, w ogóle pisać!). Pomyślałem też oćwiczeniach z rysunku i malarstwa. Wiem, że mogłaby z tego wyjść całkiem sensowna odtrutka na smutek, beznadzieje, marazm, nostalgie.
Niestety, lektura pobudziła też moje łaknienie na przeżywanie stanów ducha czy świadomości, tych mocniejszych. Teraz wiem, że to wszystko, przez co przeszedłem ostatnimi czasy, może mieć jakiś głębszy sens. Bliski jestem nawet rozkoszowania się swoim żalemi rozdarciem. Bliski jestem ekscytowania się swoim rozbiciem. Delektowania poczuciem pustki i zagubienia. Smakowaniem w lękach i trwogach.
Pierwsza część autobiografii wyostrzyła mój głód na przysmaki, typu kraby, krewetki, jeże, gołębie, dorsze i inne sery. Dla Dalego potrawy godne uwagi, bo posiadające określone formy. Dla Salwatora danie bezkształtne jak szpinak to ohydztwo niedo przełknięcia. Dla mnie smaczne, bo brzmi nieźle. Zjadłem jeża i poprawiłemgołąbkiem.
Druga natomiast część rozczuliła mnie na nowo i zmusiła do smutnej refleksji. Jest otóż pochwałą życia we dwoje. Życia dwójki osób pogodzonych i kochających się,znoszących razem niepowodzenia, cieszących się radościami, walczących o swoją integralność i niezależność, jako pary osobnych ludzi.
Jestem więc wkropce, pobudzony do smakowania życia i przekonany o wartości życia ?przeżywania?na serio i bez uników, jednocześnie odczuwam bolesną świadomość straty i potrzebę bycia we dwoje.
Zapozyczyłem też forme odreagowania i złożenia małych radomści na ołtarzu swoich paranoi – otóż widząc ludzi staram się wyobrażać ich sobie w dziwnych zabawnych sytuacjach. Jak Dali widział ludzi z sową na podstawie z ekstrementów na głowie, po czym popadał w spazm śmiechu i histerie, tak ja podpatruje ludzi robiących miny i wyobrażam sobie, ukryte intencje i cele tych wynaturzeń.
Szedłem za człowiekiem w dżinsowej kurtce i wyobrażałem sobie jego twarz po czym on odwrócił sie i spojrzał badawczo w tył, ukazując kompletny brak dolnej części twarzy. Nawet to mnie rozśmieszyo, tak się już w te zabawę wdrożyłem.

0Shares